Archiwum lipiec 2019, strona 2


14. Zostań moją przyjaciólką.
05 lipca 2019, 19:47

      Michalina weszła do sali pewnym, spokojnym krokiem, mimo że w środku dygotała ze strachu.
      -Witam.-Rzuciła na powitanie. -W szeregu zbiórka.-Poleciła, odkładając na ławkę, sportową torbę, ze swoimi rzeczami. Starała się zachować chłodny, profesjonalny ton, chociaż każde wypowiedziane słowo, przychodziło jej z trudem.
      -Gdzie trener?-Pytanie, padło szybciej niż się tego spodziewała.
      -Na spotkaniu z głównym sponsorem, spóźni się trochę, więc mam go zastąpić. Poprowadzę z wami rozgrzewkę.-Wyjaśniła. -No, panowie, szybciej nie mamy całego dnia.-Ponagliła.
      Chłopcy spojrzeli po sobie zaskoczeni, a ale nikt nie protestował. Wszyscy oprócz Marcina wykonali polecenie brunetki.
      -A ty co Mierzejewski? Na oficjalne zaproszenie czekasz czy to jakaś choroba? Może potrzebujesz pomocy medycznej?-Zapytała, spoglądając na niego zimnym wzrokiem. To właśnie jego postawy obawiała się najbardziej. Kiedy Adam zadzwoniło do niej, aby poinformować o przedłużającym się spotkaniu, z głównym sponsorem drużyny i poprosił ja o poprowadzenie rozgrzewki, poczuła niepokój, bo, mimo że wcześniej wiele razy zastępowała ojca, nigdy wcześniej nie miała do czynienia z ludźmi, których prawie nie znała. W dodatku po zaledwie kilku dniach współpracy. Podjęła wyzwanie, tylko dlatego, że nie chciała Adama zawieść, zdawał sobie jednak sprawę, że o ile z większą częścią chłopaków sobie poradzi, o tyle Marcin zrobi wszystko, aby utrudnić jej, zastąpienie Adama.
      -Nie trzeba.-Prychną w odpowiedzi blondyn.
      -W takim razie dołącz do szeregu. Ja nie lubię się powtarzać.-Powiedziała, ale chłopak, zamiast spełnić polecenie, ostentacyjnie usiadł ławce.
      -Nie lubię też, jak się mnie lekceważy. Posłuchasz się, czy chcesz walczyć?
      -Widzisz, problem polega na tym, że ja cię wcale nie muszę słuchać.-Odparł spokojnym, drażniącym tonem, ale Michalina nie pozwoliła wyprowadzić się z równowagi.
      -Jesteś w błędzie. Problem polega na tym, że to ty tak myślisz. Jestem pracownikiem klubu, techniczną tego zespołu i nie zależnie od tych wszystkich urojeń w twojej głowie, musisz mnie słuchać. Odpowiedziała, pozbawionym emocji tonem.
      -Nie zamierzam szukać baby!-Prychną.
      -Oho, widzę problemy z ego? Boli cię, że kobieta tobą rządzi? Ależ to szowinistyczne. A może to nie o ego chodzi? Naukowcy mówią, że im ono większy, tym mniejszy ptak. No Mierzejewski, chyba trzeba z tobą inaczej. Dawaj na glebę i pięćdziesiąt pompek dymasz. Wiesz taka rozgrzewka przed rozgrzewką. Dawaj, dawaj. Długo mam jeszcze czekać?-Po sali rozległ się szmer. Uwaga Michaliny rozbawiła kolegów Marcina, co jeszcze bardziej rozzłościło chłopaka.
      -Nie będę tego robił.
