14. Zostań moją przyjaciólką.


05 lipca 2019, 19:47

      Michalina weszła do sali pewnym, spokojnym krokiem, mimo że w środku dygotała ze strachu.
      -Witam.-Rzuciła na powitanie. -W szeregu zbiórka.-Poleciła, odkładając na ławkę, sportową torbę, ze swoimi rzeczami. Starała się zachować chłodny, profesjonalny ton, chociaż każde wypowiedziane słowo, przychodziło jej z trudem.
      -Gdzie trener?-Pytanie, padło szybciej niż się tego spodziewała.
      -Na spotkaniu z głównym sponsorem, spóźni się trochę, więc mam go zastąpić. Poprowadzę z wami rozgrzewkę.-Wyjaśniła. -No, panowie, szybciej nie mamy całego dnia.-Ponagliła.
      Chłopcy spojrzeli po sobie zaskoczeni, a ale nikt nie protestował. Wszyscy oprócz Marcina wykonali polecenie brunetki.
      -A ty co Mierzejewski? Na oficjalne zaproszenie czekasz czy to jakaś choroba? Może potrzebujesz pomocy medycznej?-Zapytała, spoglądając na niego zimnym wzrokiem. To właśnie jego postawy obawiała się najbardziej. Kiedy Adam zadzwoniło do niej, aby poinformować o przedłużającym się spotkaniu, z głównym sponsorem drużyny i poprosił ja o poprowadzenie rozgrzewki, poczuła niepokój, bo, mimo że wcześniej wiele razy zastępowała ojca, nigdy wcześniej nie miała do czynienia z ludźmi, których prawie nie znała. W dodatku po zaledwie kilku dniach współpracy. Podjęła wyzwanie, tylko dlatego, że nie chciała Adama zawieść, zdawał sobie jednak sprawę, że o ile z większą częścią chłopaków sobie poradzi, o tyle Marcin zrobi wszystko, aby utrudnić jej, zastąpienie Adama.
      -Nie trzeba.-Prychną w odpowiedzi blondyn.
      -W takim razie dołącz do szeregu. Ja nie lubię się powtarzać.-Powiedziała, ale chłopak, zamiast spełnić polecenie, ostentacyjnie usiadł ławce.
      -Nie lubię też, jak się mnie lekceważy. Posłuchasz się, czy chcesz walczyć?
      -Widzisz, problem polega na tym, że ja cię wcale nie muszę słuchać.-Odparł spokojnym, drażniącym tonem, ale Michalina nie pozwoliła wyprowadzić się z równowagi.
      -Jesteś w błędzie. Problem polega na tym, że to ty tak myślisz. Jestem pracownikiem klubu, techniczną tego zespołu i nie zależnie od tych wszystkich urojeń w twojej głowie, musisz mnie słuchać. Odpowiedziała, pozbawionym emocji tonem.
      -Nie zamierzam szukać baby!-Prychną.
      -Oho, widzę problemy z ego? Boli cię, że kobieta tobą rządzi? Ależ to szowinistyczne. A może to nie o ego chodzi? Naukowcy mówią, że im ono większy, tym mniejszy ptak. No Mierzejewski, chyba trzeba z tobą inaczej. Dawaj na glebę i pięćdziesiąt pompek dymasz. Wiesz taka rozgrzewka przed rozgrzewką. Dawaj, dawaj. Długo mam jeszcze czekać?-Po sali rozległ się szmer. Uwaga Michaliny rozbawiła kolegów Marcina, co jeszcze bardziej rozzłościło chłopaka.
      -Nie będę tego robił.
      -Owszem będziesz. Może to cię nauczy, że polecenia się wykonuje, a jeśli masz problem, ze swoim miejscem w szeregu poproszę trenera, żeby cię skonsultował z psychologiem. Na glebę i ciśniesz te pompki, bo marnujesz swój i mój czas. Jak widzisz, nie jesteś jedynym zawodnikiem w tej drużynie. Świat nie kręci się wokół ciebie, życie to nie jest bajka, a ty nie jesteś księciem, nie zamierzam cię chwalić, nie należę do grona twoich fanek i nigdy nie będę do niego należeć, więc weź się za robotę i przestań udawać gwiazdę światowego formatu, bo daleko ci do niej. -Odpowiedziała, z ironicznym uśmiechem, widząc, że jej słowa, przyniosły efekt. Marcin, nadal nie wykonał żadnego ruchu, ale wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie. Stał teraz niepewny swego, z szeroko otwartymi ustami, wlepiając wzrok w podłogę. Przegrał po raz kolejny i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
      -No Mierzejewski, zamknij usta, bo jeszcze muchę połkniesz, ogarnij się i do roboty, bo jak trener wróci, dołoży ci jeszcze pięćdziesiąt za niesubordynacje.-Przestrzegła, chociaż była przekonana, że to jeszcze nie koniec i blondyn nie powiedział ostatniego słowa.
