4. Tam gdzie nasz początek, koniec też...
15 czerwca 2019, 00:09
Siedziała na poręczy mostu, pod którym płynęła rzeka. Jej wartki nurt, uznała za swoje jedyne rozwiązanie. Po długich rozmyślaniach odnalazła wyjście, które miało nie tylko przynieść jej ulgę, ale też zakończyć historię jej krótkiego, nieszczęśliwego, dorosłego życia.
Michalina czuła się samotna. Po tym, co usłyszała od matki, nie miała ochoty i siły sprawdzać, czy komuś na niej jeszcze zależy, bała się, że wynik wyzwania może ją rozczarować. Miała co prawda jeszcze garstkę przyjaciół, obawiała się jednak, że żadne z nich nie będzie w stanie jej pomóc. Dopiero teraz naprawdę dotarło do niej, jakie konsekwencje będzie miał romans Anny i Macieja.
Brunetka pomyślała o ojcu. Było jej wstyd, za to, jak traktowała go przez ostatnie kilka miesięcy i żałowała, że zerwała z nim kontakt. Teraz kiedy znała prawdę, bardzo potrzebowała jego wsparcia. Niestety nie miała odwagi o nie poprosić.
-Zamierzasz skoczyć?-Zapytał znajomy głos. Zajęte własnymi myślami dziewczyna nawet nie zauważyła zbliżającego się do niej Kamila. Gdyby chłopak się nie odezwał, nadal myślałaby, że jest na moście zupełnie sama.
-Pamiętam dzień, w którym Maciek, poprosił mnie o chodzenie, to było ponad trzy lata temu, a pamiętam chyba każdy szczegół.-Powiedziała, ignorując jego pytanie.
-To było tutaj prawda?-Kamil postanowił podjąć rozmowę. Tak jak dziewczyna usiadł na barierce, przewieszając nogi na drugą stronę.
-Tak. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Tu zaczęła się nasza historia i tu się zakończy.
-Miśka, co ty chcesz zrobić?
-A co mi pozostało?-Zapytała, spoglądając na niego smutnym, zrezygnowanym wzrokiem. -Moja matka, odbiła mi chłopaka, przez nią straciłam ojca, a teraz jeszcze muszę pogodzić się z myślą, że facet, z którym byłam, zostanie moim ojczymem. Matka powiedziała dziś ciotce, że Maciek chce się z nią ożenić. Sorry Kamil, ale ja na takie rewelacje się nie pisałam i nie mam ani ochoty, ani siły brać w tym udziału.-Przerwała na chwilę. -Sam widzisz, raczej nie mam wyjścia. Dzięki, że przyszedłeś, ale nie powinno cię tu być. Wróć do domu, do rodziców i Ewy, żyj swoim życiem i przeżyj je dobrze.
-Michalina, wrócę dziś do domu, tak jak tego chcesz, ale tylko z tobą.
-To niemożliwe. Ja już nie mam domu. Kamil ja dzisiaj straciłam wszystko, nawet godność. Na tym świecie nie ma dla mnie miejsca i chyba nawet nie ma już ludzi, którym jeszcze na mnie zależy.
-A ja? A twój ojciec? Jeżeli skoczysz, on sobie tego nie wybaczy, ja zresztą też nie.
-Tata, Kamil ucałuj go ode mnie i przeproś.
-Sama to zrobisz.
-Nie ma odwagi.-Michalina znowu spojrzała w nurt rzeki. -Po tym, co mu zrobiłam, na pewno mnie nienawidzi.
-On cię kocha i nic tego nie zmieni.
-Skąd ty możesz to wiedzieć?
-Bo z nim rozmawiałem, zresztą nie jeden raz. Twój ojciec dzwoni do mnie regularnie, zawsze po to, aby zapytać co u ciebie.
-Mówisz tak tylko dlatego, że....
-Chcesz skoczyć.-Wszedł jej, w słowo. -Skacz, ale wiedz, że jeśli ty to zrobisz, ja skoczę zaraz za tobą, chcesz umierać? Nie ma problemu, ale zrobimy to oboje.
-Kamil, to nie są twoje problemy i nie twoja odpowiedzialność.
-Ale ty jesteś moją przyjaciółką! Najlepszą i chyba jedyną, jaką mam. Znam cię od kołyski, zawsze byliśmy razem, jak stare dobre małżeństwo, na dobre i na złe. Dziewczyno, poszedłbym za tobą w ogień. Ja, twój ojciec, Ewa, nawet ten czubek Piotrek. Nie jesteś sama, tak ci się teraz wydaje, ale to nie prawda!
Michalina zawsze jest jakieś wyjście, śmierć to tchórzostwo, a ty tchórzem nie jesteś i nigdy nie byłaś. Nie zmieniaj tego.
-Kamyk, ja się po prostu boje, to wszystko zwyczajnie mnie przerosło. Czego ty ni rozumiesz?
-Ani Twoja matka, ani nawet Maciek, nie są tego warci, to nie ty powinnaś tu siedzieć, to nie ty powinnaś bać się tego, co przyjdzie, tylko oni. Wiem, że to boli.
-Problem w tym, że nie wiesz, nikt nie wie.
-Masz racje, nie wiem, ale jestem tu po to, aby ci powiedzieć, Nie rozumiesz wariatko, że jestem tu, bo mi na tobie zależy. Mam dwie siostry, a żadna z nich nie jest mi tak bliska, jak ty! -Brunetka nie odpowiedziała. Nie miała odwagi dyskutować z przyjacielem, bo ten miała rację.
Michalina wiedziała, że Kamil mówi prawdę. Chłopak nigdy jej nie okłamał, zawsze był w stosunku do niej szczery, w dodatku znała, go jak kieszeń w ulubionych dżinsach, a on znał ją. Był przy niej zawsze. Razem śmiali się i płakali.
-Zejdź, proszę cię, usiądziemy, pogadamy, a potem cię stąd zabiorę.
-Dokąd, Kamil ja nie mam gdzie pójść. Wszystkie moje rzeczy zostały u matki, a tam nie chcę wracać.
-Nie musisz. Coś wymyślimy, zawsze dawaliśmy sobie radę razem i teraz też tak będzie. Już ci mówiłem, że nie jesteś sama.Poza tym, jeśli teraz umrzesz, Ewka cię wskrzesi i uśmierci jeszcze raz.
-Niby dlaczego?
-Już ci mówiłem, jak ty skoczysz ja też, więc będzie miała dwa powody. Po pierwsze za dwa miesiące mam się z nią żenić, gdzie znajdziemy świadka, jak się zabijesz.
-Jak zrobisz to, co ja, świadek nie będzie potrzebny.
-No właśnie i to jest ten drugi powód. Ewka jest super babka, ale w dwa miesiące, nie znajdzie faceta, który zechce się z nią ożenić.
-Fakt, nie ma w okolicy zbyt wielu masochistów.-Odparła i po raz pierwszy jej twarz rozjaśnił szczery uśmiech.
-Miśka, chodźmy stąd co? Przecież ja cię znam na wylot i wiem, że ty wcale nie chcesz skoczyć.
-Chciałam.-Powiedziała, przechodząc za barierkę. -Szlag by to trafił, ale chciałam. Nie umiem sobie wyobrazić teraz życia, boje się każdej nadchodzącej minuty. Nie wiem co się ze mną stanie, co powiedzą ludzie i gdzie się podzieje. Jeszcze chwile temu wydawało mi się, że to jedyne słuszne wyjście, a potem przyszedłeś ty i cholera na to wychodzi, że zawdzięczam ci życie.-Powiedziała, czując jak ogromny głaz spada jej z serca.
Kamil miał racje. Nie chciała skoczyć, chociaż siedząc na barierce,była przekonana, że nie ma innej drogi. Strach przed tym, co miało nadejść, sparaliżował ją, może nawet odebrał rozum, ale jednego była pewna. Skoczyłaby, w rwący nurt, gdyby nie przyjaciel. Dzięki niemu uwierzyła, że nie jest tak całkiem sama, a sprawa sama w sobie nie jest, aż tak beznadziejna.
-Dziękuje i przeprasza. Jestem beznadziejna.
-Nie jesteś.-Powiedział, obejmując ją. -Nigdy tak nie myśl. Masz prawo cierpieć, płakać, nawet krzyczeć. Twoja matka i Maciek bardzo cię skrzywdzili, ale to, co zrobiłaś w hali i to, że nawet pomyślałaś o skoku, to najlepszy dowód na to, że nie jesteś beznadziejna, wręcz przeciwnie, masz odwagę i cholernie
dużo siły, stoisz tu ze mną, a to kolejny dowód, na to, jak twarda z ciebie babka. Miśka nigdy więcej nawet nie myśl o samobójstwie. Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie i zawsze ci pomogę, a twoje życie to cenny dar nie możesz go sobie odebrać. Nigdy i przez nikogo. Chodź, pojedziemy do mnie, albo do Ewy, jak wolisz?
-Jeżeli już ktoś ma mnie oglądać w takim stanie, tom wole, żeby to była Ewa, tylko Kamil nie mówmy nikomu, o tym, co tu zaszło, ani Ewie, ani nawet twoim rodzicom, albo mojemu ojcu. Nie chcę, żeby ktoś wiedział, co i dlaczego chciałam zrobić.
-Masz to, jak w banku, chociaż po tej akcji na treningu, jutro wszyscy będą wiedzieli, że twoja matka...
-Anna nie jest moją matką, już nie.-Weszła mu w słowo. - To obca kobieta, moja matka umarła, w dniu, w którym poszła do łóżka z moim chłopakiem. Nigdy więcej nie chcę jej widzieć i nigdy więcej jej tak nie nazwę.-Odparła spokojnie, ale jej zacięta mina, nie wróżyła nic dobrego.
Kamil nie odpowiedział. Pierwszy raz w życiu zabrakło mu słów. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że cokolwiek powie, nie uśmierzy jej bólu, nie cofnie czasu, nie odwróci jej słów. Zamiast więc rzucać słowa na wiatr, objął ją mocniej, pozwalając, aby łzy zmoczyły mu koszulkę na wysokości jej twarzy.
Dodaj komentarz