      -Owszem będziesz. Może to cię nauczy, że polecenia się wykonuje, a jeśli masz problem, ze swoim miejscem w szeregu poproszę trenera, żeby cię skonsultował z psychologiem. Na glebę i ciśniesz te pompki, bo marnujesz swój i mój czas. Jak widzisz, nie jesteś jedynym zawodnikiem w tej drużynie. Świat nie kręci się wokół ciebie, życie to nie jest bajka, a ty nie jesteś księciem, nie zamierzam cię chwalić, nie należę do grona twoich fanek i nigdy nie będę do niego należeć, więc weź się za robotę i przestań udawać gwiazdę światowego formatu, bo daleko ci do niej. -Odpowiedziała, z ironicznym uśmiechem, widząc, że jej słowa, przyniosły efekt. Marcin, nadal nie wykonał żadnego ruchu, ale wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie. Stał teraz niepewny swego, z szeroko otwartymi ustami, wlepiając wzrok w podłogę. Przegrał po raz kolejny i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
      -No Mierzejewski, zamknij usta, bo jeszcze muchę połkniesz, ogarnij się i do roboty, bo jak trener wróci, dołoży ci jeszcze pięćdziesiąt za niesubordynacje.-Przestrzegła, chociaż była przekonana, że to jeszcze nie koniec i blondyn nie powiedział ostatniego słowa.
      -No chodź stary.-Odezwał się Arek. -Nie przeginaj.-Dodał.
      Mierzejewski podniósł wzrok, jego oczy płonęły nienawiścią, ale nie zrobił nic, aby dać jej upust. Padł na parkiet i bez słowa wykonał polecenie dziewczyny. Kiedy skończył, zadowolona Michalina sprawdziła obecność i zaczęła rozgrzewkę.
      Adam był bardzo zadowolony z pracy swojej córki. Po powrocie ze spotkania z satysfakcją odkrył, że dziewczyna wykonała powierzone jej zadanie, z całym zaangażowaniem.
      -I jak? Spisali się, czy były jakieś problemy?-Zapytał, ustawiając chłopaków w rzędzie.
      -Żadnych.-Powiedziała ze sztucznym uśmiechem, kierując swoje spojrzenie, na Mierzejewskiego. Chłopak spuścił wzrok, ale nie miała odwagi przyznać się do swojego zachowania.
      -Cieszę się. No panowie, zabieramy się do pracy. Dziękuje Michalino.-Powiedział wyraźnie zadowolony z chłopaków i dumny z córki.
      -Dzisiaj poprawimy wasze serwy. Filip ty zaczniesz, Mierzejewski i Fornal proszę na odbiór, tylko bez wygłupów.-Ostrzegł.
      Michalina usiadła na trybunach, w punkcie, w którym miała najlepszy widok na grę chłopaków. Zgodnie z poleceniem ojca, chciała wyłapać najsłabsze i najmocniejsze punkty drużyny, aby wraz z ojcem obmyślić nowy plan treningowy, tak ważny przed zbliżającymi się zawodami, jednak nie za bardzo mogła się skupić. Spięcie z Mierzejewskim, nadal tłukło się po jej głowie. Nie była z siebie dumna. To, co powiedziała Mierzejewskiemu, nie miało nic wspólnego z profesjonalizmem, była to jej prywatna opinia i doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinna była jej wygłaszać, przy reszcie grupy, blondyn jednak działał na nią jak czerwona płachta na rozjuszonego byka. Nie potrafiła traktować chłopaka jak powietrze, kiedy ten robił wszystko, aby nie przeszła obok niego obojętnie, a to, co działo się na ostatnich treningach, tylko się zaogni i z czasem ich wzajemna niechęć zacznie wpływać na całą drużynę.
      -Idziemy na piwo.-Zakomunikował Arek, jako ostatni wychodząc z szatni. Wszyscy oprócz Mikołaja i Marcina ochoczo przystali na pomysł bruneta.
      -A wy co?-Zainteresował się.
      -Ja nie mogę. Kasia wraca dziś z Budapesztu, umówiliśmy się na kolację w naszej restauracji, nie pójdę na randkę zachlany.-Wyjaśnił blondyn.
      -No a ty?-Arek zwrócił się do Mikołaja.
