10. Dwa spojrzenia


30 czerwca 2019, 09:46

      Michalina włożyła klucz do zamka, ale zanim go przekręciła, drzwi się otworzyły i na progu staną wyraźnie zdenerwowany Adam.
      -Michalina, do jasnej cholery, gdzieś ty była?! Dzwoniłem do ciebie chyba ze sto razy! Myślałem, że coś się stało. Wracam do domu, a ciebie nie ma, chciałem nawet na policje dzwonić! Wiesz, która jest godzina?!
      -Przepraszam tato. Poszłam na spacer i jakoś mi tak zeszło.
      -Nie mogłaś zadzwonić?
      -Myślałam, że wrócę przed tobą, a potem rozładował mi się telefon. Jak tylko się zorientowałam, wróciłam do domu. Naprawdę przepraszam, nie chciałam, żebyś się martwił.
      -Ale się martwiłem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. Ja wiem, że to małe miasto, ale jest już późno, a ty byłaś sama, to bardzo nieodpowiedzialne.
      -Nie byłam sama.-Odparła, zgodnie z prawdą.
      -Jak to nie byłaś sama?-Adam spojrzał na córkę z zaskoczeniem w oczach.
      -W parku przy hali, spotkałam chłopaka. Bardzo miło nam się rozmawiało, dlatego nie zwróciłam uwagi na godzinę.-Wyjaśniłam
      -Dziecko, czy ty się dobrze czujesz? Poszłaś sama do tego parku? Ty wiesz jacy ludzie tam przebywają?
      -Wiem, ale spokojnie. Nie siedzieliśmy tam do tej pory. Poszliśmy na kawę i ciastko do Eklerka.
      -Poszłaś z obcym chłopakiem, którego poznałaś w wylęgarni największych meneli w mieście na kawę? Czy ty myślisz? Przecież on mógłby ci zrobić jakąś krzywdę.-Adam nie mógł uwierzyć, że jego córka mogła postąpić tak nieodpowiedzialnie.
      -Po pierwsze w parku byłam w biały dzień, po drugie ten chłopak to żaden, jak to ująłeś menel, tylko normalny chłopak, po trzecie wcale nie jest obcy, chociaż on myśli zupełnie inaczej.
      -Miśka, ty coś piłaś, czy naćpana jesteś. Ja nie rozumiem, co ty do mnie mówisz?
      -Oj tatku. Ten chłopak, z którym spędziłam dzisiejszy wieczór to Adrian Szulc. Spotkaliśmy się w tym parku i od słowa do słowa poszliśmy na kawę.
      -Ty i Szulc? Odprowadził cię, chociaż do domu?
      -Pod same drzwi do klatki. Tato, ty wiesz, że on mnie nie poznał? Zapoznawał się ze mną, tak jakby mnie pierwszy raz na oczy widział.
      -Zdarza się. Jak zareagował, jak mu przypomniałaś, kim jesteś.
      -Nijak, bo mu nie powiedziałam.
      -A to niby dlaczego?
      -Sama nie wiem.-Michalina wzruszyła ramionami. -Po prostu uznałam, że tak będzie nam się lepiej rozmawiało i w sumie miałam rację, Szulc to miły, sympatyczny chłopak, naprawdę dobrze się czułam w jego towarzystwie.
      -Cieszę się, że miło spędziłaś wieczór, ale proszę cię córeczko, uważaj na siebie. Nie chciałbym, znowu patrzeć jak cierpisz. Wiem, że Adrian to miły chłopak, mam okazję z nim pracować i trochę zdążyłem go poznać, ale Maciej też wydawał się miły.
      -Tato proszę cię, nie wracajmy już do tego i nie martw się. Nie szybko przyprowadzę ci nowego zięcia. Jak na razie mam dość facetów i nie zamierzam się z nikim wiązać. To wszystko jest zbyt świeże i pewnie jeszcze długo będzie.
      -Ty go nadal kochasz prawda?
      -Tak, nie, nie wiem sama. Kochałam go, bardzo go kochałam, ale teraz sama nie wiem, co czuje. Tato, a czy ty kochasz jeszcze mamę?
      -Zawsze będę ją kochał, spędziliśmy ze sobą wiele lat, dzięki niej mam ciebie. W pewnym stopniu Anna zawsze będzie w moim życiu, ale pogodziłem się już z tym, co się stało. Miałem więcej czasu niż ty. Sama zobaczysz, że i tobie się to uda.
      -Może kiedyś. Tato przepraszam, ale pójdę się już położyć. Jestem zmęczona. Porozmawiamy jutro.
      -Dobrze. Dobranoc kochanie.
      -Dobranoc.-Odparła, kierując się na piętro. Chwilę później Adam usłyszał dochodzący z łazienki szum wody. Michalina brała prysznic.
      Adrian wszedł do mieszkania, zaskoczony panującą w nim ciszą. Był przekonany, że zorganizowana przez Dawida i Marka impreza potrwa do rana, a tymczasem z salonu dochodziły go jedynie strzępki rozmów. Zaciekawiony wszedł do pomieszczenia.
      -No siema stary.-Dawid szczerze ucieszył się na widok przyjaciela.
      -Dobrze, że jesteś. Grasz z nami?-Zapytał, wskazując leżącą na stole talię kart.
      -Balet trochę nie wypalił, ludzie nie wytrzymali tempa, więc postanowiliśmy usiąść do pokera.-Wyjaśnił, widząc pytające i lekko zdziwione spojrzenie bruneta.
      -To jak?
      -Rozdaj.-Odparł Adrian, siadając na podłodze. -Macie jeszcze jakieś piwo?-Zapytał po chwili. Marek bez słowa podał koledze piwo.
      -Powiesz nam, gdzie byłeś?-Zapytał Dawid.
      -Spacerowałem.
      -Po autostradzie?-Siedzący w fotelu Marcin, z którym Adrian grał w jednej drużynie, od razu zauważył siniaka na jego czole, a ponieważ od zawsze nie byli w najlepszych stosunkach, wykorzystał sytuacje, aby dogryźć koledze. -Pod tira wpadłeś?
      -Nie. Na słup.-Odparł brunet, przeczuwając, że jego wyznanie da Mierzejewskiemu pole do popisu.
      -Na słup? Jak można wejść na słup? Może ty ślepy jesteś?
      -Nie jestem ślepy, zagapiłem się po prostu. Tobie się to nie zdarza?
      -Nie. Ja patrze przed siebie jak idę. Nie rozglądam się na boki.
      -Jasne.-Prychną brunet. -Ty to w ogóle wszystko robisz najlepiej.
      -Może dlatego to ja jestem kapitanem naszej drużyny nie ty.-Zauważył blondyn.
      -Nażryj się tym!-Odparował brunet.
      -Chłopaki wyluzujcie się trochę. -Mikołaj wtrącił się w rozmowę chłopaków, zanim ta przerodziła się w kłótnie. Mimo że od wielu lat przyjaźnił się z Marcinem, lubił również Adriana, a ich ciągłe kłótnie były dla niego męczące.
      -Marek, weź skocz po jakiś lód dla Szulca, a ty się Mierzwa zamknij.-Polecił. -Słyszałeś, Adi się zagapił. Stary powiesz nam na co?-Zwrócił się do bruneta.
      -Na dziewczynę.-Przyznał Adrian, jednocześnie posyłając Mikołajowi pełne wdzięczności spojrzenie. -Wyobraźcie sobie, że spotkałam zajebistą laskę i to w tym parku pod halą. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale to zwykła, normalna dziewczyna, nie jakaś tam ćpunka czy coś. Chciałem do niej podejść i zagadać, no i jakoś tak niefortunnie wlazłem na starą tablicę informacyjną.
      -Ja pierdziele chłopie, te dziewczyny cię wykończą.-Zażartował Dawid.
      -Jakie dziewczyn?-Wtrącił Mierzejewski. -Przecież, każda normalna laska, widząc tego fajtłapę, zwiałaby, gdzie pieprz rośnie, ta pewnie też uciekła.
      -A właśnie, że nie uciekła. Pomogła mi wstać, a potem poszliśmy na kawę i było świetnie. Dawno z nikim mi się tak dobrze nie gadało. Nawet do domu ją odprowadziłem.
      -Ulala Szulc, no muszę przyznać, że mi zaimponiłeś teraz.-Marek wcisną przyjacielowi do ręki woreczek z lodem. -To kiedy następna randka?
      -Sęk w tym, że chyba nigdy.
      -Spławiła cię? A nie mówiłem! Szkoda jej się ciebie zrobiło, to się z tobą umówiła, a ty pewnie już w myślach pierścionek wybierałeś.-Zaśmiał się Marcin. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Adrian nie ma szczęścia do kobiet i właśnie uwagi na ich temat najbardziej go zabolą, szczególnie że sposób, w jakim mówił o nowo poznanej dziewczynie, wskazywał, że ta naprawdę zrobiła na nim wrażenie.
      -Weź, się Mierzejewski odwal. Nie masz co robić, to się czep swojej baby, puki ją masz, bo jak tak dalej pójdzie, to rogami będziesz sufity rysował.-Szulc odbił piłeczkę, uderzając kolegę w równie czuły punkt. Blondyn poczerwieniał ze złości.
      -Ty się od mojej Kaśki odczep! Zazdrościsz mi, bo ja mam dziewczynę, która mnie kocha, a ciebie nikt nie chcę!
      -Nie mam ci, czego zazdrościć. Zastanawiam się tylko, co taka fajna dziewczyna, robi z takim palantem tyle lat, ale mam nadziej, że w końcu przejrzy na oczy.-Odburkną, coraz bardziej poirytowany.
      -Zamknijcie się w końcu obaj!-Siedzący w kącie pokoju Arek nie wytrzymał wymiany zdań między swoimi kolegami drużyny i chociaż zwykle starał się nie brać udziału w ich kłótniach, tym razem postanowił działać. -Zamiast drzeć japy, lepiej byś Szulc opowiedział co z tą laską. Dała ci w końcu kosza czy jak, bo nie bardzo rozumiem.
      -No właśnie sam nie wiem. Niby wszystko było ok. Odprowadziłem ją pod blok, powiedziałem, że było miło, zaproponowałem nawet powtórkę, ona się zgodziła, a kiedy chciałem jej numer, powiedziała, że to nie będzie konieczne, bo i tak spotkamy się, prędzej niż myślę i zwiała. Może i ja nie jestem najlepszy w te klocki, ale serio świetnie mi się z nią rozmawiało i wydawało mi się, że jej ze mną też, dlatego nie bardzo wiedziałem jak się zachować i co myśleć, dlatego jak wracałem do domu, wlazłem w latarnię i poprawiłem to czoło.
      -Sierota.-Parskną Mierzejewski, ale nieprzyjemne spojrzenia kolegów skutecznie zamknęły mu buzię.
      -Dziwne.-Podsumował Marek. -Powiedziałbym nawet, że bardzo dziwne, ale ja na twoim miejscu bym to olał.
      -Tylko że ona naprawdę mi się spodobała. Miała w sobie to coś. Dawno nie spotkałem takiej dziewczyny.
      -No to zrób coś z tym.-Zachęcił Arek.
      -Ale niby co mam zrobić?
      -No przecież wiesz, gdzie mieszkasz.
      -I co w związku z tym, wiem tylko która klatka. Przecież nie będę wystawał pod jej blokiem, bo mnie jeszcze ktoś za jakiegoś zboczeńca weźmie.
      -Ciebie, to bardziej za desperata, a to nie jest karalne tylko żałosne. -Marcin nie zamierzał odpuścić.
      -Stary zejdź z niego.-Polecił Mikołaj. -Widzisz, że chłopak się zakochał. Ja wiem, że ty po siedmiu latach w związku możesz nie pamiętać, jak to jest, ale szanujmy się. Szulca trzeba pocieszyć nie dobić.
      -Dobra, już się słowem nie odezwę, ale pocieszajcie go sobie sami, dla mnie sprawa jest jasna.
      -A dla mnie nie.-Powiedział Dawid. -Laska dała się odprowadzić pod dom. Powiedziała ci nawet, że się spotkacie, dlaczego miałaby to robić, gdyby chciała cię spławić? Zresztą nie mieszkamy w stolicy, tutaj każdy zna każdego i raczej mało jest prawdopodobne, że uda jej się przed tobą ukryć. Nie łam się. Zobaczysz, że się w końcu spotkacie.
      -A jak nie?
      -To znaczy, że dziewczyna albo nie jest stąd, albo ma coś z głową. Zaufaj staremu przyjacielowi. Mam trochę więcej doświadczenia w tych sprawach niż ty.
      -Tak, dużo więcej.-Wtrącił Marek. -Od niego dziewczyny zazwyczaj uciekają rano.
      -Nie uciekają, tylko nie wytrzymują blasku mojej zajebistości.-Odparł szatyn, który od dawna uchodził za największego podrywacza w drużynie. Dziewczyny lgnęły do niego jak pszczoły do miodu, ale żadna nie zagrzał długo miejsca u jego boku.
      -Stary to nie zajebistość, to się nazywa stan trzeźwości.-Wtrącił Mikołaj.
      -Zgadzam się.-Dodał Arek. -Ja też bym wiał, gdybym się rano obudził przy takiej facjacie.-Zażartował.
      -A goncie się pantoflarze. Ja przynajmniej nie muszę baby pytać, czy mogę iść z kolegami na piwo.-Prychną, mając nadzieje, że w ten sposób dopiecze kolegom w związkach, ale ci, zamiast się oburzyć, wybuchnęli śmiechem.
      -Wznoszę toast za kobiety.-Powiedział Mikołaj. - I za Szulca, żeby w końcu wstąpił w progi klub pantofla.-Dodał, podnosząc w górę butelkę z piwem.
      -Za kobiety i Szulca.-Zawtórowały mu głosy kolegów, nawet Mierzejewski przyłączył się do toastu.
      -Nie łam się Adek.-Arek klepną bruneta w plecy. -Baby takie już są, nie zrozumiesz ich, więc nawet nie próbuj.-Polecił i cała szóstak wróciła do gry.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz