Archiwum czerwiec 2019


10. Dwa spojrzenia
30 czerwca 2019, 09:46

      Michalina włożyła klucz do zamka, ale zanim go przekręciła, drzwi się otworzyły i na progu staną wyraźnie zdenerwowany Adam.
      -Michalina, do jasnej cholery, gdzieś ty była?! Dzwoniłem do ciebie chyba ze sto razy! Myślałem, że coś się stało. Wracam do domu, a ciebie nie ma, chciałem nawet na policje dzwonić! Wiesz, która jest godzina?!
      -Przepraszam tato. Poszłam na spacer i jakoś mi tak zeszło.
      -Nie mogłaś zadzwonić?
      -Myślałam, że wrócę przed tobą, a potem rozładował mi się telefon. Jak tylko się zorientowałam, wróciłam do domu. Naprawdę przepraszam, nie chciałam, żebyś się martwił.
      -Ale się martwiłem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. Ja wiem, że to małe miasto, ale jest już późno, a ty byłaś sama, to bardzo nieodpowiedzialne.
      -Nie byłam sama.-Odparła, zgodnie z prawdą.
      -Jak to nie byłaś sama?-Adam spojrzał na córkę z zaskoczeniem w oczach.
      -W parku przy hali, spotkałam chłopaka. Bardzo miło nam się rozmawiało, dlatego nie zwróciłam uwagi na godzinę.-Wyjaśniłam
      -Dziecko, czy ty się dobrze czujesz? Poszłaś sama do tego parku? Ty wiesz jacy ludzie tam przebywają?
      -Wiem, ale spokojnie. Nie siedzieliśmy tam do tej pory. Poszliśmy na kawę i ciastko do Eklerka.
      -Poszłaś z obcym chłopakiem, którego poznałaś w wylęgarni największych meneli w mieście na kawę? Czy ty myślisz? Przecież on mógłby ci zrobić jakąś krzywdę.-Adam nie mógł uwierzyć, że jego córka mogła postąpić tak nieodpowiedzialnie.
      -Po pierwsze w parku byłam w biały dzień, po drugie ten chłopak to żaden, jak to ująłeś menel, tylko normalny chłopak, po trzecie wcale nie jest obcy, chociaż on myśli zupełnie inaczej.
      -Miśka, ty coś piłaś, czy naćpana jesteś. Ja nie rozumiem, co ty do mnie mówisz?
      -Oj tatku. Ten chłopak, z którym spędziłam dzisiejszy wieczór to Adrian Szulc. Spotkaliśmy się w tym parku i od słowa do słowa poszliśmy na kawę.
      -Ty i Szulc? Odprowadził cię, chociaż do domu?
      -Pod same drzwi do klatki. Tato, ty wiesz, że on mnie nie poznał? Zapoznawał się ze mną, tak jakby mnie pierwszy raz na oczy widział.
      -Zdarza się. Jak zareagował, jak mu przypomniałaś, kim jesteś.
      -Nijak, bo mu nie powiedziałam.
      -A to niby dlaczego?
      -Sama nie wiem.-Michalina wzruszyła ramionami. -Po prostu uznałam, że tak będzie nam się lepiej rozmawiało i w sumie miałam rację, Szulc to miły, sympatyczny chłopak, naprawdę dobrze się czułam w jego towarzystwie.
      -Cieszę się, że miło spędziłaś wieczór, ale proszę cię córeczko, uważaj na siebie. Nie chciałbym, znowu patrzeć jak cierpisz. Wiem, że Adrian to miły chłopak, mam okazję z nim pracować i trochę zdążyłem go poznać, ale Maciej też wydawał się miły.
      -Tato proszę cię, nie wracajmy już do tego i nie martw się. Nie szybko przyprowadzę ci nowego zięcia. Jak na razie mam dość facetów i nie zamierzam się z nikim wiązać. To wszystko jest zbyt świeże i pewnie jeszcze długo będzie.
      -Ty go nadal kochasz prawda?
      -Tak, nie, nie wiem sama. Kochałam go, bardzo go kochałam, ale teraz sama nie wiem, co czuje. Tato, a czy ty kochasz jeszcze mamę?
      -Zawsze będę ją kochał, spędziliśmy ze sobą wiele lat, dzięki niej mam ciebie. W pewnym stopniu Anna zawsze będzie w moim życiu, ale pogodziłem się już z tym, co się stało. Miałem więcej czasu niż ty. Sama zobaczysz, że i tobie się to uda.
      -Może kiedyś. Tato przepraszam, ale pójdę się już położyć. Jestem zmęczona. Porozmawiamy jutro.
      -Dobrze. Dobranoc kochanie.
      -Dobranoc.-Odparła, kierując się na piętro. Chwilę później Adam usłyszał dochodzący z łazienki szum wody. Michalina brała prysznic.
      Adrian wszedł do mieszkania, zaskoczony panującą w nim ciszą. Był przekonany, że zorganizowana przez Dawida i Marka impreza potrwa do rana, a tymczasem z salonu dochodziły go jedynie strzępki rozmów. Zaciekawiony wszedł do pomieszczenia.
      -No siema stary.-Dawid szczerze ucieszył się na widok przyjaciela.
      -Dobrze, że jesteś. Grasz z nami?-Zapytał, wskazując leżącą na stole talię kart.
      -Balet trochę nie wypalił, ludzie nie wytrzymali tempa, więc postanowiliśmy usiąść do pokera.-Wyjaśnił, widząc pytające i lekko zdziwione spojrzenie bruneta.
      -To jak?
      -Rozdaj.-Odparł Adrian, siadając na podłodze. -Macie jeszcze jakieś piwo?-Zapytał po chwili. Marek bez słowa podał koledze piwo.
      -Powiesz nam, gdzie byłeś?-Zapytał Dawid.
      -Spacerowałem.
      -Po autostradzie?-Siedzący w fotelu Marcin, z którym Adrian grał w jednej drużynie, od razu zauważył siniaka na jego czole, a ponieważ od zawsze nie byli w najlepszych stosunkach, wykorzystał sytuacje, aby dogryźć koledze. -Pod tira wpadłeś?
      -Nie. Na słup.-Odparł brunet, przeczuwając, że jego wyznanie da Mierzejewskiemu pole do popisu.
      -Na słup? Jak można wejść na słup? Może ty ślepy jesteś?
      -Nie jestem ślepy, zagapiłem się po prostu. Tobie się to nie zdarza?
      -Nie. Ja patrze przed siebie jak idę. Nie rozglądam się na boki.
      -Jasne.-Prychną brunet. -Ty to w ogóle wszystko robisz najlepiej.
      -Może dlatego to ja jestem kapitanem naszej drużyny nie ty.-Zauważył blondyn.
      -Nażryj się tym!-Odparował brunet.
      -Chłopaki wyluzujcie się trochę. -Mikołaj wtrącił się w rozmowę chłopaków, zanim ta przerodziła się w kłótnie. Mimo że od wielu lat przyjaźnił się z Marcinem, lubił również Adriana, a ich ciągłe kłótnie były dla niego męczące.
      -Marek, weź skocz po jakiś lód dla Szulca, a ty się Mierzwa zamknij.-Polecił. -Słyszałeś, Adi się zagapił. Stary powiesz nam na co?-Zwrócił się do bruneta.
      -Na dziewczynę.-Przyznał Adrian, jednocześnie posyłając Mikołajowi pełne wdzięczności spojrzenie. -Wyobraźcie sobie, że spotkałam zajebistą laskę i to w tym parku pod halą. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale to zwykła, normalna dziewczyna, nie jakaś tam ćpunka czy coś. Chciałem do niej podejść i zagadać, no i jakoś tak niefortunnie wlazłem na starą tablicę informacyjną.
      -Ja pierdziele chłopie, te dziewczyny cię wykończą.-Zażartował Dawid.
      -Jakie dziewczyn?-Wtrącił Mierzejewski. -Przecież, każda normalna laska, widząc tego fajtłapę, zwiałaby, gdzie pieprz rośnie, ta pewnie też uciekła.
      -A właśnie, że nie uciekła. Pomogła mi wstać, a potem poszliśmy na kawę i było świetnie. Dawno z nikim mi się tak dobrze nie gadało. Nawet do domu ją odprowadziłem.
      -Ulala Szulc, no muszę przyznać, że mi zaimponiłeś teraz.-Marek wcisną przyjacielowi do ręki woreczek z lodem. -To kiedy następna randka?
      -Sęk w tym, że chyba nigdy.
      -Spławiła cię? A nie mówiłem! Szkoda jej się ciebie zrobiło, to się z tobą umówiła, a ty pewnie już w myślach pierścionek wybierałeś.-Zaśmiał się Marcin. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Adrian nie ma szczęścia do kobiet i właśnie uwagi na ich temat najbardziej go zabolą, szczególnie że sposób, w jakim mówił o nowo poznanej dziewczynie, wskazywał, że ta naprawdę zrobiła na nim wrażenie.
      -Weź, się Mierzejewski odwal. Nie masz co robić, to się czep swojej baby, puki ją masz, bo jak tak dalej pójdzie, to rogami będziesz sufity rysował.-Szulc odbił piłeczkę, uderzając kolegę w równie czuły punkt. Blondyn poczerwieniał ze złości.
      -Ty się od mojej Kaśki odczep! Zazdrościsz mi, bo ja mam dziewczynę, która mnie kocha, a ciebie nikt nie chcę!
      -Nie mam ci, czego zazdrościć. Zastanawiam się tylko, co taka fajna dziewczyna, robi z takim palantem tyle lat, ale mam nadziej, że w końcu przejrzy na oczy.-Odburkną, coraz bardziej poirytowany.