      -No chodź stary.-Odezwał się Arek. -Nie przeginaj.-Dodał.
      Mierzejewski podniósł wzrok, jego oczy płonęły nienawiścią, ale nie zrobił nic, aby dać jej upust. Padł na parkiet i bez słowa wykonał polecenie dziewczyny. Kiedy skończył, zadowolona Michalina sprawdziła obecność i zaczęła rozgrzewkę.
      Adam był bardzo zadowolony z pracy swojej córki. Po powrocie ze spotkania z satysfakcją odkrył, że dziewczyna wykonała powierzone jej zadanie, z całym zaangażowaniem.
      -I jak? Spisali się, czy były jakieś problemy?-Zapytał, ustawiając chłopaków w rzędzie.
      -Żadnych.-Powiedziała ze sztucznym uśmiechem, kierując swoje spojrzenie, na Mierzejewskiego. Chłopak spuścił wzrok, ale nie miała odwagi przyznać się do swojego zachowania.
      -Cieszę się. No panowie, zabieramy się do pracy. Dziękuje Michalino.-Powiedział wyraźnie zadowolony z chłopaków i dumny z córki.
      -Dzisiaj poprawimy wasze serwy. Filip ty zaczniesz, Mierzejewski i Fornal proszę na odbiór, tylko bez wygłupów.-Ostrzegł.
      Michalina usiadła na trybunach, w punkcie, w którym miała najlepszy widok na grę chłopaków. Zgodnie z poleceniem ojca, chciała wyłapać najsłabsze i najmocniejsze punkty drużyny, aby wraz z ojcem obmyślić nowy plan treningowy, tak ważny przed zbliżającymi się zawodami, jednak nie za bardzo mogła się skupić. Spięcie z Mierzejewskim, nadal tłukło się po jej głowie. Nie była z siebie dumna. To, co powiedziała Mierzejewskiemu, nie miało nic wspólnego z profesjonalizmem, była to jej prywatna opinia i doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinna była jej wygłaszać, przy reszcie grupy, blondyn jednak działał na nią jak czerwona płachta na rozjuszonego byka. Nie potrafiła traktować chłopaka jak powietrze, kiedy ten robił wszystko, aby nie przeszła obok niego obojętnie, a to, co działo się na ostatnich treningach, tylko się zaogni i z czasem ich wzajemna niechęć zacznie wpływać na całą drużynę.
      -Idziemy na piwo.-Zakomunikował Arek, jako ostatni wychodząc z szatni. Wszyscy oprócz Mikołaja i Marcina ochoczo przystali na pomysł bruneta.
      -A wy co?-Zainteresował się.
      -Ja nie mogę. Kasia wraca dziś z Budapesztu, umówiliśmy się na kolację w naszej restauracji, nie pójdę na randkę zachlany.-Wyjaśnił blondyn.
      -No a ty?-Arek zwrócił się do Mikołaja.
      -Obiecałem pomóc ojcu przy malowaniu, wracam dopiero jutro rano, także możecie balować u nas.-Odpowiedział, puszczając oko do bruneta.
      -Czyli, widzimy się dopiero jutro u Alicji. Miki twoja Anka będzie?
      -Nie, przedłużyli jej staż, wraca dopiero za dwa miesiące.-Odpowiedział, wyraźnie zasmucony.
      -Stary, ja ci mówię, jak wróci, weź się z nią w końcu, z nią ożeń. Ile można ze sobą chodzić.-Zauważył Marek
      -Nie mnie o to musisz pytać. Mierzwa ma w tej sprawie więcej do powiedzenia. Marcin, kiedy się chajtasz?
      -Nie śpieszy mi się, Kaśce zresztą też. Dobrze nam tak jak jest.-Powiedział Marcin, ale Mikołaj natychmiast wyłapał fałsz w jego głosie. Chłopak doskonale wiedział,

że w związku jego przyjaciel, w ostatnim czasie nie dzieje się najlepiej, a jego relacje z ukochaną kobietą, uległy ochłodzeniu odkąd dziewczyna zaczęła robić karierę w modelingu. Mimo że Marcin i Kasia nadal się kochali, nie było to już uczucie, które połączyło ich siedem lat wcześniej.
      -Dobra, dość tych smutów. Lecimy, do Sfinksa, a te dwie sieroty niech idą do domu.-Zawyrokował Arek. Koledzy pożegnali się i opuścili halę.
      -Mocno ci się spieszy?-Zapytał Mikołaj, widząc, że zostali z blondynem sami.
      -Nie, mam jeszcze sporo czasu, Kasia będzie koło dwudziestej pierwszej, a czemu pytasz?
      -Bo chce z tobą pogadać. Właściwie szukam okazji już od poniedziałku.
      -Niech zgadnę, skoro od poniedziałku to pewnie chodzi, o córkę trenera. Sorry stary, ale nie mam ochoty o niej gadać. Nic to nie zmieni.
      -Mierzwa, ja wiem, że ty jej nie lubisz i ona do ciebie też sympatią nie pała, ale jak tak dalej pójdzie, rozwalicie drużynę.
      -My? A niby jak mamy to zrobić? Drużyna nie ma z tym nic wspólnego.
      -A przypomnieć ci jak darliście koty z Szulcem? Prawie przegraliśmy finał turnieju.
      -To nie to samo. Z Adkiem jesteśmy w jednej drużynie.
      -Z Michaliną też. Za chwilę wyjeżdżamy na obóz. Będziecie przez dwa tygodnie widywać się dzień w dzień, wiesz, co to będzie? Armagedon tak jak było z Szulcem. Przecież widzisz, że ona się stara i jest dobra, w tym, co robi.
      -Skąd ty to możesz wiedzieć? Mieliśmy z nią tylko trzy treningi.
      -I wszystkie trzy próbowałeś jej utrudnić, bez skutku. Wiesz, co będzie, jak trener się dowie, co wyprawiasz.
      -Czego ty ode mnie oczekujesz? Mam się z nią pogodzić? Nigdy! To wredna, stuknięta małpa, do tego wariatka. Nigdy jej nie popuszczę, tego, jak mnie potraktował, a ty jako mój przyjaciel powinieneś stać po mojej stronie. Przecież ją ledwo znasz.
      -Ale ją lubię. Wydaje się w porządku, a to, co ci wtedy powiedziała, nie było złośliwe. Zachowałeś się jak palant i nadal to robisz, tylko dlatego, że Miśka to dziewczyna, w dodatku córka trenera.
      -Nie lubię kumoterstwa. Gdyby nie Adam, ta dziewczyna byłaby nikim.
      -Kiedy z takiego fajnego faceta stałeś się takim bucem. Michalina ma rację, masz jakiś problem ze swoim ego.
      -Świetnie, ciebie też przekabaciła. Rozumiem Szulc, on leci na wszystko, co ma nogi i ładną buzię, ale ty. To jakiś absurd. Najpierw Ala zaprasza tę wariatkę na imprezę, a teraz ty stajesz po jej stronie i ze mnie robisz tego złego!-Powiedział wyraźnie poirytowany, otwierając drzwi od auta.
      -Prawda jest taka, że to ona upokorzyła mnie i to nie raz, więc to ona powinna przeprosić mnie. Ja nie zamierzam kończyć czegoś, czego nie zacząłem.
      -Ale to ty jesteś facetem.-Zauważył brunet.
      -No właśnie, to ja jestem facetem, a ona jest babą i to ona powinna okazać mi szacunek. Tak było, jest i zawsze będzie. Skoro tego nie rozumiesz twoja sprawa. Mikołaj, lubię cię, jesteśmy przyjaciółmi od lat i nie chce, żeby to się zmieniło z jej powodu.
      -Wiesz, że nie chodzi tylko o nią, chodzi o cała drużynę. Napięcia między jej członkami, wpływają też na naszą grę.
      -Michalina nie jest zawodnikiem.
      -Ale jest jej częścią, czy ci się to podoba, czy nie. Przemyśl to.
      -Nie ma nad czym myśleć. -Powiedziała, wsiadając do auta.-Naprawdę nie chce się kłócić. Jadę już. Do zobaczenia jutro.-Poinformował, odpalił silnik i po chwili odjechał, zostawiając Mikołaja na parkingu.
      Michalina wyszła przed budynek hali. Ponieważ Adam musiał zostać po treningu, aby przed planowanym wyjazdem dopiąć wszystkie szczegóły, brunetka zdecydowała, że wróci do domu sama.
      -Podwieźć cię?-Auto Mikołaja zatrzymał się tuż przy niej.
      -A co ty tu robisz? Przecież trening dawno się skończył?-
      -Miałem coś do załatwienia. To jak jedziesz?
      -A ty przypadkiem, nie mieszkasz po innej stronie miasta?
      -Mieszkam, ale jadę do rodziców. A to w twoim kierunku. Mogę cię podwieźć przy okazji.
      -Mierzejewski nie będzie zadowolony, kiedy się dowie, że jesteś dla mnie miły.
      -Alicji i Arka nie zabił to i mi nic nie zrobi. Zresztą, jestem jego przyjacielem, a nie własnością, mam prawo do własnego zdania. Wsiadaj.-Wyjaśnił. Michalina zajęła miejsce na siedzeniu pasażera.
      W czasie drogi mówili niewiele. Mikołaj układał sobie w głowie przebieg rozmowy, z której powodu postanowił Michalinę podwieźć, ona nie czuła się zbyt swobodnie w towarzystwie przyjaciela Marcina. Bała się, że powie coś, czego później będzie żałować, albo co gorsza, dotrze do Mierzejewskiego i wywoła kolejną awanturę.
Mikołaj zaparkował auto na wskazanym przez Michalinę miejscu i ku jej zdziwieniu zgasił silnik.
      -To chyba ja już pójdę.
      -Poczekaj. Możemy pogadać.
      -Tak, myślałam. Podwiozłeś mnie tylko dlatego, że masz jakiś interes.
      -Nie. Podwiozłem cię, bo miałem po drodze, ale przy okazji chciałbym pogadać o tobie i Marcinie.
      -Nie ma o czym rozmawiać.-Odpowiedziała chłodno. -Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego.- Dodała.
      -Nie chcesz, ale masz. Jakby nie patrzeć pracujecie razem. Michalina, ja wiem, że nie jest wam po drodze, że za sobą nieprzepadacie, ale sama zobacz, co się dzieje. Marcin, na każdym kroku próbuje ci dogryźć, ty odpłacasz mu tym samym, a reszta drużyny na to patrzy.
      -I co z tego?-Michalina wzruszyła ramionami, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, co za chwilę usłyszy. Podzielała wątpliwości bruneta, ale nie zamierzała się do tego przyznać.
      -A to, że macie za sobą dopiero trzy treningi i każdy zakończył się wymianą zdań między wami. Miśka ja nie wiem, czy ojciec ci o tym wspominała, ale przed jego przyjściem do drużyny, Marcin miła poważny konflikt z Adrianem. Zresztą oni nigdy za sobą nie przepadali, ale wszyscy myśleli, że niewinne docinki to nic groźnego, tylko że z czasem między nimi było coraz gorzej, a atmosfera w drużynie była nie do zniesienia, w końcu, kiedy nie mało przegraliśmy finał, ważnego turnieju, trener postanowił szukać pomocy. Sprawą chłopaków zajął się psycholog.
      -To chyba nie pomógł.-Prychnęła, przypominając sobie słowa Szulca, na temat kolegi z drużyny. Wiedziała, że obaj nadal się nie lubią.
      -Nie do końca. Nikt nie jest w stanie sprawić, że oni się dogadają. To dwa zupełnie różne charaktery, ale między nimi jest o niebo lepiej, niż było.
      -Sugerujesz, że potrzebujemy z Mierzejewskim terapii?
      -Wiesz, że nie o to chodzi? Miśka, wyglądasz na rozsądną dziewczynę. Za chwilę przeniesiesz wasze relacje poza halę i wtedy już nie tylko atmosfera w drużynie będzie od nich zależna.
      -Mikołaj nie obraź się, ale nie zamierzam Marcina przepraszać. Potraktował mnie jak skończone zero i dostał to, na co zasłużył, chociaż z tego, co widzę, niczego to go nie nauczyło. My się nie dogadamy, sorry. Żałuje tylko jednego, że taki palant otacza się takimi fajnymi ludźmi. Jesteś w porządku i nie chcę mieć w tobie wroga, ale nie proś mnie nigdy więcej, o nic, co ma związek z Mierzwą. Przepraszam, ale dla mnie ten człowiek, nie reprezentuje sobą żadnych wartości.
      -To twoje zdanie i rozumiem, że go nie zmienisz, ale skoro nie jesteś w stanie się z nim pogodzić, spróbujcie, chociaż zacząć się tolerować.
      -To trudne, jeśli ktoś tego nie chcę, a ja nie umiem milczeć, kiedy ktoś mnie atakuje. Przepraszam. Wiem, że chciałeś dobrze, ale nic z tego nie będzie.
      -A czy ja mogę zostać twoim przyjacielem?-Zapytał, naglę, zpełnie ją zaskakując.
      -Co to za pytanie?
      -Bez podtekstów. Nie zamierzam cię podrywać. Mam już dziewczynę i dobrze i z nią, ale masz w sobie coś, co sprawia, że ludzie szybko się do ciebie przekonują. Zapamiętałem cię, chociaż ledwo się tak naprawdę znaliśmy. To jak?
      -Pożyjemy, zobaczymy.-Odpowiedziała, uśmiechając się. Słowa Mikołaja potraktowała jak komplement. -Dzięki za podwózkę, zaprosiłabym cię na przyjacielską kawę, ale podobno się spieszysz.
      -Mogę się spóźnić, jeśli dostanę taką z mlekiem.
      -To choć na górę.-Zaproponowała, a chłopak przyjął jej propozycję.
      -Mikołaj, tylko proszę cie, nie rozmawiajmy o Mierzejewskim.
      -Dobra możemy pogadać o pogodzie.-Dodał, a ona zaczęła się śmiać.
      -Co cię tak rozbawiło?
      -Gdy Piotrek nas sobie przedstawił, powiedziałeś zupełnie to samo. Przegadaliśmy wtedy chyba z pół dnia. Szczerze powiedziawszy, byłeś chyba jedynym zawodnikiem z przeciwnej drużyny, z którym tak dobrze mi się rozmawiało. Szkoda, że wtedy nie wymieniliśmy się numerami.
      -Szkoda, że Piotrek nie wspominał, że się do nas przenosisz, ale to chyba dlatego, że mało ze sobą rozmawiamy. Czasem przy okazji rodzinnych spotkań wysokiej wagi. Wiesz, śluby, pogrzeby. Nie jesteśmy aż tak blisko spokrewnieni.-Wyjaśnił, kiedy dziewczyna wspomniała o jego kuzynie.
      Przegadali ze sobą dobre dwie godziny, upewniając Michalinę w przekonaniu, że wszystko to, co działo się w jej życiu, po zerwaniu z Maćkiem, było nieoczekiwane, nieuporządkowane i bardzo pokręcone, ale dzięki temu, szybciej niż myślała, poradziła sobie z bólem.
      Michalina siedziała przy stole, analizując słowa Mikołaja. Mimo że powiedziała chłopakowi, iż nie zamierza naprawiać swoich relacji z Marcinem, zdawała sobie sprawę, że brunet ma rację. Ich wzajemna niechęć, okazywana sobie na każdym kroku, prędzej czy później urośnie do skali dużego problemu i niestety przeniesie się poza boisko. Dziewczyna wiedziała, że wchodząc w towarzystwo blondyna, musi liczyć się z jego obecnością w swoim prywatnym życiu.
      -Wszystko dobrze?-Brunetka, nawet nie zauważyła, że Adam wrócił do domu i od kilku minut próbuje nawiązać z nią kontakt.
      -Tak. Przepraszam. Zamyśliłam się.
      -Miałaś gościa?-Zapytał, widząc dwa kubki z resztkami kawy. -Czyżby Szulc?
      -Nie tato. Mikołaj. Podwiózł mnie do domu.-Wyjaśniła.
      -Czyli Adrian już nieaktualny? Córka, ale ty wiesz, że Fornal jest w związku?
      -Tato, to nie była randka, zresztą z Szulcem też nie randkuje, ale jeśli chodzi o Mikołaja, to chyba jedyna osoba w drużynie, z która mamy dość wspólnych tematów, do niejednej rozmowy. Poznał nas kiedyś Piotrek, fajnie nam się gadała i chyba tak zostało. Nic poza tym. Widzisz, ostatni w moim życiu dużo się wydarzyło. Myślałam, że po przeprowadzce tutaj, coś się zmieni, ale chyba nie mam co na to liczyć. Wręcz przeciwnie. Jestem tu zaledwie tydzień, a już śmigam w tempie światła. Wszystko wokół mnie dzieje się tak szybko, za szybko.-Przyznała.
      -To o tym myślałaś.
      -Nie. Myślałam o Mierzejewskim.-Powiedziała, ku zdziwieniu ojca.
      -O nim? Myślałem, że ze sobą nie rozmawiacie. Na treningach raczej się unikacie, chociaż widać, że sympatii do siebie nie czujecie.
      -No właśnie. Mikołaj sądzi, że to prędzej czy później wpłynie na drużynę, podobno tak było z Marcinem i Adrianem.
      -Coś słyszałem na ten temat i niestety obawiam się, że Mikołaj może mieć rację, ale puki między wami nie dochodzi do spięć, nie ma to znaczenia, nawet jeśli temperatura waszych uczuć może zamrażać wodę w oceanie.
      -No właśnie, nie do końca tak jest.
      -To znaczy?-Zapytał, wyraźnie zaniepokojony.
      -Nie ważne. Daje sobie z nim radę, ale boje się, że z czasem może mi zabraknąć siły na walkę z nim, zresztą muszę to sobie przemyśleć.
      -Misiu, jeśli Mierzejewski w jakiś sposób ci dokuczał....
      -Tato, nie jestem już w podstawówce.-Powiedziała, wchodząc mu w słowo. Nie chciała, aby ojciec tak ją traktował. -Święta też nie jestem. Oboje mamy swoje za uszami.
      -Dobrze, to teraz zapomnij na chwilę o tym, że jestem twoim ojcem i to, co teraz powiem, potraktuj jak poradę przełożonego. Puki, konflikt między wami nie wpływa na drużynę, nikt nie będzie interweniował, ale atmosfera w drużynie to bardzo ważna rzecz. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, nie czekaj, nie unoś się dumą, bądź mądrzejsza. Wiem, że Marcin to trudny przypadek, ale jeżeli możesz coś zmienić, zrób to, nim ktoś zrobi to za ciebie.-Powiedział spokojnym tonem.
      -To bardzo mądre słowa i dobra rada. Dziękuje tato.
      -Trenerze. Mówiłem, że to rada służbowa.
      -Tak jest trenerze. -Odparła ze śmiechem, ciesząc się, że mimo wszystko, w każdej sprawie może liczyć właśnie na ojca. -Pójdę już do siebie. Jestem zmęczona.-Powiedziała, podnosząc się z miejsca.
      -A kolacja?-Zdziwił się.
      -Nie jestem głodna.
      -Śniadania też nie tchnęłaś. Co się dzieje, aż tak martwisz się Mierzejewskim.
      -Stresuje się jutrzejszą imprezą u Alicji.
      -Nie masz powodu. Na pewno wszystko się uda.
      -Obyś miał rację. Dobranoc tato.-Odpowiedziała i wyszła z kuchni.
      Marcin siedział na brzegu łóżka, z telefonem przy uchu, z rosnącym rozczarowaniem słuchając wyjaśnień swojej dziewczyny.
      -Przepraszam. Naprawdę nie mogłam odmówić. Wiesz jakie to dla mnie ważne.-Powiedziała spokojnym, delikatnym tonem, mając nadzieje, że tym razem obejdzie się bez kłótni i blondyn postara się ją zrozumieć.
      -Mogłaś, chociaż wcześniej zadzwonić, zarezerwowałem stolik w naszej restauracji, cieszyłem się, że spędzimy razem wieczór. Czyli kiedy wracasz?
      -Nie wiem dokładnie, kontrakt przedłużono o miesiąc, jeżeli nic się nie zmieni.
      -Świetnie. Nie mogłaś chociaż raz odmówić.
      -Nie. Wiesz, że to dla mnie ważne. Marcin, nie gniewaj się na mnie, proszę cię. Wiesz, że to nie jest moja wina, fotograf się rozchorował, trzeba było zmienić termin ostatniej sesji, ale to tylko kilka dni, za tydzień będziemy już razem. Obiecuje, że do końca miesiąca nie przyjmę żadnego zlecenia.
      -Za dwa tygodnie jadę na obóz, sorry kochanie, ale zabraknie ci czasu, na spędzenie go ze mną, zanim wrócę, miesiąc się skończy.
      -Zapomniałam, przepraszam.

      -Nie przepraszaj. Kocham cię, ale muszę już kończyć. Porozmawiamy innym razem. Dobranoc.-Powiedział i rozłączył się, a potem wybrał numer do Arka i godzinę później był już w mieszkaniu przyjaciela, z którym postanowił podzielić się swoimi smutkami.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz