Archiwum 10 sierpnia 2019


28. Jeden krok w przód!
10 sierpnia 2019, 23:34

      Marcin siedział na balkonie, spoglądając w gwiazdy nad swoją głową. Widok spokojnego, nocnego nieba pozwolił mu zebrać chaotyczne, porozrzucane pod czaszką, niezrozumiałe myśli, w jedną możliwą do przetworzenia całość.
      Nie był złym człowiekiem i do tej pory uważał się też za osobę uczciwą wobec siebie i innych, a przede wszystkim był przekonany, że może sobie ufać. Teraz nie był już tego taki pewien.
      Nie umiał zrozumieć sam siebie, odkąd Michalina pojawiła się w jego monotonnym, poukładanym życiu, nie poznawał samego siebie. Czuł się tak jakby żyło w nim dwie zupełnie różne osoby, jedna poukładana, pewna siebie, od lat zakochana w tej samej kobiecie, stała w uczuciach i druga szalona, tęskniąca za nieznanym, zafascynowana tym, co nowe, świeże, inne.
      Marcin miał wrażenie, że w jego głowie toczy się wewnętrzna wojna między tym, co znane i bezpieczne a tym, co nowe i ryzykowne. Dwa przeciwieństwa walczyły ze sobą zaciekle, dopuszczając uśpione uczucia, o których istnieniu zupełnie zapomniał i które wpływały na jego życie i decyzje, które podejmował.
      -Przecież nie mogłem się w niej zakochać.-Blondyn na głos wypowiedział, to co od jakiegoś czasu sugerował mu Mikołaj i co od dawna kiełkowało w jego sercu, ale nie poczuł ulgi, wręcz przeciwnie. Chłopak szybko odgonił od siebie myśli, które sprawiały, że czuł się jak ostatnia świnia, a potem postanowił działać.
      Niemodny, stary zegar z kukułką, który Adam z sentymentu zawiesił na ścianie w salonie, wybił drugą w nocy. Jego dźwięk odbijał się echem, w głuchej, nocnej ciszy.
      Michalina leżała w łóżku, starając się dostrzec w mroku, chociaż zarys otaczających ją przedmiotów, jednak w zasięgu jej wzroku nie było nic, na czym mogła skupić wzrok i myśli, by chociaż na chwilę mogła przestać analizować, każdą minutę, mijających dni.
      -Szlag by to trafił!-Przeklęła pod nosem, podnosząc się do pozycji siedzącej i zapaliła lampkę. Słabe, delikatne światło sprawiło, że pokój przestał wydawać się jej tak zimny i obcy.
      -To bzdura jakaś! Przecież nie jestem masochistką!-Krzyczała sama na siebie, ciesząc się, że nikt jej nie słyszy.
      Dziewczyna wstała z łóżka, podeszła do okna, otworzyła je, usiadła na parapecie, sięgnęła po leżącą obok paczkę papierosów, wzięła jednego i go odpaliła. Po jej głowie wędrowały myśli, które uparcie odrzucała.
      Dźwięk przychodzącej wiadomości mocno ją zaskoczył. Zaintrygowana podeszła do nocnej szafki, chwyciła urządzenie w dłonie i spojrzała na wyświetlacz, zamarła widząc, że SMS pochodzi od Marcina
                                   « Od pół godziny krążę pod twoim blokiem. Nie wiem, po co tu przyszedłem i czego oczekuje,                                                                                                              ale chyba wolałbym,abyś spała i nie odpisała na tego SMS-a, nigdy»
      Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Nie rozumiała, co chłopak chciał osiągać, zarówno przychodząc pod jej dom, jak i pisząc wiadomość, ale zamierzała, mimo późnej pory załatwić sprawy między nimi raz na zawsze. Ekspresowo ubrała się i wyszła przed blok.
      Nie musiała szczególnie wytężać wzroku, aby zauważyć Marcina. Chłopak siedział na jednej z ławek na pobliskim skwerze.
      -Jak widzisz, nie śpię!-Powiedziała, głośno podchodząc do niego. -Po co tu przylazłeś? Nie masz tu czego szukać. Idź do domu, jeżeli nie możesz zachować rozsądku, zachowaj, chociaż resztki godności, nim całkiem ją stracisz!
      -Już dawno ją straciliśmy, oboje.-Odpowiedział, podnosząc na nią wzrok. Nawet w słabym świetle ulicznej latarni Michalina dostrzegła malujący się na jego twarzy ból, co zupełnie zbiło ją z tropu. Zamiast odbić piłeczkę albo odwrócić się i odejść, usiadła obok niego, podwijając kolana pod brodę.
      -Nigdy więcej tu nie przychodź.-Powiedziała cicho, ale zdecydowanie.
      -Dla mojego i twojego dobra, lepiej będzie, jeżeli zapomnisz ten adres i to, co się między nami wydarzyło. Marcin ja nie wiem, co ty sobie w tej swojej głowie myślisz i jakie bzdury ci do niej przychodzą i nie chcę tego wiedzieć...
      -Więc po co do mnie wyszłaś?-Zapytał, wchodząc jej w słowo?
      -Bo masz rację. Moja godność sięgnęła dna, w noc, w której pozwoliłam ci się pocałować po raz pierwszy, potem były już tylko wodorosty i dziesięć metrów mułu, ale jeszcze udało mi się zachować jej resztki i puki jeszcze je mam, będę ze wszystkich sił próbowała je zachować. Marcin ja nie chcę tego ciągnąć ani pasma tych wszystkich pocałunków, ani całej tej naszej nienawiści. Ja nawet nie pamiętam, o co tak naprawdę nam poszło. Zresztą, gdyby chociaż jedno z nas wykazało się, chociaż odrobiną rozumu i odpuściło, to wszystko by się nie wydarzyło i nie bylibyśmy w punkcie, w którym jesteśmy teraz.
      -Miśka, ja chce wiedzieć tylko jedno. Czy dziś, kiedy, no wiesz, poczułaś coś?
      -Nie wiem i nie chce wiedzieć. Wole nawet o tym nie myśleć.
      -W takim razie co dalej?-Zapytał.
      -Tego niestety też nie wiem, ale jednego jestem pewna. Nie możemy się unikać, zbyt wiele nas łączy rzeczy i ludzi, z których nie chcemy i nie umiemy zrezygnować.
      -Czyli co, kolejne zawieszenie broni. Już wiemy, że to do niczego nie prowadzi.
      -To może powinniśmy się pogodzić, chociaż spróbujmy się dogadać. Może łączy nas coś więcej niż horrory i pizza z salami.
      -Myślisz, że to się uda?
      -Gorzej już chyba nie będzie. To jak?-Powiedziała, wyciągając do niego rękę.
      -Ok.-Uścisną ją niepewnie. -Zacznijmy jeszcze raz. Marcin jestem, miło mi cię poznać.-Powiedział
      -Michalina, mi ciebie również.-Odpowiedziała. -Wiesz, mam wrażenie, że ogromny kamień, spadł mi właśnie z serca.
      -A ja czuje się dziwnie lekki, zaraz zasnę na tej ławce.
      -Ja też, chyba czas wracać do domu.-Powiedziała, podnosząc się z miejsca.
      -Dobranoc Mierzejewski.
      -Dobranoc.-Odparł chłopak, idąc w jej ślady.