      -Zamknijcie się w końcu obaj!-Siedzący w kącie pokoju Arek nie wytrzymał wymiany zdań między swoimi kolegami drużyny i chociaż zwykle starał się nie brać udziału w ich kłótniach, tym razem postanowił działać. -Zamiast drzeć japy, lepiej byś Szulc opowiedział co z tą laską. Dała ci w końcu kosza czy jak, bo nie bardzo rozumiem.
      -No właśnie sam nie wiem. Niby wszystko było ok. Odprowadziłem ją pod blok, powiedziałem, że było miło, zaproponowałem nawet powtórkę, ona się zgodziła, a kiedy chciałem jej numer, powiedziała, że to nie będzie konieczne, bo i tak spotkamy się, prędzej niż myślę i zwiała. Może i ja nie jestem najlepszy w te klocki, ale serio świetnie mi się z nią rozmawiało i wydawało mi się, że jej ze mną też, dlatego nie bardzo wiedziałem jak się zachować i co myśleć, dlatego jak wracałem do domu, wlazłem w latarnię i poprawiłem to czoło.
      -Sierota.-Parskną Mierzejewski, ale nieprzyjemne spojrzenia kolegów skutecznie zamknęły mu buzię.
      -Dziwne.-Podsumował Marek. -Powiedziałbym nawet, że bardzo dziwne, ale ja na twoim miejscu bym to olał.
      -Tylko że ona naprawdę mi się spodobała. Miała w sobie to coś. Dawno nie spotkałem takiej dziewczyny.
      -No to zrób coś z tym.-Zachęcił Arek.
      -Ale niby co mam zrobić?
      -No przecież wiesz, gdzie mieszkasz.
      -I co w związku z tym, wiem tylko która klatka. Przecież nie będę wystawał pod jej blokiem, bo mnie jeszcze ktoś za jakiegoś zboczeńca weźmie.
      -Ciebie, to bardziej za desperata, a to nie jest karalne tylko żałosne. -Marcin nie zamierzał odpuścić.
      -Stary zejdź z niego.-Polecił Mikołaj. -Widzisz, że chłopak się zakochał. Ja wiem, że ty po siedmiu latach w związku możesz nie pamiętać, jak to jest, ale szanujmy się. Szulca trzeba pocieszyć nie dobić.
      -Dobra, już się słowem nie odezwę, ale pocieszajcie go sobie sami, dla mnie sprawa jest jasna.
      -A dla mnie nie.-Powiedział Dawid. -Laska dała się odprowadzić pod dom. Powiedziała ci nawet, że się spotkacie, dlaczego miałaby to robić, gdyby chciała cię spławić? Zresztą nie mieszkamy w stolicy, tutaj każdy zna każdego i raczej mało jest prawdopodobne, że uda jej się przed tobą ukryć. Nie łam się. Zobaczysz, że się w końcu spotkacie.
      -A jak nie?
      -To znaczy, że dziewczyna albo nie jest stąd, albo ma coś z głową. Zaufaj staremu przyjacielowi. Mam trochę więcej doświadczenia w tych sprawach niż ty.
      -Tak, dużo więcej.-Wtrącił Marek. -Od niego dziewczyny zazwyczaj uciekają rano.
      -Nie uciekają, tylko nie wytrzymują blasku mojej zajebistości.-Odparł szatyn, który od dawna uchodził za największego podrywacza w drużynie. Dziewczyny lgnęły do niego jak pszczoły do miodu, ale żadna nie zagrzał długo miejsca u jego boku.
      -Stary to nie zajebistość, to się nazywa stan trzeźwości.-Wtrącił Mikołaj.
      -Zgadzam się.-Dodał Arek. -Ja też bym wiał, gdybym się rano obudził przy takiej facjacie.-Zażartował.
      -A goncie się pantoflarze. Ja przynajmniej nie muszę baby pytać, czy mogę iść z kolegami na piwo.-Prychną, mając nadzieje, że w ten sposób dopiecze kolegom w związkach, ale ci, zamiast się oburzyć, wybuchnęli śmiechem.
      -Wznoszę toast za kobiety.-Powiedział Mikołaj. - I za Szulca, żeby w końcu wstąpił w progi klub pantofla.-Dodał, podnosząc w górę butelkę z piwem.
      -Za kobiety i Szulca.-Zawtórowały mu głosy kolegów, nawet Mierzejewski przyłączył się do toastu.
      -Nie łam się Adek.-Arek klepną bruneta w plecy. -Baby takie już są, nie zrozumiesz ich, więc nawet nie próbuj.-Polecił i cała szóstak wróciła do gry.

9. Ktoś nowy
29 czerwca 2019, 00:27

      Drzwi wejściowe trzasnęły i Michalina została sama. Adam, który na jej prośbę nie odwołał spotkania z przyjaciółmi, do końca próbował namówić córkę na wspólne wyjście, ale ona była nieugięta. Chwilę po tym, jak auto mężczyzny zniknęło za zakrętem głównej drogi, dziewczyna zarzuciła na siebie ulubioną bluzę z kapturem, wzięła mp3 i wyszła z domu.
      Nogi same zaniosły ją pod budynek hali sportowej, który opuściła kilka godzin wcześniej, obracając w dłoniach, przepustkę z nazwą stanowiska i drużyny, dla której niedługo miała zacząć pracę. To właśnie wtedy, w pewnej odległości od budynku dostrzegła niewielki park, który teraz zamierzała odwiedzić.
      Park nie wyglądał na nowy, musiał istnieć w tym miejscu od wielu lat, na co wskazywały zaniedbane chodniki, nieprzycięte krzewy i zdemolowane ławki, jej jednak to nie przerażało. Wiedziała, że w takim miejscu będzie mogła spędzić nawet i kilka godzin z dala od rozkrzyczanych dzieciaków i zakochanych par.
      Michalina od dziecka lubiła takie zapomniane miejsca. W towarzystwie zdziczałej przyrody czuła się swobodna i spokojna, a dzięki panującej w takich miejscach ciszy mogła się skupić i poskładać myśli.
      Adrian opuścił swoje mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Był wściekły na swoich przyjaciół, a jednocześnie współlokatorów, którzy postanowili bez jego wiedzy zorganizować sobie imprezę.
      Brunet nie miał nic przeciwko domówce, on też lubił się bawić, ale Marek i Dawid, z którymi przyjaźnił się od dziecka i od ponad roku wynajmował mieszkanie, balowali za często jak na jego spokojny, ułożony charakter, w dodatku brunetowi nie do końca odpowiadało zaproszone na imprezę towarzystwo.
      Michalina nawet nie zauważyła, że nie jest już w parku sama. Pogrążona w swoich rozmyślaniach, nie dostrzegła wysokiego chłopaka, który zajął miejsce nieopodal i uważnie jej się przyglądał.
      Adrian siedział na jednej z ławek, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Bał się, że zbyt głośnym zachowaniem spłoszy swoją niespodziewaną towarzyszkę. Dziewczyna zaintrygowała go od pierwszej chwili kiedy na nią spojrzał i nie chodziło tu o jej urodę, chociaż tej nie można jej było odmówić.
      Brunet doskonale zdawał sobie sprawę, że w starym, zaniedbanym parku nigdy nie jest sam i o ile w dzień miejsce było całkiem bezpieczne, nocą można było się tu natchnąć na różnego rodzaju towarzystwo, zaczynając od lokalnej, zbuntowanej młodzieży, poprzez pijaczków i bezdomnych, aż do narkomanów, jednak dziewczyna, którą dostrzegł, nie pasowała do żadnej z tych grup. W jego oczach była zwykła dziewczyna, która podczas zwiedzania miasta, przypadkowo trafiła w to miejsce i postanowiła odpocząć od nieznośnego, nawet w godzinach wieczornych upału.
      Spodobała mu się właściwie od razu. Była ładna, dobrze ubrana, a bijąca od niej tajemniczość, tylko podsycała jego fascynacje, bał się jednak do niej podejść.
      Adrian nigdy nie był szczególnie śmiałym chłopakiem, a już kompletnie tracił głowę, kiedy na jego drodze stawała kobieta, w dodatku taka, która była w jego typie. Mimo że nie był głupi i nudny, przy ładnych dziewczynach zachowywał się jak cofnięty w rozwoju.
      Dźwięk nadchodzącego SMS-a wyrwał Michalinę z zamyślenia. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon, odblokowała go i z uśmiechem odebrała wiadomość od Kamila.
[Hej. Gratuluj przyjęcia do drużyny! :)
Widziałem na fb...
Cieszę się, że wracasz do sportu i internetu....
Czemu nic nie powiedziałaś?
Ps. Ewa przesyła buziaki: *: *]
      Wiadomość od Kamila dodała dziewczynie otuchy. Od razu poczuła się lepiej, wiedząc, że je przyjaciel nie ma nic przeciwko jej współpracy z nową drużyną, w dodatku z tą, z która od lat toczyli zaciekłą rywalizację.
      Dziewczyna cieszyła się, wiedząc, że mimo jej początkowych obaw, Kamil nadal będzie jej przyjacielem.Bez chwili zwłoki odpisała szatynowi, po czym schowała telefon do kieszeni.
[Siema. Dziękuje:* Ja też się ciesze i przepraszam, że nie dałam znać.

Bałam się trochę. Zadzwonię później na Skype, to pogadamy,

bo teraz robię rozpoznanie terenu XD. Też ją ucałuj:*]
      Ich spojrzenia spotkały się, kiedy dziewczyna sięgnęła po mp3, aby zmienić muzykę. Widok wysokiego, szczupłego chłopaka wpatrzonego w nią jak w obraz, sprawił, że poczuła niepokój.
      Nie miała pojęcia na kogo może trafić, starym zaniedbanym parku, z dala od ludzi. Miejsce wyglądała na takie, w którym można spodziewać się nawet seryjnego mordercy, a fakt, że zmrok jeszcze nie zapadł, wcale nie dodawał jej otuchy.
      Adrian podniósł się z miejsca i szybkim krokiem nie odrywając od niej wzroku, ruszył w kierunku dziewczyny. Widział, jak z każdym krokiem, jej ciało napina się gotowe do ucieczki. Uśmiechną się wiec, licząc, że w ten sposób rozluźni atmosferę i brunetka jednak zdecyduje się pozostać na swoim miejscu.
      Poznała go, dopiero kiedy się do niej zbliżył, a jego twarz rozjaśnił uśmiech i natychmiast przestała się bać. Znała chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że nie zrobi jej krzywdy. Kto jak kto, ale Adrian Szulc nie był w stanie nikogo skrzywdzić, dlatego też nie uciekła, a jedynie z uśmiechem oczekiwała, aż do niej podejdzie.
      Brunet, nie bardzo patrzył pod nogi, całą jego uwagę pochłaniała, dziewczyna, która odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech, w rezultacie czego, trasę zakończył nie obok ławki, na której siedziała, a na metalowej, pordzewiałej tablicy informacyjnej, na którą wpadł z takim impetem, że siła uderzenia, powaliła go na plecy.
      Michalina poderwała się z ławki i nawet się nie zastanawiając, ruszyła chłopakowi na pomoc.
      -Wszystko w porządku?-Zapytała przejęta, wyciągając do niego dłoń.
      -Żyję. Dzięki.-Odparł, chwytając jej rękę. Dziewczyna pomogła mu się podnieść.
      -Sorry, że cię nie ostrzegłam, ale myślałam, że widzisz ten słup.
      -Patrzyłem na coś innego. Sierota ze mnie.
      -Daj spokój, każdemu mogło się zdarzyć, chociaż myślę, że powinien cię zobaczyć lekarz. Paskudnie to wygląda.-Powiedziała, dotykając siniaka na jego czole, chociaż ta czynność wymagała od niej stawania na palcach, ponieważ brunet był od niej o głowę wyższy.Mimo że dotyk Michaliny był całkiem przyjemny, brunet skrzywił się z ból.
      -Daj spokój, to nic takiego, jak mówi moja mama, do wesela się zagoi.-Powiedział mimo bólu, siląc się na uśmiech.
      -Jestem Adrian.-Dodał, wyciągając do niej dłoń.
      Brunetka zawahała się szczerze zdziwiona. Była pewna, że Adrian wie, kim jest i dlatego postanowił do niej podejść. Nigdy nie podejrzewałaby, że ten spokojny, nieśmiały chłopak, znajdzie w sobie odwagę, aby nawiązać rozmowę z obcą dziewczyną, w dodatku w tak dziwnym miejscu. Po chwili zastanowienia uścisnęła jego dłoń, postanawiając nie wyprowadzać go z błędu.
      -Miśka, to znaczy Michalina. Może usiądziemy?-Zaproponowała, obawiając się, że uderzenie mogło być silniejsze, niż chłopak to odczuwał.
      -Mam lepszy pomysł, to miejsce może i jest piękne, ale nocą robi się niebezpieczne, poza tym w pogodzie mówili coś o burzy, może lepiej przeniesiemy się w inne miejsce.
      -No nie wiem, nie znam cię. Nie jestem przekonana czy nie masz jakiś złych zamiarów.
      -Dziewczyno, uwierz, gdybym je miał, już bym je wprowadził w czyn, tutaj nikt by ci nie pomógł. To jak, idziemy?
      -Gdzie?
      -W krzakach już jesteśmy, więc ta opcja odpada, ale obok hali jest fajna cukiernia.
      -Zapraszasz mnie na randkę, chociaż mnie nie znasz.
      -Fakt, to ty powinnaś zaprosić mnie.-Odparł zaczepnie, tonem, którego sam nie rozpoznawał. Michalina uśmiechnęła się filuternie.
      -Ja? Ciebie? A to z jakiego powodu.
      -Jestem ranny i to przez ciebie?
      -Nie przeze mnie tylko, słupa. Trzeba było patrzeć pod nogi.
      -Patrzyłbym, gdybym mógł, ale tak się składa, że nie miałem takiej możliwości, bo gapiłem się na ciebie.
      -Jeden zero dla ciebie, choć już, napijemy się tej kawy.-Odparła rozbawiona jego słowami i zaskoczona śmiałością.
      Adrian sam był zaskoczony swoim zachowaniem. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się tak otwarcie rozmawiać, z dziewczyną, która mu się podobało, w dodatku zachowując przy tym pewność siebie. Mimo że właściwie nic o niej nie wiedział, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że znają się od lat.
      Kawiarnia, która wskazał Adrian od razu przypadła Michalinie do gustu. Mała, przytulna, urządzona w ciepłych kolorach, serwująca przepyszny sernik i całkiem niezłą kawę z listkami mięty. Michalina piła ją pierwszy raz, ale gdy tylko przyjemnie ciepły, a jednocześnie orzeźwiający płyn dotknął jej ust, wiedziała, że stanie się jednym z jej ulubionych, podobnie jak miejsce, w którym był serwowany.
      -Mogę cię o coś zapytać?-Adrian rozpoczął rozmowę. W jego czekoladowych oczach błyszczała ciekawość.
      -Słucham, ale ostrzegam, nie gadam o seksie i swojej bieliźnie.
      -Boże dziewczyno, na jakich facetów ty trafiasz?
      -Na dupków niestety.-Odparła, siląc się na żart, ale ukucie żalu w sercu zignorowała z ogromnym trudem.
      -Ja do takich nie należę, mówią o mnie równy gość, ale wróćmy do ciebie. Skąd się wzięłaś w tym parku?
      -Przyszłam. Spodobał mi się, zawsze lubiłam takie miejsca.
      -Nie bałaś się, miejscowi raczej się tam nie zapuszczają, to teren dość szemranego towarzystwa.
      -Czyli jesteś albo kryminalistą, albo żulem, albo narkomanem. Wybieraj. A, b czy c?
      -D, lubię to miejsce, dobrze mi się tam myśli, a dzisiaj wyjątkowo potrzebowałem spokoju, moi współlokatorzy zorganizowali imprezę. To już druga w tym tygodniu.
      -Nie lubisz domówek?-Zapytała zdziwiona.
      -Lubie, ale z umiarem.-Wyjaśnił, uśmiechając się. Michalina musiała przyznać, że miał bardzo ładny uśmiech.
      -Nie jesteś stąd prawda?-Adrian zmienił temat.
      -Nie, a właściwie to już jestem. Wczoraj przyjechałam.
      -Na długo?
      -Chyba na zawsze.
      -Serio? Co cię tu przywiodło, ludzie raczej stąd uciekają.
      -Widać nie wszyscy.
      -Czyli dlaczego tu jesteś? Szkoła, praca, a może miłość?
      -Wszystkiego po trochu, ale zdecydowanie początkiem była miłość, dla niej tu przyjechałam.
      -I twój chłopak nie będzie zazdrosny, że randkujesz z innym?-Puścił do niej oko, chociaż w głębi serca poczuł zawód.
      -To nie randka, nie umawiam się z obcymi, a nawet gdyby była, nie może być zazdrosny, bo go nie mam. Nie przyjechałam tu z powodu chłopaka, tylko ojca. Przyjechałam, bo mój tata tu mieszka.
      -Serio? Może go znam? Kto to taki?
      -Za dużo chcesz wiedzieć. Może kiedyś ci powiem.-Odparła tajemniczo. Doskonale wiedziała, że jeśli zdradzi, kim jest jej ojciec, cała mistyfikacja przepadnie.
      -Czyli przyjechałaś do ojca i co teraz? Co zamierzasz robić?
      -Od poniedziałku zaczynam pracę, ale też ci nie powiem jaką.
      -Strasznie tajemnicza jesteś.-Zauważył.
      -Nie wszystko na raz. Jakbyśmy byli na randce, to może bym ci powiedziała, ale nie jesteśmy.
      -Dobra, wiem już, że mieszkasz z tatą i zamierzasz niedługo zacząć pracę, a czy oprócz tego masz jakieś plany.
      -Chyba jak każdy w moim wieku, chce pójść na studia, a potem sama jeszcze nie wiem.
      -Wybrałaś już kierunek?
      -Ratownictwo medyczne. Złożyłam papiery na tutejszą uczelnię, czekam teraz na wynik.
      -Też studiuje ratownictwo, to oblegany kierunek.
      -Wiem, ale staram się spać spokojnie. Zawsze mogę próbować w innym mieście, chociaż wolałabym się nie przeprowadzać kolejny raz.-Przyznała.
      -Często się przeprowadzasz?
      -Nie, teraz był pierwszy raz, ale serio mi wystarczy, kartonowe puda będą mi się śnić po nocach, jak bliskim Hanki Mostowiak.-Zażartowała. Adrian ponownie, się uśmiechną. -Mojemu tacie chyba też. Jest co prawda stąd, ale nie zawsze tu mieszkał.
      -A twoja mama? W ogóle o niej nie wspominasz? Zadowolona z przeprowadzki?
      -Nie wiem.-Odparła sucho. Wiedziała, że takie pytanie w końcu padnie, ale kiedy już je usłyszała, ból w sercu, znowu stał się nieznośny.
      -Nie mogła przyjechać ze mną.
      -Nie chciała?
      -Nie żyje, zmarła ponad rok temu.
      -Przepraszam.-Wyjąkał zakłopotany. Nie miał zamiaru zranić dziewczyny i chociaż nie zrobił tego celowo, miał wyrzuty sumienia.
