Archiwum 02 lipca 2019


12. Nie będzie łatwo.
02 lipca 2019, 12:50

      Michalina weszła na hale pewnym krokiem, starając się nie zwracać uwagi na miny siatkarzy.
      Adam odczekał chwilę i gdy dziewczyna stanęła u jego boku, zaczął przemowę.
      -Panowie, to jest Michalina, moja córka, kilku z was miało już okazję poznać ją przy okazji jej współpracy z inną drużyną, w tym sezonie Miśka zasili nasze szeregi, przejmie pałeczkę po odchodzącym z klub Jurku. Od dzisiaj będzie waszym nowym technicznym. Przyjmijcie ją tak ciepło, jak zrobił to klub, mam nadzieje, że wasza współpraca będzie przebiegać pomyślnie. Zostawię was teraz na chwilę samych, Michalina opowiedziała chłopakom o sobie i sprawdź obecność, wracam za kwadrans.-Polecił i opuścił halę.
      -Witam wszystkich, jak powiedział trener, mam na imię Michalina i będę waszym technicznym. Na tej pozycji pracuje od trzech lat, nie licząc rocznej przerwy, związanej ze sprawami osobistymi. Zanim jednak zasypiecie mnie pytaniami, chciałabym poznać tych z was, których do tej pory nie miałam okazji poznać. Sprawdzę teraz obecność, proszę, żeby każdy z was powiedział coś o sobie. -Bielecki Dawid?
      -To ja.- Szatyn stojący najbliżej Szulca podniósł rękę
      -Miło mi, od ilu lat grasz w drużynie?
      -Od samego początku, jakieś pięć lat.
      -Jak mam się do ciebie zwracać? Po imieniu czy masz jakiś pseudonim.
      -Chłopaki mówią na mnie Biały, ale ty możesz mówić nawet kochanie.-Odparł, uśmiechając się łobuzersko.
      -Zapamiętam.-Odparła, również się uśmiechając. -Czarnecki Arkadiusz?-Przeszła do chłopaka Alicji.
      -To ja, nie mam ksywy, jestem po prostu Arek i tez gram w drużynie od początku.
      -Kto następny? Dawidziuk Filip, obecny?
      -Jestem. Też gram od początku.-Powiedział, wysoki rudzielec, o dużych zielonych oczach.
      -To teraz Fornal Mikołaj?
      -To ja, w drużynie od początku, wołają na mnie Miki, ale my się już chyba znamy. Miło cię widzieć.
      -Ciebie również. -Odparła krótko i przeszła do następnego nazwiska. -Ignaciuk Marek? Który to z was?
      -Ja.-Niewysoki blondyn uniósł dłoń. -Też nie mam ksywy, gram od roku. Miło mi poznać córkę trenera.
      -Mi również.
      -Kłosowski Natan?-Zapytała, czując, że lista nazwisk staje się coraz krótsza, a dwa nazwiska, których omówienia bała sie najbardzej, zbliżały się nieuchronnie.
      -To ja.-Siedzący na ławce rezerwowych chłopak, staną na baczność. -W drużynie od roku, nie mam ksywy.
      -Spocznij żołnierzu.-Poleciła z uśmiechem. Szatyn zajął miejsce.
      -Mierzejewski Marcin.-Powiedziała, siląc się na zachowanie spokoju. Miała nadzieje, że szybko przebrnie przez rozmowę z nim, ale chłopak nie odezwał się słowem.
      -Mierzejewski? Co się nie odzywasz, przecież widze, że jesteś.
      -To postaw ptaszka i dawaj dalej.-Prychną, wcale nie ukrywając swojej niechęci.
      -Powiesz coś o sobie, czy jesteś już taką gwiazdą, że nie musisz.
      -Po co, przecież wszyscy wiedzą, kim jestem. Nie muszę się przedstawiać.-Złośliwy uśmiech nie znikał z jego twarzy.
      -Niby tak, ale nie bardzo mogę wpisać w papiery dupek od zawsze.-Powiedziała spokojnie, patrzą c na niego ironicznie.
      -Wypraszam sobie. Twoje uwagi nie są profesjonalne.
      -Za to twoje są, weź chłopie nie gwiazdorz, bo nie mam dla ciebie czasu, a jak ci coś nie pasuje, tam są drzwi. Ochłoń i wróć.
      -Wiesz, że nie muszę cię słuchać. Jesteś tylko córka trenera.
      -A ty tylko podrzędnym siatkarzyną z wybujałym ego. Ja wiem, że ty nie lubisz, jak baba tobą rządzi, ale to nie jest koncert życzeń, a ty nie jesteś pępkiem świata, zachowuj się jak inni, albo wyjdź. Nie zamierzam cię traktować jak gwiazdy, którą nie jesteś, nie wierz we wszystko, co ci mówią fanki, one też kłamią. -Powiedziała i jak gdyby nigdy nic, przeszła do następnej osoby, zanim Marcin otworzył usta.
      -Adrian Szulc?-Zapytała, ale i tym razem odpowiedziała jej cisza. Brunet stał nieruchomo, wpatrując się w nią, jak w obraz z szeroko otwartymi ustami.
      -To chyba zaraźliwe.-Powiedziała, po czym podeszła do chłopaka i zamknęła mu usta.
      -Jeszcze muchę połkniesz.-Powiedziała na głos, po czym wspięła się na palce i wyszeptała wprost do jego ucha.
      -Niespodzianka Szulc. Przecież obiecałam.-Zapewniła, wyprostowała się i wróciła na swoje miejsce. -To jak Adrian, odezwiesz się czy nie.
      -Adek, mówią na mnie Adek, w drużynie jestem od dwóch lata. Wiesz, że cię zamorduje?
      -Wiem.-Odparła, uśmiechając się do niego. -Ale to później. Kto nam został? Woźniak Bartosz?
      -To ja, w drużynie od pół roku, chłopaki mówią na mnie Woźny.
      -Czyli mamy już wszystkich. Dobrze, czy ktoś ma jakieś pytania?- Zapytała. Dawid natychmiast podniósł rękę.
      -Słucham?
      -Masz chłopaka, bo jak nie to Adek, chętnie to zmieni.-Powiedział, ale zanim Michalina zdążyła odpowiedzieć, brunet zdzielił go po głowie butelka.
      -Bez takich Szulc, a ty.-Zwróciła się do Dawida. -Masz jakieś inne pytania.
      -Pytania to nie, ale jak Szulc nie odpowiada, to ja chętnie go zastąpię.
      -Ja pieprze?-Mierzejewski nie wytrzymał adorowania dziewczyny. -Może od razu się jej oświadczcie. Serio ślepi jesteście czy jak, nie widzicie, co ona robi. To przebiegła małpa. Tatuś załatwił jej robotę i ma się nie wiadomo za co.
      -Hamuj się Mierzejewski.-Upomniała. -Jeszcze jedna taka uwaga i nie ręczę za siebie.
      -I co zrobisz, poskarżysz się na mnie ojcu, czy zarządowi?
      -Nie będę musiała. Już raz próbowałeś ze mną walczyć, przypomnieć ci jak to się skończyło. Raczej byś tego nie chciał. Więc zachowaj, chociaż odrobinę kultury osobistej i honoru, zanim stracisz go całkowicie. A teraz skoro energia cię rozpiera, na ziemie i dwadzieścia pompek.
      -Nie muszę słuchać twoich poleceń.
      -Masz racje, nie musisz, już ci mówiłam, gdzie są drzwi, gabinet szefa, wiesz, gdzie jest.
      -Nie jestem donosicielem.-Wysyczał.
      -Nie? A ja pamiętam coś innego. Słuchaj Mierzejewski, możesz mnie nie lubić, ale jesteśmy teraz w pracy, mojej pracy, więc nie utrudniaj życia mi i sobie. Na ziemie i grzejesz te pompki, reszta dziesięć okrążeń, a ja idę po trenera i spokój ma być.-Poleciła i wyszła z hali, trzaskając drzwiami.
      -Co to było?-Zapytał Filip, spoglądając na Marcina. -Znasz ją?
      -Zna i to całkiem dobrze, chociaż miło tego nie wspomina.-Zachichotał Mikołaj. -Powiem ci jedno, masz przegwizdane.
      -On? A co ja mam powiedzieć? Przecież to jest dziewczyna z parku! Teraz już wiem, dlaczego nic mi nie powiedziała. Kurwa, wpadła mi w oko córka trenera. Przecież on mnie zabije, jak się dowie.-Adrian był wyraźnie zrezygnowany. - Niech mnie ktoś uszczypnie, bo to chyba sen.
      -Jeśli już to koszmar i śnimy go we dwóch.-Powiedział Mierzejewski, przyjmując pozycje do pompek.
      Był wściekły. Nie miał ochoty współpracować z dziewczyną, która bardzo mocno nadepnęła mu na odcisk, ale doskonale wiedział, że nic nie może z tym zrobić. Nawet oficjalna skarga nic by nie zmieniła, Michalina miała bardzo dobre referencje, z doświadczenia wiedział, że przykłada się do swoich obowiązków, a funkcje technicznego traktuje bardzo poważnie, w dodatku jego niechęć do dziewczyny nie mogła być powodem do jej zwolnienia. Zarządca drużyny był osobą ostrą, ale też wyrozumiała i sprawiedliwą. Marcin zdawał sobie sprawę, że nawet to, że jest jednym z najlepszych zawodników, niczego nie zmieni. Michalina musiałaby popełnić poważny błąd, aby stracić posadę, a tego Mierzejewski się nie spodziewał.
      -Odpuść jej.-Mikołaj kucną obok kolegi. -Wiesz dobrze, że ona ma rację. Przynajmniej postaraj się zachowywać profesjonalnie, wiesz, że jeśli zrobisz coś przeciwko niej, zawieszą cię, albo wylecisz z drużyny. Postaraj się z nią dogadać. Chyba nie masz wyjścia.
      -Nie, ona mi nie odpuści.
      -Serio myślisz, że będzie się mścić.
      -A dziś co zrobiła?
      -Sorry stary, ale to ty zacząłeś i dobrze by było, gdybyś to zakończył.
      -Niedoczekanie, ta panna już dwa razy publicznie zrównała mnie z błotem.
      -Co zrobisz w takim razie?
      -Jeszcze nie wiem. Na początek będę się jej uważnie przyglądał, może noga sama się jej powinna, a wtedy się jej pozbędę. Raz na zawsze.
      -A jeśli to się nie uda?
      -To postaram się, żeby nie miała ze mną łatwo.
      -Źle robisz, daj sobie spokój.
      -Nie, nikt nie będzie mnie tak traktował, a już na pewno nie jakaś tam baba, nawet jeśli to córka trenera.-Powiedział, podnosząc się z ziemi, po czym dołączył do reszty drużyny. Mikołaj zaniepokojony słowami kolegi zrobił to samo.