9. Ktoś nowy


29 czerwca 2019, 00:27

      Drzwi wejściowe trzasnęły i Michalina została sama. Adam, który na jej prośbę nie odwołał spotkania z przyjaciółmi, do końca próbował namówić córkę na wspólne wyjście, ale ona była nieugięta. Chwilę po tym, jak auto mężczyzny zniknęło za zakrętem głównej drogi, dziewczyna zarzuciła na siebie ulubioną bluzę z kapturem, wzięła mp3 i wyszła z domu.
      Nogi same zaniosły ją pod budynek hali sportowej, który opuściła kilka godzin wcześniej, obracając w dłoniach, przepustkę z nazwą stanowiska i drużyny, dla której niedługo miała zacząć pracę. To właśnie wtedy, w pewnej odległości od budynku dostrzegła niewielki park, który teraz zamierzała odwiedzić.
      Park nie wyglądał na nowy, musiał istnieć w tym miejscu od wielu lat, na co wskazywały zaniedbane chodniki, nieprzycięte krzewy i zdemolowane ławki, jej jednak to nie przerażało. Wiedziała, że w takim miejscu będzie mogła spędzić nawet i kilka godzin z dala od rozkrzyczanych dzieciaków i zakochanych par.
      Michalina od dziecka lubiła takie zapomniane miejsca. W towarzystwie zdziczałej przyrody czuła się swobodna i spokojna, a dzięki panującej w takich miejscach ciszy mogła się skupić i poskładać myśli.
      Adrian opuścił swoje mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Był wściekły na swoich przyjaciół, a jednocześnie współlokatorów, którzy postanowili bez jego wiedzy zorganizować sobie imprezę.
      Brunet nie miał nic przeciwko domówce, on też lubił się bawić, ale Marek i Dawid, z którymi przyjaźnił się od dziecka i od ponad roku wynajmował mieszkanie, balowali za często jak na jego spokojny, ułożony charakter, w dodatku brunetowi nie do końca odpowiadało zaproszone na imprezę towarzystwo.
      Michalina nawet nie zauważyła, że nie jest już w parku sama. Pogrążona w swoich rozmyślaniach, nie dostrzegła wysokiego chłopaka, który zajął miejsce nieopodal i uważnie jej się przyglądał.
      Adrian siedział na jednej z ławek, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Bał się, że zbyt głośnym zachowaniem spłoszy swoją niespodziewaną towarzyszkę. Dziewczyna zaintrygowała go od pierwszej chwili kiedy na nią spojrzał i nie chodziło tu o jej urodę, chociaż tej nie można jej było odmówić.
      Brunet doskonale zdawał sobie sprawę, że w starym, zaniedbanym parku nigdy nie jest sam i o ile w dzień miejsce było całkiem bezpieczne, nocą można było się tu natchnąć na różnego rodzaju towarzystwo, zaczynając od lokalnej, zbuntowanej młodzieży, poprzez pijaczków i bezdomnych, aż do narkomanów, jednak dziewczyna, którą dostrzegł, nie pasowała do żadnej z tych grup. W jego oczach była zwykła dziewczyna, która podczas zwiedzania miasta, przypadkowo trafiła w to miejsce i postanowiła odpocząć od nieznośnego, nawet w godzinach wieczornych upału.
      Spodobała mu się właściwie od razu. Była ładna, dobrze ubrana, a bijąca od niej tajemniczość, tylko podsycała jego fascynacje, bał się jednak do niej podejść.
      Adrian nigdy nie był szczególnie śmiałym chłopakiem, a już kompletnie tracił głowę, kiedy na jego drodze stawała kobieta, w dodatku taka, która była w jego typie. Mimo że nie był głupi i nudny, przy ładnych dziewczynach zachowywał się jak cofnięty w rozwoju.
      Dźwięk nadchodzącego SMS-a wyrwał Michalinę z zamyślenia. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon, odblokowała go i z uśmiechem odebrała wiadomość od Kamila.
[Hej. Gratuluj przyjęcia do drużyny! :)
Widziałem na fb...
Cieszę się, że wracasz do sportu i internetu....
Czemu nic nie powiedziałaś?
Ps. Ewa przesyła buziaki: *: *]
      Wiadomość od Kamila dodała dziewczynie otuchy. Od razu poczuła się lepiej, wiedząc, że je przyjaciel nie ma nic przeciwko jej współpracy z nową drużyną, w dodatku z tą, z która od lat toczyli zaciekłą rywalizację.
      Dziewczyna cieszyła się, wiedząc, że mimo jej początkowych obaw, Kamil nadal będzie jej przyjacielem.Bez chwili zwłoki odpisała szatynowi, po czym schowała telefon do kieszeni.
[Siema. Dziękuje:* Ja też się ciesze i przepraszam, że nie dałam znać.

Bałam się trochę. Zadzwonię później na Skype, to pogadamy,

bo teraz robię rozpoznanie terenu XD. Też ją ucałuj:*]
      Ich spojrzenia spotkały się, kiedy dziewczyna sięgnęła po mp3, aby zmienić muzykę. Widok wysokiego, szczupłego chłopaka wpatrzonego w nią jak w obraz, sprawił, że poczuła niepokój.
      Nie miała pojęcia na kogo może trafić, starym zaniedbanym parku, z dala od ludzi. Miejsce wyglądała na takie, w którym można spodziewać się nawet seryjnego mordercy, a fakt, że zmrok jeszcze nie zapadł, wcale nie dodawał jej otuchy.
      Adrian podniósł się z miejsca i szybkim krokiem nie odrywając od niej wzroku, ruszył w kierunku dziewczyny. Widział, jak z każdym krokiem, jej ciało napina się gotowe do ucieczki. Uśmiechną się wiec, licząc, że w ten sposób rozluźni atmosferę i brunetka jednak zdecyduje się pozostać na swoim miejscu.
      Poznała go, dopiero kiedy się do niej zbliżył, a jego twarz rozjaśnił uśmiech i natychmiast przestała się bać. Znała chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że nie zrobi jej krzywdy. Kto jak kto, ale Adrian Szulc nie był w stanie nikogo skrzywdzić, dlatego też nie uciekła, a jedynie z uśmiechem oczekiwała, aż do niej podejdzie.
      Brunet, nie bardzo patrzył pod nogi, całą jego uwagę pochłaniała, dziewczyna, która odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech, w rezultacie czego, trasę zakończył nie obok ławki, na której siedziała, a na metalowej, pordzewiałej tablicy informacyjnej, na którą wpadł z takim impetem, że siła uderzenia, powaliła go na plecy.
      Michalina poderwała się z ławki i nawet się nie zastanawiając, ruszyła chłopakowi na pomoc.
      -Wszystko w porządku?-Zapytała przejęta, wyciągając do niego dłoń.
      -Żyję. Dzięki.-Odparł, chwytając jej rękę. Dziewczyna pomogła mu się podnieść.
      -Sorry, że cię nie ostrzegłam, ale myślałam, że widzisz ten słup.
      -Patrzyłem na coś innego. Sierota ze mnie.
      -Daj spokój, każdemu mogło się zdarzyć, chociaż myślę, że powinien cię zobaczyć lekarz. Paskudnie to wygląda.-Powiedziała, dotykając siniaka na jego czole, chociaż ta czynność wymagała od niej stawania na palcach, ponieważ brunet był od niej o głowę wyższy.Mimo że dotyk Michaliny był całkiem przyjemny, brunet skrzywił się z ból.
      -Daj spokój, to nic takiego, jak mówi moja mama, do wesela się zagoi.-Powiedział mimo bólu, siląc się na uśmiech.
      -Jestem Adrian.-Dodał, wyciągając do niej dłoń.
      Brunetka zawahała się szczerze zdziwiona. Była pewna, że Adrian wie, kim jest i dlatego postanowił do niej podejść. Nigdy nie podejrzewałaby, że ten spokojny, nieśmiały chłopak, znajdzie w sobie odwagę, aby nawiązać rozmowę z obcą dziewczyną, w dodatku w tak dziwnym miejscu. Po chwili zastanowienia uścisnęła jego dłoń, postanawiając nie wyprowadzać go z błędu.
      -Miśka, to znaczy Michalina. Może usiądziemy?-Zaproponowała, obawiając się, że uderzenie mogło być silniejsze, niż chłopak to odczuwał.
      -Mam lepszy pomysł, to miejsce może i jest piękne, ale nocą robi się niebezpieczne, poza tym w pogodzie mówili coś o burzy, może lepiej przeniesiemy się w inne miejsce.
      -No nie wiem, nie znam cię. Nie jestem przekonana czy nie masz jakiś złych zamiarów.
      -Dziewczyno, uwierz, gdybym je miał, już bym je wprowadził w czyn, tutaj nikt by ci nie pomógł. To jak, idziemy?
      -Gdzie?
      -W krzakach już jesteśmy, więc ta opcja odpada, ale obok hali jest fajna cukiernia.
      -Zapraszasz mnie na randkę, chociaż mnie nie znasz.
      -Fakt, to ty powinnaś zaprosić mnie.-Odparł zaczepnie, tonem, którego sam nie rozpoznawał. Michalina uśmiechnęła się filuternie.
      -Ja? Ciebie? A to z jakiego powodu.
      -Jestem ranny i to przez ciebie?
      -Nie przeze mnie tylko, słupa. Trzeba było patrzeć pod nogi.
      -Patrzyłbym, gdybym mógł, ale tak się składa, że nie miałem takiej możliwości, bo gapiłem się na ciebie.
      -Jeden zero dla ciebie, choć już, napijemy się tej kawy.-Odparła rozbawiona jego słowami i zaskoczona śmiałością.
      Adrian sam był zaskoczony swoim zachowaniem. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się tak otwarcie rozmawiać, z dziewczyną, która mu się podobało, w dodatku zachowując przy tym pewność siebie. Mimo że właściwie nic o niej nie wiedział, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że znają się od lat.
      Kawiarnia, która wskazał Adrian od razu przypadła Michalinie do gustu. Mała, przytulna, urządzona w ciepłych kolorach, serwująca przepyszny sernik i całkiem niezłą kawę z listkami mięty. Michalina piła ją pierwszy raz, ale gdy tylko przyjemnie ciepły, a jednocześnie orzeźwiający płyn dotknął jej ust, wiedziała, że stanie się jednym z jej ulubionych, podobnie jak miejsce, w którym był serwowany.
      -Mogę cię o coś zapytać?-Adrian rozpoczął rozmowę. W jego czekoladowych oczach błyszczała ciekawość.
      -Słucham, ale ostrzegam, nie gadam o seksie i swojej bieliźnie.
      -Boże dziewczyno, na jakich facetów ty trafiasz?
      -Na dupków niestety.-Odparła, siląc się na żart, ale ukucie żalu w sercu zignorowała z ogromnym trudem.
      -Ja do takich nie należę, mówią o mnie równy gość, ale wróćmy do ciebie. Skąd się wzięłaś w tym parku?
      -Przyszłam. Spodobał mi się, zawsze lubiłam takie miejsca.
      -Nie bałaś się, miejscowi raczej się tam nie zapuszczają, to teren dość szemranego towarzystwa.
      -Czyli jesteś albo kryminalistą, albo żulem, albo narkomanem. Wybieraj. A, b czy c?
      -D, lubię to miejsce, dobrze mi się tam myśli, a dzisiaj wyjątkowo potrzebowałem spokoju, moi współlokatorzy zorganizowali imprezę. To już druga w tym tygodniu.
      -Nie lubisz domówek?-Zapytała zdziwiona.
      -Lubie, ale z umiarem.-Wyjaśnił, uśmiechając się. Michalina musiała przyznać, że miał bardzo ładny uśmiech.
      -Nie jesteś stąd prawda?-Adrian zmienił temat.
      -Nie, a właściwie to już jestem. Wczoraj przyjechałam.
      -Na długo?
      -Chyba na zawsze.
      -Serio? Co cię tu przywiodło, ludzie raczej stąd uciekają.
      -Widać nie wszyscy.
      -Czyli dlaczego tu jesteś? Szkoła, praca, a może miłość?
      -Wszystkiego po trochu, ale zdecydowanie początkiem była miłość, dla niej tu przyjechałam.
      -I twój chłopak nie będzie zazdrosny, że randkujesz z innym?-Puścił do niej oko, chociaż w głębi serca poczuł zawód.
      -To nie randka, nie umawiam się z obcymi, a nawet gdyby była, nie może być zazdrosny, bo go nie mam. Nie przyjechałam tu z powodu chłopaka, tylko ojca. Przyjechałam, bo mój tata tu mieszka.
      -Serio? Może go znam? Kto to taki?
      -Za dużo chcesz wiedzieć. Może kiedyś ci powiem.-Odparła tajemniczo. Doskonale wiedziała, że jeśli zdradzi, kim jest jej ojciec, cała mistyfikacja przepadnie.
      -Czyli przyjechałaś do ojca i co teraz? Co zamierzasz robić?
      -Od poniedziałku zaczynam pracę, ale też ci nie powiem jaką.
      -Strasznie tajemnicza jesteś.-Zauważył.
      -Nie wszystko na raz. Jakbyśmy byli na randce, to może bym ci powiedziała, ale nie jesteśmy.
      -Dobra, wiem już, że mieszkasz z tatą i zamierzasz niedługo zacząć pracę, a czy oprócz tego masz jakieś plany.
      -Chyba jak każdy w moim wieku, chce pójść na studia, a potem sama jeszcze nie wiem.
      -Wybrałaś już kierunek?
      -Ratownictwo medyczne. Złożyłam papiery na tutejszą uczelnię, czekam teraz na wynik.
      -Też studiuje ratownictwo, to oblegany kierunek.
      -Wiem, ale staram się spać spokojnie. Zawsze mogę próbować w innym mieście, chociaż wolałabym się nie przeprowadzać kolejny raz.-Przyznała.
      -Często się przeprowadzasz?
      -Nie, teraz był pierwszy raz, ale serio mi wystarczy, kartonowe puda będą mi się śnić po nocach, jak bliskim Hanki Mostowiak.-Zażartowała. Adrian ponownie, się uśmiechną. -Mojemu tacie chyba też. Jest co prawda stąd, ale nie zawsze tu mieszkał.
      -A twoja mama? W ogóle o niej nie wspominasz? Zadowolona z przeprowadzki?
      -Nie wiem.-Odparła sucho. Wiedziała, że takie pytanie w końcu padnie, ale kiedy już je usłyszała, ból w sercu, znowu stał się nieznośny.
      -Nie mogła przyjechać ze mną.
      -Nie chciała?
      -Nie żyje, zmarła ponad rok temu.
      -Przepraszam.-Wyjąkał zakłopotany. Nie miał zamiaru zranić dziewczyny i chociaż nie zrobił tego celowo, miał wyrzuty sumienia.
      -Nie musisz. Przecież nie wiedziałeś, nie mam tego wytatuowanego na czole.
      -Mimo wszystko głupio mi.
      -Daj spokój, ludzie umierają codziennie. Powiedz mi lepiej coś o sobie, bo wiem tylko, co studiujesz, a poza studiami robisz coś jeszcze?
      -Nic specjalnego. Gram w siatkówkę.
      -Serio? W gimnazjum grałam w szkolnej drużynie, uwielbiam ten sport, ale niestety kontuzja nie pozwoliła mi kontynuować gry. Do dziś bardzo tego żałuje, ale nic na to nie poradzę. Grasz amatorsko, czy zawodowo?
      -Należę do lokalnej drużyny. Bierzemy udział w turniejach, ale ciężko to nazwać grą zawodową. Liga światowa raczej kontraktu ze mną nie podpisze, ale też jest nieźle, amatorska liga mi zupełnie wystarcza.-Przyznał. -Nawet nie myślę o zawodowstwie. Nie kręci mnie wielka pompa i cały ten blichtr. Kibicuje naszym chłopakom, ale nie zamieniłbym się z nimi.-Dodał.
      Słowa Adriana zaimponowały dziewczynie. Michalina była jednocześnie zdziwiona, nie sądziła, że trafi na chłopaka, który nawet skrycie nie marzy o zawodowej grze.      Nawet Kamil, chociaż się do tego nie przyznawał, w głębi serca marzył o powołaniu do reprezentacji.Brunetka nie widziała nic złego w marzeniach, a nawet próbie ich realizacji, przez lata obracała się w towarzystwie siatkarzy amatorów i wiedziała jak wielu z nich, wiąże całe swoje życie z tym sportem. Niektórym udawał się nawet wbić do ligi zawodowej, ale zazwyczaj kończyli w mało ważnych drużynach, tylko kilku miało szczęście zaistnieć w tym środowisku, a nawet wystąpić w meczach reprezentacyjnych, jednak Michalina żadnego z nich nie miała okazji poznać, bo kiedy oni zmieniali swoje życie, ona dopiero je zaczynała.
      -O czym myślisz?-Zapytał
      -O niczym ważnym. Z daleka jesteś?
      -Nie, mam do rodzinnego domu dwadzieścia kilka kilometrów, moi rodzice i młodszy brat mieszkają na wsi, a starsza siostra, kilka lat temu wyjechała do Holandii do pracy i tam już została. Ma męża, córkę, swój dom, ja wylądowałem tutaj, przynajmniej na czas nauki, a potem się zobaczy. A ty? Masz rodzeństwo?
      -Nie. Jestem jedynaczką.
      -Podobno jedynaczki są wredne i rozpuszczone.
      -A wysocy mężczyźni mają małe przyrodzenia.-Odpowiedziała, widząc jak, na twarzy chłopaka pojawia się rumieniec wstydu.
      -Bym ci pokazał, ale słabo się znamy.-Powiedział, złośliwie się uśmiechając.
      -Mój tata mówi, że wszystko można nadrobić.-Odbiła piłeczkę, zdziwiona tym, z jaka łatwością dała się wciągnąć we flirt z chłopakiem. Po tym, co przeszła z Mackiem, nie miała zamiaru wchodzić w kolejny związek i nawet o tym nie myślała, Adrian jednak wydał jej się całkiem sympatycznym, ciepłym facetem, w którego towarzystwie czuła się całkiem nieźle, wiedziała jednak, że oprócz jednoznacznej rozmowy i zaczepnych gestów, nie szybko będzie w stanie pomyśleć o chłopaku inaczej niż jak o dobrym koledze.
      -O cholera, już po dwudziestej drugiej.-Zauważyła, spoglądają na wiszący na ścianie zegara, w formie filiżanki, po czym sięgnęła po telefon. Ten jednak był rozładowany.
      -Powinnam już wracać do domu, tata na pewno się martwi, jeszcze gotów zawiadomić policje, nie chce, aby szukało mnie całe miasto, poza tym obiecałam przyjacielowi, że do niego zadzwonię. Muszę lecieć.-Skinęła palcem na kelnera, sięgając do kieszeni po pieniądze.
      -Daj spokój, ja zapłacę.-Powstrzymał ją, -Rachunek poprosimy.-Zwrócił się do kelnera. -Poczeka na mnie chwilę, zapłacę i odprowadzę cię do domu, nie mogę pozwolić, żebyś sama wracał do domu o tej porze. Na zewnątrz jest ciemno.
      -Nie boje się ciemności i nie mieszkam daleko. Poradzę sobie.
      -Chcesz się mnie pozbyć? Ranisz moje serce.
      -Jejku, jaki ty marudny jesteś, no dobra dam się odprowadzić do domu, ale pod jednym warunkiem.
      -Jakim?-
      -Na nic nie wejdziesz. Moje serce nie wytrzyma kolejnej kawy.
      -Zawsze możemy wypić herbatę, ale zgoda. Jeśli w coś wejdę, stawiam kolację.
      -Skąd wiesz, że chciałabym z tobą zjeść kolacja?
      -A nie chcesz?-Zapytał, robiąc przy tym zbolałą minę, ale po chwili się uśmiechną. -W takim razie zabiorę cię na drinka albo do kina. Może być też spacer.-Dodał.
      Michalina spojrzała na niego, ironicznie przewracając oczami.-Czemu musiałam trafić na wariata?-Zapytała sama siebie.
      -Bo może swój swego zawsze pozna.
      -Chodźmy już.
      Szli powoli, rozmawiając o wszystkim i o niczym, ale żadnemu droga się nie dłużyła. Oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie i oboje z każdym kolejnym krokiem nabierali pewności, że chcą kontynuować swoją znajomość, chociaż każde z nich inaczej widziało ciąg dalszy.
      Adrian nie ukrywał, że dziewczyna wpadła mu w oko, a ponieważ czuł się przy niej bardzo swobodnie, pozwalał sobie na coraz śmielszy podryw.
      Michalina nie była obojętna na zachowanie bruneta, chociaż jej odpowiedzi nie były tak śmiałe. Dziewczyna podjęła flirt, jednak starała się zachować dystans. Nie chciała chłopaka do siebie zrazić, ale jednocześnie nie chciała, aby wyobrażał sobie zbyt wiele. Jej złamane serce, które nie miało czasu się zabliźnić, nadal krwawiło, a sprawa z Maćkiem i Anną, rzuciła się cieniem na jej życie. Wszystko było zbyt świeże i zbyt bolesne, aby mogła o tym zapomnieć i poddać się chwili.
      -Mieszkam w tym bloku. Dziękuje za miły wieczór.-Powiedziała, podchodząc pod drzwi swojej klatki.
      -Ja również, świetnie się bawiłem w twoim towarzystwie, chciałbym to kiedyś powtórzyć, ale na nic nie wpadłem, więc chyba z kolacji nici.
      -Możemy się jakoś dogadać.
      -To znaczy, że chcesz się jeszcze ze mną spotkać?
      -Dlaczego nie. Fajny z ciebie facet, ale teraz muszę już iść.
      -Poczekaj, podaj, chociaż jakiś numer, zadzwonię, umówimy się na jakiś termin.
      -Wiesz, myślę, że to nie będzie konieczne. Spotkamy się, prędzej niż myślisz.-Powiedziała z tajemniczą miną.
      -Kiedy i gdzie?
      -Powiedzmy, że to będzie niespodzianka, gruba niespodzianka. Dobranoc Adrian.-Dodała i zanim zdążył otworzyć usta, zniknęła za drzwiami do klatki schodowej.
         Brunet był w szoku. Zachowanie Michaliny zrobiło na nim piorunujące wrażenie. Przez kilka minut stał pod klatka, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, a ni wykonać ruchu. W końcu jednak czując rozczarowanie, odwrócił się napięcie i ze spuszczoną głową ruszył w kierunku swojego mieszkania. Był pewien, że brunetka zabawiła się jego kosztem, a obietnica spotkania niespodzianki była tylko wymówka.
      -Głupi jesteś!-Prychną pod nosem, przyspieszając kroku. Chciał jak najszybciej oddalić się z miejsca swojego upokorzenia.
      -Przepraszam!-Krzykną, czując opór. Siniak pozostały po spotkaniu ze słupem znowu zabolała. Chłopak podniósł wzrok. Jego ofiarą okazała się przydrożna latarnia.
      -Niech to szlag.-Przeklął, rozcierając bolące czoło i jeszcze bardziej rozżalony ruszył w dalszą drogę, gorzko śmiejąc się w duchu, ze swojej głupoty.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz