27. Niech to będzie sen!


09 sierpnia 2019, 23:30

      Michalina weszła do mieszkania, starając się zachowywać w miarę normalnie, co biorąc pod uwagę ilość wypitego w towarzystwie Alicji i Arkadiusza wina, które przyjemnie szumiało w głowie, przytępiając zmysły, okazało się trudniejsze, niż na początku myślała.
      Zdziwiła się, widząc, że mieszkanie jest puste. W niedzielny wieczór spodziewała się zastać ojca w domu, ale nie szczególnie przejęła się jego nieobecnością.
      Zdjęła buty i poszła prosto do lodówki. Była spragniona jak po przebyciu maratonu. Nie szukała szklanki, mimo że Adam nie lubił, kiedy tak robiła, wyjęła ulubiony sok i napiła się z gwinta. Przyjemny chłód rozszedł się po jej organizmie. Odstawiła butelkę i czując, że wydziela nieprzyjemny, alkoholowy zapach, ruszyła do łazienki.       Wychodząc z pomieszczenia, jej wzrok padł na leżącą na stoliku do kawy kartkę.
,, Nie czekaj na mnie, wezwali mnie do pracy. Nie wiem, czy wrócę na noc. Kolacja jest w lodówce.”
      Michalina przeczytała wiadomość od ojca, wyjęła telefon, napisała mu SMS i poszła do łazienki.
      Nie spodziewała się gości, dlatego też, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, była przekonana, że to Adam, wrócił do domu wcześniej i zapomniał kluczy.
      Wyszła spod prysznica, otarła się niedokładnie, owinęła w ręcznik i poszła otworzyć drzwi. Zdziwiła się i przestraszyła, gdy na progu zamiast ojca zobaczyła Marcina.
      -Co ty tu robisz?-Zapytała
      -Przyszedłem porozmawiać.-Odparł, wbijając wzrok w czubki swoich butów. Za nic na świecie nie chciał, aby dziewczyna zauważyła jakie wrażenie robi na nim jej prawie nagie ciało, ozdobione jedynie kroplami wody. Blondyn z trudem powstrzymywał chęć sprawdzenia, co brunetka skrywa pod ręcznikiem.
      Michalina czuła się coraz bardziej skrępowaną obecnością chłopaka, szczególnie że przyjęła go w mało bezpiecznym i niewyjściowym stroju. Dodatkowo martwił ją fakt, że zmuszona była przebywać z Marcinem sam na sam.
      -Sorry, ale to nie jest najlepszy pomysł. Mojego ojca nie ma, a ja nie chce zostawać z tobą sama, w jednym pomieszczeniu, szczególnie w takim stroju.
      -Zawsze możesz się ubrać.-Zażartował, mając nadzieje, że rozładuje napiętą sytuację, ale Michalinie nie było do śmiechu.-Miśka, jesteśmy dorosłymi ludźmi, chyba umiemy nad sobą zapanować, przynajmniej ja umiem.
      -Tak? To dlaczego nie patrzysz mi w oczy tylko w podłogę?-Zapytała, zauważając to, co Marcin starał się ukryć i sama sobie udzieliła odpowiedzi, zanim ten się odezwał.
      -Nie odpowiadaj, chyba wole nie wiedzieć i nie chce ryzykować. Sorry Marcin, ale wole nie kusić losu. Jeśli tak bardzo zależy ci na rozmowie ze mną, możemy się spotkać jutro, przed lub po treningu, w jakimś publicznym miejscu.
      -W takim razie chodźmy na spacer, nie chce i nie mogę czekać do jutra.
      -Aż tak ci pilno, żeby znowu mi nawrzucać? Proszę, nie krępuj się.
      -Nie przyszedłem się kłócić. Już ci mówiłem, że chce porozmawiać.
      -U Mikołaja też nie chciałeś.
      -To ty zaczęłaś!-Rzucił oskarżycielsko.
      -Jasne!-Prychnęła. -Przecież ty zawsze jesteś niewinny. Wszyscy są źli, a ty jeden jesteś cudowny, tylko ci aureoli brak nad głową.
      -No i widzisz? Sama mnie prowokujesz. Cały czas szukasz powodu do kłótni i masz do mnie jakieś pretensje. Mieszasz mnie z błotem, gdy tylko masz okazje.-Odpowiedział. -Masz mnie za totalnego palanta i robisz wszystko, żeby mi to udowodnić. Wyrobiłaś sobie o mnie własne zdanie i nic tego nie zmieni, nawet gdybym na głowie staną, dla ciebie zawsze będę dla ciebie egoistycznym dupkiem.
      -A nie jesteś?? Od początku rzucasz mi kłody i próbujesz udowodnić, że jestem do niczego, a pracę mam tylko dzięki protekcji tatusia. Nawet jak próbowałam się z tobą pogodzić, zrobiłeś mi na przekór, tylko po to, żeby później samemu wyciągnąć rękę na zgodę, żeby było po twojemu!
      -Ja tobie zrobiłem na złość? Jakoś nie przypominam sobie, żebyś się opierała. Ani wtedy, ani wczoraj!
      -Jasne, więc to wszystko moja wina, bo się nie broniłam! Powiedz mi jeszcze, że cię zmusiłam?!
      -Sprowokowałaś.-Sprecyzował.
      -Czym?! Tym, że się nie broniłam, czy tym, że żyje?! Wiesz co?! Lepiej będzie, jak sobie pójdziesz! Nie chce, żebyś znowu poczuł się czymś sprowokowany!
      -Najpierw posłuchasz co mam ci do powiedzenia na temat Mikołaja.
      -Nie interesuje mnie twoje zdanie!
      -Jasne, bo pieprzona księżniczka ma już własne! I ty mnie nazywasz egoistą, a ty jak się zachowujesz?! Dbasz o właśnie dobro, mając gdzieś ludzi, którym na tobie zależy! Prawda jest taka, że Mikołaj cię lubi, może nawet bardziej niż mnie! Nie wiem, z czego to wynika i cholernie jestem o to zazdrosny, ale nie chce, żebyś go znienawidziła z mojego powodu! On na to nie zasłużył!
      -Od kiedy tak przejmujesz się uczuciami innych?!
      -Zawsze się przejmowałem! Nie jestem pierdolonym egoistą, za którego mnie masz!
      -Oboje doskonale wiemy, że nim jesteś, ale oprócz tego masz niezły talent aktorski. Sorry, ale nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
      -Uparta, złośliwa oślica!-Prychną coraz bardziej zdenerwowany.
      -Wypchaj się!-Odparła, próbując zatrzasnąć chłopakowi drzwi przed nosem, ale chłopak skutecznie zablokował je nogą i wszedł do mieszkania.
      -Co ty robisz?! Wynoś się, bo będę krzyczeć!
      -Drzesz się od dobrego kwadransa! Gorzej już nie będzie!-Odpowiedział, chwytając ją za ramię. Jego palce boleśnie wbiły się w skórę dziewczyny.
      -Puść mnie, to boli!-Wykrzyknęła, ale Marcin wydawał się głuchy na jej lament.
      Siła zaciągną dziewczynę do salonu i pchną na kanapę.
      -Zwariowałeś?! Co ty wyprawiasz?!
      -To, co dawno powinienem był zrobić! Zamknij się dla odmiany i posłuchaj tego, co mam do powiedzenia.
      -Rozkazywać to ty możesz swojemu fiutowi!-Rzuciła. -Przypominam, że jesteś u mnie! Wynoś się, bo oskarżę cię o napaść!
      -Dawaj! Wykręcić ci numer na policję czy zadzwonisz bezpośrednio do tatusia?!
      -Wystarczy, że dam ci w pysk! Raz wystarczy?!
      -Wtedy to ja oskarżę cię o napaść.
      -To samoobrona! Nachodzisz mnie w moim domu! Każdy sąd mnie uniewinni!-Wykrzyczała, a on zaczął się śmiać, czym kompletnie zbił ją z tropu. Zaskoczona dziewczyna, chcąc go uciszyć, chwyciła leżącą na kanapie poduszkę i rzuciła nią w blondyna. Marcin opadł na miejsce obok niej, zamachną się i oddał jej. Jego cios okazał się jednak, mocniejszy niż myślał.
      -Nienawidzę cię!-Krzyknęła, czując już nie tylko złość, ale również bezsilność. Najgorsze było to, że do dziewczyny dotarło, że cokolwiek zrobi, Marcin nie zniknie ani z jej mieszania, ani życia.
      -Głupia jesteś! Powinnaś się leczyć!-Powiedział, przestając się śmiać.
      -Chyba ty! -Prychneła, gwałtownie podnosząc się z kanapy.
      Uderzenie poduszką okazało się silniejsze, niż myśleli. Gdy tylko uniosła się ze swojego miejsca, świat zawirował. Zrobiła krok w przód, jednocześnie starając się przytrzymać, rozchylający się ręcznik, ale straciła grunt pod nogami i poczuła, jak leci do tyłu.
      Nie sądziła, że Marcin przyjdzie jej z pomocą, wręcz przeciwnie była przekonana, że chłopak z nieukrywana radością będzie obserwował, jak zalicza glebę.
      -Wszystko w porządku?-Zapytał, chwytając ją w ramiona, na jego twarzy malowały się troska i strach. -Przepraszam, nie sądziłem, że uderzyłem cię tak mocno.-Powiedział, przechylając się w jej stronę.
      Michalina nie odpowiedziała. Skurczony ze strachu żołądek ugrzązł jej w gardle, a serce biło zdecydowanie za szybko.
      -Ładnie pachniesz.-Stwierdził niespodziewanie zarówno dla siebie, jak i dla niej.-Serio ładnie. Czuje wiśnie.-Dodał, zanurzając nos w jej włosach.
      -Marcin proszę.-Wyjęczała, z trudem łapiąc oddech.-Puść mnie.-Dodała, nie mając siły powiedzieć nic więcej, ale chłopak ją zignorował.
      -Kiedy pocałowałem cię po raz pierwszy, miałaś na ustach wiśniową szminkę, potem przez długi czas czułem go w każdej chwili, aż znikną i myślałem, że już się nie pojawi, do wczoraj, teraz czuje go znowu.
      -Proszę.-Powtórzyła. Miała nadzieje, że przemówi mu do rozsądku, zanim będzie za późno. Nie chciała tego, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli blondyn ją pocałuje, nie będzie miała siły się bronić.
      -Mój ojciec może wrócić w każdej chwili, ma ze sobą broń służbową.-Użyła koronnego i ostatniego argumentu, jaki przyszedł jej do głowy. Wyobraźnia chłopaka zaczęła działać. Stanowczo, ale delikatnie odsuną ją od siebie i wstał z kanapy.
      -Ten, ja to już chyba pójdę. Przepraszam! Michalina możesz mnie nienawidzić, tak będzie lepiej dla nas obojgu, ale nie bądź zła na Mikołaja.
      -Nie będę, tylko już sobie idź. Proszę cię!
      -Dobrze, No to chyba.....
      -Nie musisz się żegnać! Obejdzie się! Po prostu wyjdź!-Powiedziała, wstając z miejsca. -Jak będziesz wychodził, zatrzaśnij drzwi!-Dodała, mijając go. Po chwili zniknęła na schodach, a on opuścił mieszkanie.
      Marcin nie od razu odjechał spod bloku dziewczyny. Przez dłuższą chwilę siedział w swoim aucie na parkingu, obserwując ciemne okna brunetki. Nie miał pojęcia, że w jednym z nich stoi Michalina, przyglądając się mu zza firanki. Dziewczyna płakała.
      Silnik zazgrzytała i samochód Marcina opuścił parking.

Michalina odeszła od okna, położyła się do łóżka i zwinęła w kłębek. Gdyby nie łzy płynące spod jej powiek, można by było pomyśleć, że śpi.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz