Archiwum 04 lipca 2019


13. Wariatka.
04 lipca 2019, 10:16

      -Na dziś to wszystko, możecie iść do szatni i widzimy się w środę, więc nie szalejcie, zawody już niedługo wiec musimy się spiąć, jeśli chcemy je wygrać.-Adam wydał ostatnie dyspozycje. -Michalina pozbieraj piłki, za kwadrans widzimy się pod halą.-Polecił. Dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową. Kiedy skończyła, hala była pusta, osobiście więc zaniosła sprzęt do magazynu, zabrała swoje rzeczy z damskiej szatni. Wychodząc z niej, spotkała ojca i razem wyszli przed budynek.
      -To jak? Wracamy prosto do domu czy najpierw zjemy coś na mieście?-Zapytała.
      -Tato przepraszam, ale nie jadę z tobą. Mam coś pilnego do załatwienia. Spotkamy się w domu. Dobrze?-Powiedziała, widząc siedzącego na pobliskim murku Adriana. Była przekonana, że chłopak czeka właśnie na nią.
      -Chyba nie mam innego wyjścia.-Odparł, spoglądając w kierunku bruneta.- Daj chociaż torbę. Nie będziesz jej taszczyć przez pół miasta i nie wracaj zbyt późno.-Nakazał, pocałował dziewczynę w czoło i ruszył w kierunku parkingu.
      Podeszła do niego na miękkich nogach. Wiedziała, że mimo swojego zachowania na treningu, chłopak ma do niej żal i czuje się oszukany.
      -Cześć, mogę się przysiąść, czy na kogoś czekasz?-Zapytała, podchodząc do niego na miękkich z niepokoju nogach.
      -Właściwie to czekam na taką jedną podstępną oszustkę.
      -I się doczekałeś. O to i ja. Przejdziemy się?-Zapytała, a on w odpowiedzi wstał z miejsca.
      -Tata na ciebie nie czeka?-Zapytał, kiedy opuścili teren miejskiej hali sportowej.
      -Nie. Kazałam mu wracać do domu, kiedy zobaczyłam, że na mnie czekasz.
      -Skąd wiedziałaś, że czekam na ciebie?
      -Narozrabiałam trochę.
      -No, chyba nawet bardziej niż trochę. Nie mogłaś mi po prostu powiedzieć, kim jesteś? Po co był ten teatrzyk?
      -Nie wiem.-Wzruszyła ramionami. -Jak cię zobaczyłam, byłam pewna, że mnie pamiętasz, a potem ty się przedstawiłeś i jakoś tak wyszło. Nie okłamałam cię celowo. Naprawdę dobrze mi się z tobą rozmawiało, od dawna z nikim nie spędziłam tak miłego wieczoru.
      -Skoro tak, dlaczego później mnie spławiłaś?
      -Nie spławiłam, przecież powiedziałam ci, że jeszcze się spotkamy i to prędzej niż myślisz. Słowa dotrzymałam. Adrian przepraszam, zachowałam się jak gówniara, wiem o tym. Cała niedziele o tym myślałam. Masz racje, powinnam była ci powiedzieć prawdę, już wtedy, ale nie zrobiłam tego i bardzo żałuje. Wybaczysz mi?
      -Chciałbym powiedzieć nie, ale ja cię naprawdę polubiłem.
      -Ja ciebie też. Nie znam tutaj zbyt wielu osób. Jesteś pierwszą, która normalnie ze mną rozmawiała. Wtedy w tym parku była dla ciebie po prostu Michaliną, a nie córeczka trenera.-Powiedziała. Adrian spojrzał na nią zaskoczony.
      -No co? Tylko mi nie mów, że tak o mnie nie pomyślałeś, jak się dowiedziałeś, kim jestem.-Dodała, widząc jego pełen niepokoju wzrok. -A gdybyś widział wtedy, tamtego wieczoru? Rozmawiałbyś ze mną w taki sam sposób.
      -Pewnie nie.-Przyznał.
      -No właśnie. Adrian, mam propozycje. Zacznijmy od nowa, od zera, bez kłamstw.
      -Zgoda, ale musisz mi wyjaśnić coś jeszcze? Dlaczego powiedziałaś mi, że twoja mama nie żyje? Przecież wszyscy wiedzą, że trener rok temu się rozwiódł, a ty zostałaś z matką. Powiedziałby nam, gdyby jego żona, nawet była zmarła. Po co skłamałaś?
      -Nie skłamałam. Przynajmniej nie do końca. Adrian powiem to tylko raz, ale pod warunkiem, że nigdy więcej nie zapytasz mnie o moją matkę i nie będziesz drążył tematu. Anna, kobieta, która mnie urodziła, dla mnie nie żyje. Nie mogę i nie chcę o tym rozmawiać i proszę, żebyś to uszanował. Moja przeszłość nie ma teraz znaczenia.       Przyjechałam do ojca, żeby zacząć od nowa. W tym życiu jestem pół sierotą i chce, żeby tak zostało.
      -Powiesz mi dlaczego?
      -Nie. Może kiedyś, kiedy będę umiała o tym normalnie rozmawiać, ale nie teraz. Nie chce nigdy więcej wracać do tego tematu.-Powiedziała, odwracając twarz. W jej oczach zalśniły łzy. Otarła je wierzchem dłoni, zanim Adrian je zauważył.
      -Jak mnie wtedy zostawiłaś pod swoim blokiem, wracając do domu, wpadłem na latarnie.-Powiedział, nie mogąc znaleźć żadnych innych słów pasujących do wyznania dziewczyny. Uszanował jej prośbę. Nie zamierzał zadawać żadnych pytań, które mógłby sprawić jej ból.
      -I co w związku z tym?-Zapytała, siląc się na uśmiech.
      -Jak to, co wisisz mi spotkanie!
      -Niby dlaczego? Nasza umowa dotyczyła tylko odprowadzenia mnie do domu, a to było już po.
      -Ale nadal moje gapiostwo było związane z tobą.
      -Wiesz co Szulc? Zamiast ciągle zganiać winę na mnie, może powinieneś pomyśleć o okularach. -Zachichotałam.
      -Małpa.
      -Miło mi, Michalina jestem.-Odparła. Słysząc jej słowa, Adrian uśmiechną się mimowolnie.
      -A teraz tak serio. Dziewczyna Arka organizuje w sobotę imprezę. Pójdziesz tam ze mną.
      -Chętnie, ale nie mogę.
      -Jasne rozumiem.-W spojrzeniu bruneta, Michalina dostrzegła rozczarowanie.
      -No właśnie nie rozumiesz. Nie mogę iść z tobą na tę imprezę, bo już mnie na nią zaproszono.
      -Co? Kto? Kiedy? Nie mów, że Dawid?
      -Nie. Ala mnie zaprosiła. Na to wychodzi, że się polubiłyśmy.
      -Ale jakim cudem.
      -Nasi ojcowie się przyjaźnią. To długa historia. Sam widzisz, w tę sobotę wspólne wyjście odpada, ale możemy się wymienić numerami, umówimy się na inny termin. Pod warunkiem, że przestaniesz mnie szantażować i ciągle na coś włazić. Wiesz, że takie walenie głową o słupy może mieć poważne skutki uboczne.To jak, chcesz ten numer?
      -A nie zwiejesz, jak sięgnę po telefon?-Zapytał.
      -Sprawdź.-Odparła zaczepnie, sięgając po swoją komórkę. Brunet postanowił zaryzykować. Chwile potem, zapisał nowy kontakt w swojej książce telefonicznej.
      -To, co będziemy teraz robić?-Zapytał, chowając urządzenie.
      -Szczerz, jestem głodna jak wilk. Idziemy na kebsa, tylko pokaż mi, gdzie dają dobre. Ja stawiam.
      -Dzięki, ale nie jadam kebabów, muszę dbać o formę.
      -W takim razie tobie kupimy sałatkę, a jak nie będzie takiej fit, to zawsze możesz zjeść opakowanie. To chyba styropian.
      -Ty naprawdę jesteś wredna.
      -A ty marudny. To co idziemy?
      -Jedziemy, do centrum. Na rynku mamy prawdziwą Turecką knajpkę, nie jakąś tam budę na środku ulicy. Naprawdę przyjemny lokal, spodoba ci się.
      -Ok, zdaje się na ciebie. Gdzie masz auto?
      -No właśnie pod halą.-Odparł zakłopotany.
      -Matko Szulc, dobrze, że nie pod domem. Zawracamy i to już.-Zarządziła.
      -Adrian.?-Zagaiła, kiedy znaleźli się pod budynkiem.
      -Tak?
      -Rezerwuje sobie taniec z tobą na imprezie u Alicji.
      -Nie wiesz, w co się pakujesz. Moja mama mówi, że mam do tańca dwie lewe nogi, moja siostra uważa, że nie mam ich w ogóle.
      -A co mówią twoi koledzy?
      -Podobno po kilku głębszych wywijam jak Travolta.
      -No, to w takim razie najpierw cię spije.
      -Wariatka.-Prychną w odpowiedzi.
      -No, wiem. Tata chciał mi tak dać na drugie, ale się w urzędzie nie zgodzili.-Odparła, z uśmiechem. Słysząc ją, Adrian też zaczął się śmiać.