      -Nie musisz. Przecież nie wiedziałeś, nie mam tego wytatuowanego na czole.
      -Mimo wszystko głupio mi.
      -Daj spokój, ludzie umierają codziennie. Powiedz mi lepiej coś o sobie, bo wiem tylko, co studiujesz, a poza studiami robisz coś jeszcze?
      -Nic specjalnego. Gram w siatkówkę.
      -Serio? W gimnazjum grałam w szkolnej drużynie, uwielbiam ten sport, ale niestety kontuzja nie pozwoliła mi kontynuować gry. Do dziś bardzo tego żałuje, ale nic na to nie poradzę. Grasz amatorsko, czy zawodowo?
      -Należę do lokalnej drużyny. Bierzemy udział w turniejach, ale ciężko to nazwać grą zawodową. Liga światowa raczej kontraktu ze mną nie podpisze, ale też jest nieźle, amatorska liga mi zupełnie wystarcza.-Przyznał. -Nawet nie myślę o zawodowstwie. Nie kręci mnie wielka pompa i cały ten blichtr. Kibicuje naszym chłopakom, ale nie zamieniłbym się z nimi.-Dodał.
      Słowa Adriana zaimponowały dziewczynie. Michalina była jednocześnie zdziwiona, nie sądziła, że trafi na chłopaka, który nawet skrycie nie marzy o zawodowej grze.      Nawet Kamil, chociaż się do tego nie przyznawał, w głębi serca marzył o powołaniu do reprezentacji.Brunetka nie widziała nic złego w marzeniach, a nawet próbie ich realizacji, przez lata obracała się w towarzystwie siatkarzy amatorów i wiedziała jak wielu z nich, wiąże całe swoje życie z tym sportem. Niektórym udawał się nawet wbić do ligi zawodowej, ale zazwyczaj kończyli w mało ważnych drużynach, tylko kilku miało szczęście zaistnieć w tym środowisku, a nawet wystąpić w meczach reprezentacyjnych, jednak Michalina żadnego z nich nie miała okazji poznać, bo kiedy oni zmieniali swoje życie, ona dopiero je zaczynała.
      -O czym myślisz?-Zapytał
      -O niczym ważnym. Z daleka jesteś?
      -Nie, mam do rodzinnego domu dwadzieścia kilka kilometrów, moi rodzice i młodszy brat mieszkają na wsi, a starsza siostra, kilka lat temu wyjechała do Holandii do pracy i tam już została. Ma męża, córkę, swój dom, ja wylądowałem tutaj, przynajmniej na czas nauki, a potem się zobaczy. A ty? Masz rodzeństwo?
      -Nie. Jestem jedynaczką.
      -Podobno jedynaczki są wredne i rozpuszczone.
      -A wysocy mężczyźni mają małe przyrodzenia.-Odpowiedziała, widząc jak, na twarzy chłopaka pojawia się rumieniec wstydu.
      -Bym ci pokazał, ale słabo się znamy.-Powiedział, złośliwie się uśmiechając.
      -Mój tata mówi, że wszystko można nadrobić.-Odbiła piłeczkę, zdziwiona tym, z jaka łatwością dała się wciągnąć we flirt z chłopakiem. Po tym, co przeszła z Mackiem, nie miała zamiaru wchodzić w kolejny związek i nawet o tym nie myślała, Adrian jednak wydał jej się całkiem sympatycznym, ciepłym facetem, w którego towarzystwie czuła się całkiem nieźle, wiedziała jednak, że oprócz jednoznacznej rozmowy i zaczepnych gestów, nie szybko będzie w stanie pomyśleć o chłopaku inaczej niż jak o dobrym koledze.
      -O cholera, już po dwudziestej drugiej.-Zauważyła, spoglądają na wiszący na ścianie zegara, w formie filiżanki, po czym sięgnęła po telefon. Ten jednak był rozładowany.
      -Powinnam już wracać do domu, tata na pewno się martwi, jeszcze gotów zawiadomić policje, nie chce, aby szukało mnie całe miasto, poza tym obiecałam przyjacielowi, że do niego zadzwonię. Muszę lecieć.-Skinęła palcem na kelnera, sięgając do kieszeni po pieniądze.
      -Daj spokój, ja zapłacę.-Powstrzymał ją, -Rachunek poprosimy.-Zwrócił się do kelnera. -Poczeka na mnie chwilę, zapłacę i odprowadzę cię do domu, nie mogę pozwolić, żebyś sama wracał do domu o tej porze. Na zewnątrz jest ciemno.
      -Nie boje się ciemności i nie mieszkam daleko. Poradzę sobie.
      -Chcesz się mnie pozbyć? Ranisz moje serce.
      -Jejku, jaki ty marudny jesteś, no dobra dam się odprowadzić do domu, ale pod jednym warunkiem.
      -Jakim?-
      -Na nic nie wejdziesz. Moje serce nie wytrzyma kolejnej kawy.
      -Zawsze możemy wypić herbatę, ale zgoda. Jeśli w coś wejdę, stawiam kolację.
      -Skąd wiesz, że chciałabym z tobą zjeść kolacja?
      -A nie chcesz?-Zapytał, robiąc przy tym zbolałą minę, ale po chwili się uśmiechną. -W takim razie zabiorę cię na drinka albo do kina. Może być też spacer.-Dodał.
      Michalina spojrzała na niego, ironicznie przewracając oczami.-Czemu musiałam trafić na wariata?-Zapytała sama siebie.
      -Bo może swój swego zawsze pozna.
      -Chodźmy już.
      Szli powoli, rozmawiając o wszystkim i o niczym, ale żadnemu droga się nie dłużyła. Oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie i oboje z każdym kolejnym krokiem nabierali pewności, że chcą kontynuować swoją znajomość, chociaż każde z nich inaczej widziało ciąg dalszy.
      Adrian nie ukrywał, że dziewczyna wpadła mu w oko, a ponieważ czuł się przy niej bardzo swobodnie, pozwalał sobie na coraz śmielszy podryw.
      Michalina nie była obojętna na zachowanie bruneta, chociaż jej odpowiedzi nie były tak śmiałe. Dziewczyna podjęła flirt, jednak starała się zachować dystans. Nie chciała chłopaka do siebie zrazić, ale jednocześnie nie chciała, aby wyobrażał sobie zbyt wiele. Jej złamane serce, które nie miało czasu się zabliźnić, nadal krwawiło, a sprawa z Maćkiem i Anną, rzuciła się cieniem na jej życie. Wszystko było zbyt świeże i zbyt bolesne, aby mogła o tym zapomnieć i poddać się chwili.
      -Mieszkam w tym bloku. Dziękuje za miły wieczór.-Powiedziała, podchodząc pod drzwi swojej klatki.
      -Ja również, świetnie się bawiłem w twoim towarzystwie, chciałbym to kiedyś powtórzyć, ale na nic nie wpadłem, więc chyba z kolacji nici.
      -Możemy się jakoś dogadać.
      -To znaczy, że chcesz się jeszcze ze mną spotkać?
      -Dlaczego nie. Fajny z ciebie facet, ale teraz muszę już iść.
      -Poczekaj, podaj, chociaż jakiś numer, zadzwonię, umówimy się na jakiś termin.
      -Wiesz, myślę, że to nie będzie konieczne. Spotkamy się, prędzej niż myślisz.-Powiedziała z tajemniczą miną.
      -Kiedy i gdzie?
      -Powiedzmy, że to będzie niespodzianka, gruba niespodzianka. Dobranoc Adrian.-Dodała i zanim zdążył otworzyć usta, zniknęła za drzwiami do klatki schodowej.
         Brunet był w szoku. Zachowanie Michaliny zrobiło na nim piorunujące wrażenie. Przez kilka minut stał pod klatka, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, a ni wykonać ruchu. W końcu jednak czując rozczarowanie, odwrócił się napięcie i ze spuszczoną głową ruszył w kierunku swojego mieszkania. Był pewien, że brunetka zabawiła się jego kosztem, a obietnica spotkania niespodzianki była tylko wymówka.
      -Głupi jesteś!-Prychną pod nosem, przyspieszając kroku. Chciał jak najszybciej oddalić się z miejsca swojego upokorzenia.
      -Przepraszam!-Krzykną, czując opór. Siniak pozostały po spotkaniu ze słupem znowu zabolała. Chłopak podniósł wzrok. Jego ofiarą okazała się przydrożna latarnia.
      -Niech to szlag.-Przeklął, rozcierając bolące czoło i jeszcze bardziej rozżalony ruszył w dalszą drogę, gorzko śmiejąc się w duchu, ze swojej głupoty.

8. W naszej małej rodzinię.
28 czerwca 2019, 17:32

      Michalinę obudziły pierwsze promienie słońca, wpadające do pokoju, przez szparę między źle zasłoniętymi zasłonami. Dziewczyna otworzyła oczy, podniosła się do pozycji siedzącej i niepewnie rozejrzała, po małym,ale przytulnie urządzonym pokoju.
      Nie czuła się najlepiej. Pierwsza noc w nowym miejscu nie przebiegła pomyślnie. Brunetka bardzo długo nie mogła zasnąć, a kiedy już się jej to udało, zerwała się bladym świtem, przekonana, że nie zmruży już oka.
      Dziewczyna sięgnęła po leżący na szafce nocnej telefon. Zegar na wyświetlaczu wskazywał piątą piętnaście. Ten widok uświadomił jej, że spała zaledwie trzy godziny.
Wstała z łóżka i podeszła do okna. Miała ochotę na filiżankę czarnej gorącej kawy, ale bała się, że jej kroki na schodach, zbudzą Adama, a nie chciała martwić ojca swoją bezsennością, szczególnie że w ostatnim czasie i tak była jego głównym zmartwieniem.
      Brunetka wstała z łóżka i lawirując między nierozpakowanymi pudłami, podeszła do okna, odsłoniła je, otworzyła i chłonąc wprost do płuc poranne powietrze, wyjrzała na zewnątrz. Mimo że była sobota, miasto wydawało się pogrążone w śnie. Do uszu dziewczyny nie docierał żaden dźwięk, a osiedlowa ulica była kompletnie pusta. W okolicy nie działo się zupełnie nic, co trochę ją zaskoczyła. Michalina zdawała sobie sprawę, że nie wychowała się w metropoli, ale w porównaniu, z rodzinnym miasteczkiem jej ojca, żyła w zupełnie innym świecie. To miasto wydawało jej się martwe, pozbawione mieszkańców i nieprzyjemne, nie sądziła, że kiedykolwiek odnajdzie w nim swoje miejsce.
      Odwróciła się w kierunku pokoju, usiadła na parapecie i dokładnie rozejrzała po wnętrzu. Musiała przyznać, że pokój, który otrzymała, wyglądał całkiem przytulnie,a dodatku był urządzony ze smakiem i wyczuciem stylu, cały efekt burzyły jedynie niewypakowane kartony, z jej rzeczami.
      Michalina jeszcze raz spojrzała na zegarek w telefonie, w widząc, że godzina nadal jest wczesna, zabrała się za opróżnianie pudeł.
      Pukanie do drzwi, oderwała ją od układania ubrań, na pułkach w szafie.
      -Proszę.-Powiedział.
      -Część kochanie, dlaczego nie śpisz?-Adam wszedł do pokoju córki.
      -Obudziłam się i jakoś nie mogłam już zasnąć, to chyba efekt nowej sytuacji. Pomyślałam, że jak się rozpakuje, może łatwiej będzie mi się zaaklimatyzować.
      -Podoba ci się pokój?
      -Tak.-Przyznała. -Powiesz mi, kto go urządził?
      -Aż tak widać, że to nie ja.
      -Tato, znam cię, nie masz smykałki do takich rzeczy.
      -To Paulina, żona mojego przyjaciela z młodości. Jest architektem wnętrz, urządziła cały dom, ale twój pokój był dla niej wyzwaniem.
      -Dlaczego?
      -Miała mało czasu, a i miejsca nie ma tu za wiele.
      -Tato, a tak w ogóle skąd tej pokój? Nie pamiętam, żeby dziadkowie mieli tyle miejsca.
      -Mieszkanie jest dwupoziomowe, ale po tym, jak ożeniłem się z twoją matką i wyjechałem, dziadkowie przestali używać piętra. Mój ojciec zrobił tu składzik, dlatego nie pamiętasz, tego miejsca. Jak się wprowadziłem, zrobiłem tu remont, ale pokój stał pusty. Teraz jest twój. Właściwie masz do dyspozycji, całą górę, chociaż oprócz tego pokoju jest tu jeszcze tylko niewielka łazienka, ja mam sypialnie w dawnej kuchni.
      -A gdzie kuchnia?
      -Paulina zaprojektowała aneks kuchenny, w salonie, zejdziesz na śniadanie, to będziesz miała okazję wszystko obejrzeć, a wracając do śniadania. Na co masz ochotę? Może zjemy naleśniki?
      -Ostatni raz jadłam twoje naleśniki, kiedy jeszcze chodziłam do podstawówki. Zawsze bardzo je lubiłam.
      -Jak chcesz, mogę teraz w każdą sobotę smażyć naleśniki. To będzie taki nasz rytuał. Zgoda?
      -Tak. Dokończę i ci pomogę.
      -Ok, tylko Misiu, bardzo się ciesze, że tu ze mną jesteś, wiem, że nie jest Ci łatwo i że jeszcze długo pewnie tak nie będzie, ale z czasem wszystko się ułoży.
      -Wiem.-Odparła, ale bez przekonania. Jednego była bowiem pewna, tak jak było, nie będzie już nigdy.
        Poranny posiłek miną im w przyjaznej rodzinnej atmosferze.
      -Zapomniałem ci powiedzieć, że Paulina i Jan zaprosili nas na kolację dziś wieczorem. Bardzo chcieliby cię poznać.
      -To miłe z ich strony, ale może innym razem. Chyba nie jestem jeszcze gotowa, na takie wyjścia.
      -Masz racje, w takim razie zostajemy w domu. Może obejrzymy jakiś film, zamówimy pizzę. Zadzwonię do Jana, umówimy się na inny termin. Na pewno zrozumie.
      -Tato, to, że ja nie chce wychodzić, nie znaczy, że ty nie możesz. To twoi przyjaciele, idź i baw się dobrze.
      -Nie chce, żebyś była sama.
      -Nie mam pięciu lat. Mogę zostać w domu sama i obiecuje, że niczego nie spale i nie zniszczę.
      -Wiesz, że nie o to mi chodzi.
      -Wiem i tym bardziej uważam, że powinieneś iść. Nie chce, żebyś z mojego powodu zmieniał swoje plany, masz prawo do własnego życia, a ja jestem duża, nie trzeba mnie przewijać, umiem skorzystać z łazienki i to od dawna, zresztą i tak planowałam wieczorem pójść na jakiś spacer. Może nie chce się jeszcze spotykać z ludźmi, ale chce poznać trochę miasto, poza tym miałam dziś odebrać przepustkę.
      -Mówiłem ci, że mogę to zrobić.
      -Umowę też za mnie podpiszesz?
      -Mogę ci ją przywieźć do domu.
      -Przecież i tak będę musiała być w poniedziałek na treningu.
      -Dobrze.-Adam uciął dyskusję. Wiedział, że Michalina ma rację, nie była dzieckiem, ale po ostatnich wydarzeniach wolał mieć córkę na oku, dlatego też cieszył się, że Michalina przyjęła propozycje pracy technicznego, w drużynie, której był trenerem. Już wcześniej miał okazję współpracować z córką i wiedział, jak dobrze sobie radzi w pracy i jak bardzo kocha siatkówkę.
      -Ja w takim razie spędzę wieczór z Pauliną i Janem, a ty załatwisz wszystkie sprawy. Zostawię ci auto.
      -Dzięki, ale wolę się przejść, to nie jest daleko.- Odparła.
      -Po kim ty jesteś taka uparta?
      -Jak to po kim? Co zasiałeś, teraz zbierasz, tatusiu.-Zażartowała.
      -Cieszę się, że znowu będziemy razem pracować.
      -Zawsze był z nas zgrany duet. Chociaż teraz będzie o wiele trudniej.
      -Co masz na myśli?-Zainteresował się.
      -Nie co, tylko kogo.-Odparła, wyraźnie przejęta.
      -Daj spokój, on tego pewnie nawet nie pamięta. Poza tym, skoro już postanowiłaś zacząć życie od nowa, może ułaskawisz i jego.
      -Nawet moja dobroć, ma swoje, granicę, a ty za chwilę spóźnisz się do pracy.
      -O cholera. Na szafce, w korytarzu zostawiam ci drugi komplet kluczy. Są twoje, tylko pamiętaj, że jeśli nie zdążył wrócić przed twoim wyjściem, zamknij drzwi. Potrzebujesz jakichś pieniędzy?
      -Nie. Mam jeszcze trochę zaskórniaków. Nie martw się o mnie.-Poleciła
      -A o kogo mam się martwić? Jesteś moją jedyną córką, a mówiąc o rodzinnie. Twoja matka do mnie dzwoniła, chciała ustalić wysokość alimentów.
      -To nie jest moja matka i nigdy więcej nie chce jej widzieć, a jeśli chodzi o pieniądze, niech robi, co chcę, dogadajcie się sami, ja nie potrzebuje jej pieniędzy, poza tym za chwilę będę miała własny dochód, wiec nie będzie miła wobec mnie żadnych obowiązków.
      -To jej dobrowolna decyzja, będzie płacić, nawet jeśli nie będzie musiała.
      -To załóż lokatę i wpłacaj tam te pieniądze, może kiedyś z nich skorzystam, a teraz po prostu nie chce z Anną mieć nic wspólnego.
      -Misia, to twoja matka.
      -Nie broń jej. Ona tego nie robiła. Zresztą, ja zdania nie zmieniłam, moja matka umarła, rok temu, Anna to zupełnie obca kobieta, a teraz idź już, bo naprawdę zaraz spóźnisz się do pracy.-Zakończyła, zbierając ze stołu talerze. Adam nie śmiał protestować, pogłębiając jednocześnie cierpienia córki, które nie stało się mniejsze, tylko dlatego, że wyjechała i przestała o tym mówić.

7. Nic więcej.
27 czerwca 2019, 22:06

      Trzaśnięcie wejściowych drzwi, oderwało Ewę od przygotowywania obiadu. Zaciekawiona dziewczyna odłożyła kuchenny nóż i wyszła z kuchni. W salonie wpadła wprost na Kamila, którego zaledwie pół godziny wcześniej odwiozła na trening.
      -Coś się stało?-Zapytała, widząc zdenerwowanie w jego oczach.
      -Miśka jeszcze jest?-Chłopak zignorował pytanie blondynki.
      -Tak. Bierze prysznic. Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? Dlaczego nie jesteś na treningu i co ci się stało? Wyglądasz, jakbyś całą drogę pokonał biegiem.-Dociekała, spoglądając w jego zmęczone oblicze.
      -Bo tak było, chciałem zdążyć, przed wyjazdem Michaliny, trener mnie zabije, jak się zorientuje, że zwiałem, ale nie mogłem inaczej. Muszę jej to powiedzieć, zanim pojedzie do matki.-Oznajmił, ale Ewa, nadal nie wiedział, co szatyn ma na myśli.
      -Możesz jaśniej.-Poprosiła zirytowana jego tajemniczością.
      -Zawołaj Miskę, a ja się, chociaż wody napije i pogadamy, bo mi w gardle zaschło.-Powiedział, kierując się do kuchni. Przejęta i pełna złych przeczuć Ewa, ruszyła w głąb mieszkania. Chwilę później wróciła do salonu w towarzystwie Michaliny.
      -Wiesz, o co chodzi?-Zapytała brunetka, poprawiając w pośpiechu założony T-shirt. Na ramionach, nadal miała krople, źle wytartej wody, a długie, mokre włosy oklejały jej twarz, utrudniając widzenie.
      -Nie mam pojęcia, Kamil niewiele mi powiedział. Tylko tyle, że urwał się z treningu, aby z tobą pogadać, zanim pojedziesz do matki. Nic więcej nie powiedział.
      -Boje się.-Przyznała dziewczyna, patrząc na blondynkę, zza swojej grzywki. -Raczej dobrych wiadomości nie mam się co spodziewać.
      -Daj spokój, może Kamil chce ci tylko przekazać decyzje trenera co do Maćka, wiesz, jak pan Wojtek nie lubi skandali.
      -I serio myślisz, że grzał przez pół miasta z buta, żeby mi to powiedzieć. Wątpię.-Odparła, zaczesując palcami włosy. Ewa też wątpiła we własne słowa, ale nie chciał dodatkowo dobijać koleżanki.
      -Michalina...-Blondynka chciała coś odpowiedzieć, ale do salonu wszedł Kamil. Obie dziewczyny skierowały na niego pytające spojrzenie.
      -Muszę ci coś powiedzieć.-Kamil nie zamierzał owijać w bawełnę. Wiedział, że jego słowa zranią brunetkę, ale nie zamierzał przyjaciółki okłamywać. Dodatkowo chciał ją przygotować, na to, co prawdopodobnie czekało ją w domu matki.
      -Obiecaj, że mimo wszystko doprowadzisz swoje sprawy do końca.
      -Kamil, kurwa. Mów, o co chodzi, bo zaraz na zawał zejdę!-Ponagliła
      -Dziś na początku treningu, pan Wojtek oznajmił nam, że Maciek nie pojedzie na turniej. Jest zawieszony, do czasu, aż sprawy się uspokoją.
      -I to chciałeś nam powiedzieć?-Ewa z niedowierzaniem spojrzała na swojego chłopak.
      -Nie tylko, usiać.-Szatyn wskazał jej miejsce na kanapie. -Całe miasto wie, już o tym, co zaszło między nami na hali, wiesz, jak szybko wieści się rozchodzą.
      -Wiem. Liczyłam się z tym od samego początku, nadal mam wyłączony telefon i chyba już go nie włączę, a konta na fejsie, nawet boje się sprawdzać.
      -Miśka, to co ty zrobiłaś to pikuś, wierzchołek góry lodowej, to co stało się teraz, moim zdaniem trafi do gazet, ale zanim tak się stanie, powinnaś wiedzieć, że....-Kamil urwał na chwilę, szukając odpowiednich słów.
      -Mów wreszcie! Co się stało?
      -Pani Weronika wyrzuciła Maćka z domu, jak się dowiedziała, że sypia z twoją matką. Kazała mu z nią zerwać albo się wynosić. Od piątku Maciek mieszka u twojej matki, z tego, co Piotrek mówił, już się z niczym nie kryją. Przykro mi.-Dodał, po czym bezwładnie opadł na drugi fotel.
      W pomieszczeniu zapadła cisza. Kamil i Ewa z niepokojem obserwowali reakcje Michaliny, które twarz
przybrała kredowo biały odcień.
       -Powiesz coś?-Ewa jako pierwsza, przerwała ciszę.
      -Chyba pierwszy raz w życiu zabrakło mi słów. Nie wiem, co ma powiedzieć. Nie mam siły krzyczeć, płakać. Moje serce już raz pękło, teraz rozpadło się w drobny mak.-Powiedziała, wstając z miejsca.
      -Przepraszam was, ale muszę zadzwonić do ojca. Muszę chyba zmienić numer telefonu i nie mogę tu zostać do
końca przyszłego tygodnia, nie dam rady, nie zniosę tego wszystkiego. Może uda się przyśpieszyć przeprowadzkę. Wybaczcie mi, ale chce stąd wyjechać jak najszybciej.- Z ust brunetki wydobył się potok słów. Dziewczyna z trudem łapała oddech.
      Kamil nie wytrzymał, poderwał się z miejsca, podszedł do przyjaciółki i mocno ją przytulił, dopiero w jego ramionach Michalina zaczęła płakać. Głośno i histerycznie.
      Ewa nie potrafiła siedzieć obojętnie, widząc, jak bolesna jest dla Michaliny, przyniesiona przez Kamila wiadomość. Coś w niej pękło, granicę, której nie chciała przekraczać, otworzyły się przed nią. Korzystając z zamieszania, wymknęła się z mieszkania, wsiadła do auta i ruszyła w kierunku domu, w którym jeszcze do niedawna bywała regularnie.
      Drzwi otworzyła jej Anna. Kobieta mocno zdziwiła się, widząc na progu przyjaciółkę córki.
      -Co ty tu robisz?
      -Przyjechałam po rzeczy Michaliny.
     -Misia miała to zrobić osobiście, jej ojciec do mnie dzwonił.
      -To było, zanim sprowadziła pani sobie pod dach kochanka.-Prychnęła.
      -To nie twoja sprawa.
      -Nie moja, ale dyrektor świetlicy, w której prowadzi pani warsztaty dla dzieciaków z malownia, na pewno chętnie się dowie, kogo zatrudnia, a może powinnam poinformować też rodziców pani wychowanków? Czemu tak pani na mnie patrzy? Nie wierzy pani? To proszę się przekonać, dla mnie pojechanie do innego miasta to nie problem. Wsiadam w auto i za godzinę, jestem na miejscu. Chce pani być na ustach, nie tysiąca, a kilku tysięcy mieszkańców, załatwione. Jeżeli, nie pozwoli mi pani zabrać jej rzeczy, od razu wsiadam w samochód.
      -Wejdź.-Anna, szerzej otworzyła drzwi, wprowadzając dziewczynę do przestronnego holu. W pomieszczeniu stało
kilka, wypchanych po brzegi kartonów.
      -To wszystko, co było na liście. Reszta rzeczy jest na górze, dokumenty leżą w teczce na jej łóżku.
      -Jest pani pewna? Wolałabym tu nie wracać, pani też.
      -Możesz sprawdzić. Lista jest tam.-Kobieta wskazała jedno z pudeł. Nie zamierzała z Ewą debatować. Blondynka użyła skutecznych argumentów. Anna zdawała sobie sprawę, że utrata stałego dochodu, w czasie kiedy jej obrazy nie sprzedawały się najlepiej, mocno uszczupli jej budżet, a na to nie mogła sobie pozwolić, szczególnie że na alimenty na córkę też nie mogła już liczyć, podobnie jak na pomoc kochanka, przynajmniej dopóki ten nie znajdzie stałego zajęcia.
      -Sprawdzę, pozostałe rzeczy też. Tak dla spokoju. Mojego i pan. A teraz przepraszam, pójdę na górę. Nie chce być w tym domu dłużej niż to konieczne i pani chyba też tego nie chce.-Dodała, wymijając kobietę. Anna nie odpowiedzieć. Stała z zaciętą miną, wyraźnie niezadowolona z tego, co się działo, ale nie odważyła się protestować. Przez chwilę przez jej głowę przebiegła niespodziewana myśl. Jakaś część jej przyznała rację Irenie. Związek z Maćkiem mógł okazać się o wiele trudniejszy, niż oboje to zakładali.
      Przechodząc korytarzem na piętrze, przez uchylone drzwi do jednego z pokoi, Ewa ujrzała Maćka. Chłopak siedział na łóżku, wyraźnie przestraszony. Dziewczyna nie zastanawiała się długo, pchnęła drzwi i weszła do sypialni Anny. Brunet na jej widok poderwał się z łóżka.
      -Myślałem, że to Michalina, albo jej ojciec.
      -Dla ciebie byłoby lepiej, gdyby to byli oni.-Powiedziała, złośliwie się uśmiechając, po czym z całych sił uderzyła chłopaka w twarz, z otwartej dłoni. Na jego policzku natychmiast pojawił się czerwony ślad.
      -Dam ci dobrą rade, trzymaj się Anny, bo osobiście dopilnuje, żeby żadna dziewczyna, jej matka, a nawet babcia nie zwróciła na ciebie uwagi i to nie tylko w tym mieście, ale też w całym województwie. Zawsze wiedziałam, że dupek z ciebie, ale teraz wiem jeszcze jedno, jesteś zerem, takich jak ty, powinno się rozrywać kołem.
      -Ty nic nie rozumiesz.-Maciek próbował się bronić.
      -I nie chce rozumieć, nie chce nawet na ciebie patrzeć, aha i jeszcze jedno, zaproszenie na ślub mój i Kamila jest nieaktualne, nawet nie próbuj się na nim pokazywać, jeżeli zobaczę ci w pobliżu, gorzko tego pożałujesz. Żegnaj palancie.-Powiedziała i opuściła pomieszczenie.
      Wynosiła rzeczy Michaliny, z domu, w którym dziewczyna dorastała w kompletniej ciszy. Ani Anna, ani Maciek nie próbowali się do niej odzywać, nie kontrolowali nawet jej pracy. Oboje zniknęli w kuchni, jak tylko zeszła z piętra i żadne z nich nie wystawiło z niej nawet palca. Ewa skorzystała z tej okazji, usuwając wszystkie zdjęcia dziewczyny razem z ramkami. Sporo ich było i nie do końca należały do Michaliny, ale blondynka zdawał sobie sprawę, że Anna nie zgłosi, ani kradzieży, ani wtargnięcia. Wychodząc z ostatnim pudłem, głośno trzasnęła drzwiami wejściowymi, oznajmiająca swoje wyjście.Anna wyjrzała z kuchni.
      -Poszła?-Zapytał Maciek, stając za plecami kochanki.
      -Tak. Zabrała nawet jej zdjęcia.-Kobieta natychmiast zauważyła brak fotografii córki. Ze łzami w oczach podeszła do kominka, na którym wcześniej stała ozdobna, pozłacana ramka. Mimo tego, co zrobiła, kochała swoją córkę i rozstanie z nią było dla niej bolesne.
      -Daj spokój.-Maciek, objął kobietę w pasie. -To tylko parę fotek, pewnie masz inne, a ramki zawsze można kupić. Najważniejsze, że już jest po wszystkim, teraz będzie tylko dobrze.
      -Co będzie dobrze? Maciek moja córka mnie nienawidzi, nawet się ze mną nie pożegnała. Wiem, że ją skrzywdziłam, zdaje sobie sprawę, że cierpi, ale ja też cierpię. Kocham ją, a teraz prawdopodobnie już nigdy jej nie zobaczę.
      -Nie płacz. Aniu, tak miało być. Kochamy się, nic na to nie poradzimy i Michalina prędzej czy później to zrozumie, sama się przekonasz.
      -Nie wiem.
      -Czego nie wiesz?
      -Czy było warto.-Odparła, nie myśląc nad wagą swoich słów.
      -Może nie było.-Brunet, poczuł się urażony, cokolwiek myśleli ludzie, naprawdę czuł się szczęśliwy, będąc z Anna i kochał ją, nawet jeśli ktoś uważał inaczej.
      -Nie będę się licytował, kto stracił więcej. Ty córkę, ja rodziców, większość znajomych, wszystkich przyjaciół i możliwość wyjazdu na turniej, do którego długo trenowałem, ale ja wiem, że było warto, a wiesz dlaczego? Bo cię kocham i nie chcę tego wszystkiego, gdybym miał stracić ciebie.
      -Ja też cię kocham.-Anna przytuliła się do chłopaka.
      -Przepraszam, nie chciałam....
      -Nie ważne.-Przerwał jej, zamykając usta pocałunkiem.
      Ewa weszła do mieszaknia, niosąc jeden z kartonów. Na jej widok Kamil opuścił telefon.
      -Gdzieś ty była? Obdzwoniłem chyba wszystkich w promieniu, kilkunastu kilometrów!-Naskoczył na nią. -Co tam taszczysz?
      -Pudło nie widzisz? Weź to ode mnie, bo ciężkie. Gdzie Miśka?-Zapytała spokojnie.
      -W salonie, dzwoniła do moich rodziców. Ewa co się stało, dlaczego wyszłaś bez słowa?
      -Miałam coś do załatwienia.
      -Co? Chodzi ci o mnie i o Michalinę? Przecież wiesz, że my.
      -Kamil, już o tym rozmawialiśmy. Nie jestem zazdrosna i nie zamierzam być. Poza tym sorry może i jesteś moim narzeczonym i chce za ciebie wyjść, ale nie jesteś pępkiem świat.-Powiedziała, podając mu karton, po czym weszła do salonu.
      -Jesteś.-Michalina ucieszyła się na widok blondynki. Podobnie jak Kamil, bała się, że to ich relacja jest powodem zachowania dziewczyny, dopiero po chwili zwróciła uwagę na karton w rękach przyjaciela i kawałek, dziwnie znajomego materiał wystającego spod wieczka.
      -Skąd to masz.
      -Z twojego domu. W moim aucie jest reszta twoich rzeczy.
      -Co takiego, ale jak.
      -Normalnie, pojechałam do twojej matki, nie chciałam, abyś ty to robiła. To spotkanie, z nią i Maćkiem, nic dobrego by nie przyniosło, wystarczająco już wycierpiałaś.-wyjaśniła.
      -On tam był?-Zapytała brunetka.
      -Tak. Kamil zawieziesz resztę pudeł do swoich rodziców, chyba nie mamy na nie miejsca w mieszkaniu.
      -Jasne, a to?
      -To zostaw.-Poleciła. -Miśka, w środku są rzeczy, których nie było na twojej liście, dla pewności sprawdziłam, czy czegoś nie pominęłaś.

      -Co jest w środku?
      -Trochę zdjęć, jakieś szpargały, chyba parę starych pocztówek, i to pudełeczko spod łóżka.
      -Dzięki, kompletnie o nim zapomniałam, a wolałabym, aby nie trafił w ręce mojej matki, albo Maćka. Ewa, ja nie wiem co powiedzieć.
      -Nic nie mów. Zadzwoń do ojca, powiedz mu, żeby nie przyjeżdżał, bo sprawa jest już załatwiona, a potem możesz pomóc mi z obiadem. Kamil jedź już.-Wydała polecenia.
      Michalina skinęła głową, wzięła telefon brunetki i wyszła z salonu, z trudem powstrzymując wzruszenie. Gest Ewy znaczył dla niej więcej niż tysiące słów pocieszenia. Fakt, że nie musiał widzieć matki i jej kochanka, pozytywnie wpłyną na jej samopoczucie. Strach zniknął, a ból znowu osłabł.
      -Ewa.-Kamil z czułością spojrzał na swoją dziewczynę.
      -Tak?
      -Jesteś wielka. To, co zrobiłaś....
      -Uderzyłam go.-Blondynka weszła chłopakowi w słowo. -Nie wytrzymałam i dałam mu w pysk, niewiele brakowało, a to samo zrobiłabym z Anna, na szczęście nie musiałam. Matka Michaliny ma jeszcze trochę zdrowego rozsądku, posłuchała moich argumentów, zanim użyłam siły.
      -Co jej powiedziałaś?
      -Powiedzmy, że to była obietnica. Jedź już.-Odparła tajemniczo i zmieniła temat.
      Kamil opuścił mieszkanie, przekonany, że jest szczęściarzem, mogąc dzielić swoje życie właśnie z Ewą.

6. Bezpieczne ramiona
17 czerwca 2019, 10:50

   -Otworzę. -Ewa podniosła się ze swojego miejsca, uznając, że w zaistniałej sytuacji najlepiej będzie, jeśli to ona otworzy drzwi.
   Blondynka zdawała sobie sprawę, że mimo całej sympatii, jaką czuły do siebie z brunetką, to Kamil jest jej najbliższym przyjacielem i to w jego obecności Michalina najlepiej się czuje.
   -Dzień dobry.-Powiedział Adam, widząc na progu narzeczoną jednego ze swoich byłych zawodników.
   -Witam.-Odpowiedziała dziewczyn, szerzej otwierając drzwi.
   -Michalina jest w salonie z Kamilem, czeka na pana.
   -Dziękuje, że z nią jesteście.- Powiedział z wdzięcznością.
   -Nie ma pan, za co dziękować. Michalina to moja przyjaciółka, a dla Kamila jest jak siostra. Nie moglibyśmy postąpić inaczej. Nie zostawia się ludzi, których się kocha.
   -Nie zamierzałem tego zrobić.- Wyjaśnił, czując, że słowa blondynki to przytyk do jego osoby.
   -Nie mnie będzie pan musiał to wytłumaczyć. Proszę.-Ewa wskazała mężczyźnie kierunek, w którym miał się udać. Nie chciała dłużej ciągnąć tej rozmowy. Uznała, że nie ma prawa oceniać postępowania Adama, nawet jeśli uważała je za nieodpowiednie.
   Michalina na widok ojca skuliła się w sobie, czekając na atak z jego strony, jednak nic takiego nie nastąpiło. Adam bez słowa podszedł do córki, usiadł obok i mocno ją przytulił. W ramionach ojca dziewczyna poczuła, tak potrzebny jej w tamtej chwili spokój.
   Kamil, najciszej jak umiał, opuścił salon i dołączył do swojej partnerki. Na czas rozmowy Michaliny i Adama, para zamknęła się w sypialni.
   -Myślisz, że się dogadają?-Zapytała Ewa.
   -To jej ojciec, a ona jest jego córką. Mimo wszystko nadal bardzo się kochają i nawzajem bardzo potrzebują. Teraz kiedy wszystko, co ich podzieliło, jest już jasne, myślę, że tylko Adam może jej pomóc, uporać się z tym, co się stało i całkiem możliwe, że ona jemu też w jakiś sposób pomoże.
   -Zawsze byli ze sobą tak blisko, nie mogę uwierzyć, że on ją tak po prostu zostawił. Wiem, że do ciebie dzwonił i zawsze o Michalinę pytał, ale jakby nie patrzeć, wyjechał, zostawiając ja pod opieką takiej matki.
   -Ewa, wiesz, jak bardzo cię kocham i wiesz, że przyzwyczaiłem się już do tej twojej prostolinijności, ale nie zawsze białe jest białe, a czarne jest czarne. Świat ma więcej barw. Adam nie zostawił Michaliny, nie powiedział jej prawdy, bo chciał ją chronić, może miał nadzieje, że Anna w końcu się opamięta, a może liczył, że prędzej czy później to  Maciek zmądrzeje. Teraz kiedy znam prawdę, rozumiem go, ja też nie potrafiłbym żyć w jednym mieście z byłą żoną i jej kochankiem, wiedząc, że straciłem przez nich nie tylko rodzinę, ale też miłość córki, którą musiałbym skrzywdzić, aby, być może chciała pokochać mnie na nowo.
   -Masz racje.-Słowa Kamila, dały Ewie do myślenia. Jej narzeczony miał rację, nic w tej historii nie było proste, jasne i klarowne a prostowanie zagmatwanych ścieżek wymagało czasu, cierpliwości, odwagi i rozmowy, która właśnie toczyła się za ścianą i która miała być pierwszym krokiem do naprawienia relacji ojca i córki, których łączyły już nie tylko więzy krwi, ale też wspólny ból i cierpienie.
   -Tato, przepraszam cię za to, jaka byłam, za to, że w ciebie zwątpiłam. Wiem już, dlaczego musiałeś odejść i teraz kiedy znam już prawdę, jest mi wstyd. Kocham cię i nigdy nie przestałam. Tak bardzo za tobą tęskniłam, przez cały ten czas, ale byłam zbyt uparta i ślepa, by dostrzec, jak dużo kosztowało cię rozstanie z mamą. Już wiem, co wtedy czułeś, chociaż wolałabym, nigdy się nie dowiedzieć jak smakuje zdrada, jak boli, kiedy ludzie, którym ufasz, toną we własnych kłamstwach. Zawsze wydawało mi się, że cię znam, a jednak nie pozwoliłam ci nawet się bronić. Wydałam wyrok, na długo przed sądem i wstyd mi za to.
   Tato, ja wiem, że jesteś na mnie zły, może nawet mnie nienawidzisz, w końcu bardzo cię zawiodłam, zostałeś sam, gdy tak bardzo mnie potrzebowałeś i dlatego nie mam odwagi cię o nic prosić, ale nie poradzę sobie bez ciebie, nie wiem, jak będę żyć, wiedząc, że w jednym dniu straciłam matkę, chłopaka i ojca.
   -Córeczko.-Adam chwycił dziewczynę za podbródek, zmuszając ją, aby spojrzała mu w oczy. Jak możesz myśleć, że cię nienawidzę. Jesteś dla mnie całym światem. Mam tylko ciebie i nigdy nie przestałem cię kochać. Nie powiedziałem ci prawdy, bo chciałem cię chronić, nie mogłem pozwolić, żebyś cierpiała, nie wyjechałem, bo mnie opuściłaś, wyjechałem, żeby nie niszczyć ci życia, liczyłem, że tych dwoje się opamięta i nigdy się nie dowiesz jakim gnojem jest Maciek, ale stało się inaczej. Wiem, jak cierpisz, nikt nie zna tego uczucia lepiej niż ja, ale cokolwiek się stało, nie myśl już nigdy więcej, że mnie zawiodłaś, to ja zawiodłem cię, Ewa ma rację, nie zostawia się ludzi, których się kocha i ja już nigdy tego nie zrobię, nie zostawię cię córeczko i nigdy już niczego nie będę przed tobą ukrywał. Razem jakoś sobie z tym poradzimy. Pamiętaj kochanie, że w moim sercu i domu zawsze będziesz miała swoje miejsce.-Wyjaśnił, głaskając ja po głowie.
Co teraz ze mną będzie? Tato, ja nie chce wracać do Anny. Ona już nie jest moją matką, a jej dom nie jest moim domem.
   -Nie musisz do niej wracać, zamieszkasz ze mną, zaczniemy wszystko od nowa, jeśli tylko będziesz tego chciała. Misiu, ja tu nie mogę wrócić, przez ostatnie kilka miesięcy poukładałem jakoś swój świat. Chciałbym, abyś stała się jego częścią, ale do niczego nie będę cię zmuszał. Wiem, że masz tu swoje życie, nawet bez Maćka i mamy jest pełne ludzi, którzy poszliby za tobą w ogień. Zrozumiem, jeżeli zechcesz z nimi zostać i pomogę ci, jeżeli będzie taka potrzeba. Decyzja należy do ciebie. Zastanów się nad wyborem.
   -Nie ma nad czym. Chce zamieszkać z tobą.- Odparła, z przekonaniem. -Wiem, że tak będzie najlepiej i wiem, że moi przyjaciele to zrozumieją. Nie wylatuje w kosmos, to tylko kilkadziesiąt kilometrów. Nie stracę z nimi kontaktu. Będziemy się odwiedzać, jeśli pozwolisz.
   -Wiesz, że tak, każda osoba, która coś dla ciebie znaczy, zawsze będzie mile widziana w moim, naszym.-Poprawił się -Domu.-Dokończył zdanie.
   -Dziękuje tato.-Powiedziała, ocierając łzy.
   -Nie masz za co. Jesteś moją córką, a ja twoim ojcem, zawsze będę przy tobie, nawet jeśli będziesz myślała, że jest inaczej. Powiedział i znowu ja przytulił.
   Michalina poczuła, jak wraz z obecnością ojca, wstępuje w nią nowa nadzieja. Znowu poczuła się kochana i potrzebna. Znowu miała po co żyć.
   Kamil nie był zadowolony z przeprowadzki przyjaciółki. Bał się, że dzielące ich kilometry zniszczą ich przyjaźń, jednak nie podzielił się z Michaliną swoimi obawami, nie chciał dokładać dziewczynie zmartwień. Postanowił jednak w pełni wykorzystać, pozostałe im dni.
   -Nie martw się, ona nigdy o tobie nie zapomni. Zawsze będziesz jej najlepszym przyjacielem i nawet tysiące kilometrów tego nie zmienią. Odkąd cię poznałam, wiem, że nigdy nie będę jedyną kobietą w twoim życiu.
   -Ewa, o czym ty mówisz, przecież wiesz, jak bardzo cię kocham, za kilkadziesiąt dni zostaniesz moją żoną. Nie żeniłbym się z tobą, gdybym nic do ciebie nie czuł.
   -Wiem, nigdy nie wątpiłam w twoją miłość, ale wiem też, że oprócz mnie był, jest i zawsze będzie ktoś, bez kogo twój świat by nie istniał. To Michalina i nie próbuj zaprzeczać. To, co was łączy, jest bardzo silne, nic tego nie zmieni, nie masz się czego bać, ona cię kocha. Wy dwoje jesteście idealnym przykładem na to, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną istnieje.
   -Nie miałem pojęcia, że tak to widzisz. Wiesz, dlaczego każdego dnia naszej znajomości kocham cię bardziej?
   -Dlaczego?
   -Bo każdego dnia mnie zaskakujesz. Nie mogłem trafić lepiej. W dniu, w którym wkroczyłaś, w moje życie wiedziałem, że tylko z tobą chce przejść przez świat, a dziś dodatkowo pokazałaś mi, jak mądrą i silną kobietą jesteś.
   -Ty mi dziś też coś udowodniłeś.
   -Ja tobie niby co?
   -Jesteś wspaniałym człowiekiem i wiem, że jeśli będziesz, choć w połowie tak dobrym mężem, jak przyjacielem, nasz dom będzie pełen zaufania, miłości i ciepła. Kocham cię
   -Ja ciebie też, bardzo cię kocham.-Odparł, składając na jej ustach pocałunek.
   -Ewa?-Zagadną po chwili, kiedy zgasły światła nocnych lampek.
   -Tak?
   -Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy.
   -Na śmierć zapomniałam, nawet prezentu dla ciebie nie odebrałam.
   -Ja swój zostawiłem w domu. Miałem ci go dać po treningu, ale wyszło jak zwykle.
   -W sumie, zawsze możemy się wymknąć i zjeść pizzę na dachu.
   -Mam lepszy pomysł. Jak to wszystko się już skończy, wyjedziemy gdzieś daleko, tylko ty i ja, bez telefonów, komputerów, tam, gdzie nie ma zasięgu, internetu i telewizji.
   -Podróż przedślubna, ci się marzy. Kamil, jeżeli zrobimy taki numer, dwa miesiące przed ślubem moja mama dostanie zawału, a twoja....
   -Znajdzie nas i zabije.
   -No właśnie. Odbijemy sobie wszystko podczas miodowego miesiąca.
   -Myślisz, że Miśka przyjedzie na nasz ślub?
   -Jestem tego pewna. Kamil ona jest twoim świadkiem, nie zawiedzie cię.
   -A co z Maćkiem, jest zaproszony.
   -Jeżeli po tym wszystkim pojawi się na naszym ślubie, to będzie znaczyło, że nie ma ani odrobiny klasy, o moralności już nie wspomnę, ale wątpię, aby przyszedł. Dałeś mu dziś w twarz na oczach całej drużyny. Maciek to palant, ale nie jest debilem.
   -No właśnie, drużyna. W ogóle o tym nie pomyślałem.
   -I nie myśl już teraz. Wszystko się jakoś ułoży. Dobranoc kochanie.
   -Dobranoc. -Odpowiedział, wtulając się w nią. Po chwili zasnęli.
   Michalina leżała na kanapie, wpatrując się w ciemność. Jej myśli galopowały niczym stado dzikich koni. Analizowała wszystko, to co stało się tego dnia, starając się uspokoić własne obawy.
   Powoli przyzwyczajała się do myśli, że miasto, które było jej do tej pory zupełnie obce, stanie się jej dom, a miejsce, w którym znała każdy kąt, przestanie mieć znaczenie.
   Zamknęła oczy, próbując skupić myśli na czymś przyjemnym. Pod jej powiekami pojawił się obraz Kamila i Ewy, uśmiechniętych, zakochanych i szczęśliwych.
   Michalina zdawała sobie sprawę, że za kilka dni nie będzie mogła już tak często spoglądać w ich przychylne twarze, jednak wiedziała, że nigdy o nich nie zapomni i nawet w nowym otoczeniu zawsze znajdzie dla nich czas i nie pozwoli, aby coś zniszczyło, więź, jaka ją z nimi łączy.
   Myśląc o parze przyjaciół, powoli zapadła w sen.