      -Obiecałem pomóc ojcu przy malowaniu, wracam dopiero jutro rano, także możecie balować u nas.-Odpowiedział, puszczając oko do bruneta.
      -Czyli, widzimy się dopiero jutro u Alicji. Miki twoja Anka będzie?
      -Nie, przedłużyli jej staż, wraca dopiero za dwa miesiące.-Odpowiedział, wyraźnie zasmucony.
      -Stary, ja ci mówię, jak wróci, weź się z nią w końcu, z nią ożeń. Ile można ze sobą chodzić.-Zauważył Marek
      -Nie mnie o to musisz pytać. Mierzwa ma w tej sprawie więcej do powiedzenia. Marcin, kiedy się chajtasz?
      -Nie śpieszy mi się, Kaśce zresztą też. Dobrze nam tak jak jest.-Powiedział Marcin, ale Mikołaj natychmiast wyłapał fałsz w jego głosie. Chłopak doskonale wiedział,

że w związku jego przyjaciel, w ostatnim czasie nie dzieje się najlepiej, a jego relacje z ukochaną kobietą, uległy ochłodzeniu odkąd dziewczyna zaczęła robić karierę w modelingu. Mimo że Marcin i Kasia nadal się kochali, nie było to już uczucie, które połączyło ich siedem lat wcześniej.
      -Dobra, dość tych smutów. Lecimy, do Sfinksa, a te dwie sieroty niech idą do domu.-Zawyrokował Arek. Koledzy pożegnali się i opuścili halę.
      -Mocno ci się spieszy?-Zapytał Mikołaj, widząc, że zostali z blondynem sami.
      -Nie, mam jeszcze sporo czasu, Kasia będzie koło dwudziestej pierwszej, a czemu pytasz?
      -Bo chce z tobą pogadać. Właściwie szukam okazji już od poniedziałku.
      -Niech zgadnę, skoro od poniedziałku to pewnie chodzi, o córkę trenera. Sorry stary, ale nie mam ochoty o niej gadać. Nic to nie zmieni.
      -Mierzwa, ja wiem, że ty jej nie lubisz i ona do ciebie też sympatią nie pała, ale jak tak dalej pójdzie, rozwalicie drużynę.
      -My? A niby jak mamy to zrobić? Drużyna nie ma z tym nic wspólnego.
      -A przypomnieć ci jak darliście koty z Szulcem? Prawie przegraliśmy finał turnieju.
      -To nie to samo. Z Adkiem jesteśmy w jednej drużynie.
      -Z Michaliną też. Za chwilę wyjeżdżamy na obóz. Będziecie przez dwa tygodnie widywać się dzień w dzień, wiesz, co to będzie? Armagedon tak jak było z Szulcem. Przecież widzisz, że ona się stara i jest dobra, w tym, co robi.
      -Skąd ty to możesz wiedzieć? Mieliśmy z nią tylko trzy treningi.
      -I wszystkie trzy próbowałeś jej utrudnić, bez skutku. Wiesz, co będzie, jak trener się dowie, co wyprawiasz.
      -Czego ty ode mnie oczekujesz? Mam się z nią pogodzić? Nigdy! To wredna, stuknięta małpa, do tego wariatka. Nigdy jej nie popuszczę, tego, jak mnie potraktował, a ty jako mój przyjaciel powinieneś stać po mojej stronie. Przecież ją ledwo znasz.
      -Ale ją lubię. Wydaje się w porządku, a to, co ci wtedy powiedziała, nie było złośliwe. Zachowałeś się jak palant i nadal to robisz, tylko dlatego, że Miśka to dziewczyna, w dodatku córka trenera.
      -Nie lubię kumoterstwa. Gdyby nie Adam, ta dziewczyna byłaby nikim.
      -Kiedy z takiego fajnego faceta stałeś się takim bucem. Michalina ma rację, masz jakiś problem ze swoim ego.
      -Świetnie, ciebie też przekabaciła. Rozumiem Szulc, on leci na wszystko, co ma nogi i ładną buzię, ale ty. To jakiś absurd. Najpierw Ala zaprasza tę wariatkę na imprezę, a teraz ty stajesz po jej stronie i ze mnie robisz tego złego!-Powiedział wyraźnie poirytowany, otwierając drzwi od auta.
      -Prawda jest taka, że to ona upokorzyła mnie i to nie raz, więc to ona powinna przeprosić mnie. Ja nie zamierzam kończyć czegoś, czego nie zacząłem.
      -Ale to ty jesteś facetem.-Zauważył brunet.
      -No właśnie, to ja jestem facetem, a ona jest babą i to ona powinna okazać mi szacunek. Tak było, jest i zawsze będzie. Skoro tego nie rozumiesz twoja sprawa. Mikołaj, lubię cię, jesteśmy przyjaciółmi od lat i nie chce, żeby to się zmieniło z jej powodu.
      -Wiesz, że nie chodzi tylko o nią, chodzi o cała drużynę. Napięcia między jej członkami, wpływają też na naszą grę.
      -Michalina nie jest zawodnikiem.
      -Ale jest jej częścią, czy ci się to podoba, czy nie. Przemyśl to.
      -Nie ma nad czym myśleć. -Powiedziała, wsiadając do auta.-Naprawdę nie chce się kłócić. Jadę już. Do zobaczenia jutro.-Poinformował, odpalił silnik i po chwili odjechał, zostawiając Mikołaja na parkingu.
      Michalina wyszła przed budynek hali. Ponieważ Adam musiał zostać po treningu, aby przed planowanym wyjazdem dopiąć wszystkie szczegóły, brunetka zdecydowała, że wróci do domu sama.
      -Podwieźć cię?-Auto Mikołaja zatrzymał się tuż przy niej.
      -A co ty tu robisz? Przecież trening dawno się skończył?-
      -Miałem coś do załatwienia. To jak jedziesz?
      -A ty przypadkiem, nie mieszkasz po innej stronie miasta?
      -Mieszkam, ale jadę do rodziców. A to w twoim kierunku. Mogę cię podwieźć przy okazji.
      -Mierzejewski nie będzie zadowolony, kiedy się dowie, że jesteś dla mnie miły.
      -Alicji i Arka nie zabił to i mi nic nie zrobi. Zresztą, jestem jego przyjacielem, a nie własnością, mam prawo do własnego zdania. Wsiadaj.-Wyjaśnił. Michalina zajęła miejsce na siedzeniu pasażera.
      W czasie drogi mówili niewiele. Mikołaj układał sobie w głowie przebieg rozmowy, z której powodu postanowił Michalinę podwieźć, ona nie czuła się zbyt swobodnie w towarzystwie przyjaciela Marcina. Bała się, że powie coś, czego później będzie żałować, albo co gorsza, dotrze do Mierzejewskiego i wywoła kolejną awanturę.
Mikołaj zaparkował auto na wskazanym przez Michalinę miejscu i ku jej zdziwieniu zgasił silnik.
      -To chyba ja już pójdę.
      -Poczekaj. Możemy pogadać.
      -Tak, myślałam. Podwiozłeś mnie tylko dlatego, że masz jakiś interes.
      -Nie. Podwiozłem cię, bo miałem po drodze, ale przy okazji chciałbym pogadać o tobie i Marcinie.
      -Nie ma o czym rozmawiać.-Odpowiedziała chłodno. -Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego.- Dodała.
      -Nie chcesz, ale masz. Jakby nie patrzeć pracujecie razem. Michalina, ja wiem, że nie jest wam po drodze, że za sobą nieprzepadacie, ale sama zobacz, co się dzieje. Marcin, na każdym kroku próbuje ci dogryźć, ty odpłacasz mu tym samym, a reszta drużyny na to patrzy.
      -I co z tego?-Michalina wzruszyła ramionami, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, co za chwilę usłyszy. Podzielała wątpliwości bruneta, ale nie zamierzała się do tego przyznać.
      -A to, że macie za sobą dopiero trzy treningi i każdy zakończył się wymianą zdań między wami. Miśka ja nie wiem, czy ojciec ci o tym wspominała, ale przed jego przyjściem do drużyny, Marcin miła poważny konflikt z Adrianem. Zresztą oni nigdy za sobą nie przepadali, ale wszyscy myśleli, że niewinne docinki to nic groźnego, tylko że z czasem między nimi było coraz gorzej, a atmosfera w drużynie była nie do zniesienia, w końcu, kiedy nie mało przegraliśmy finał, ważnego turnieju, trener postanowił szukać pomocy. Sprawą chłopaków zajął się psycholog.
      -To chyba nie pomógł.-Prychnęła, przypominając sobie słowa Szulca, na temat kolegi z drużyny. Wiedziała, że obaj nadal się nie lubią.
      -Nie do końca. Nikt nie jest w stanie sprawić, że oni się dogadają. To dwa zupełnie różne charaktery, ale między nimi jest o niebo lepiej, niż było.
      -Sugerujesz, że potrzebujemy z Mierzejewskim terapii?
      -Wiesz, że nie o to chodzi? Miśka, wyglądasz na rozsądną dziewczynę. Za chwilę przeniesiesz wasze relacje poza halę i wtedy już nie tylko atmosfera w drużynie będzie od nich zależna.
      -Mikołaj nie obraź się, ale nie zamierzam Marcina przepraszać. Potraktował mnie jak skończone zero i dostał to, na co zasłużył, chociaż z tego, co widzę, niczego to go nie nauczyło. My się nie dogadamy, sorry. Żałuje tylko jednego, że taki palant otacza się takimi fajnymi ludźmi. Jesteś w porządku i nie chcę mieć w tobie wroga, ale nie proś mnie nigdy więcej, o nic, co ma związek z Mierzwą. Przepraszam, ale dla mnie ten człowiek, nie reprezentuje sobą żadnych wartości.
      -To twoje zdanie i rozumiem, że go nie zmienisz, ale skoro nie jesteś w stanie się z nim pogodzić, spróbujcie, chociaż zacząć się tolerować.
      -To trudne, jeśli ktoś tego nie chcę, a ja nie umiem milczeć, kiedy ktoś mnie atakuje. Przepraszam. Wiem, że chciałeś dobrze, ale nic z tego nie będzie.
      -A czy ja mogę zostać twoim przyjacielem?-Zapytał, naglę, zpełnie ją zaskakując.
      -Co to za pytanie?
      -Bez podtekstów. Nie zamierzam cię podrywać. Mam już dziewczynę i dobrze i z nią, ale masz w sobie coś, co sprawia, że ludzie szybko się do ciebie przekonują. Zapamiętałem cię, chociaż ledwo się tak naprawdę znaliśmy. To jak?
      -Pożyjemy, zobaczymy.-Odpowiedziała, uśmiechając się. Słowa Mikołaja potraktowała jak komplement. -Dzięki za podwózkę, zaprosiłabym cię na przyjacielską kawę, ale podobno się spieszysz.
      -Mogę się spóźnić, jeśli dostanę taką z mlekiem.
      -To choć na górę.-Zaproponowała, a chłopak przyjął jej propozycję.
      -Mikołaj, tylko proszę cie, nie rozmawiajmy o Mierzejewskim.
      -Dobra możemy pogadać o pogodzie.-Dodał, a ona zaczęła się śmiać.
      -Co cię tak rozbawiło?
      -Gdy Piotrek nas sobie przedstawił, powiedziałeś zupełnie to samo. Przegadaliśmy wtedy chyba z pół dnia. Szczerze powiedziawszy, byłeś chyba jedynym zawodnikiem z przeciwnej drużyny, z którym tak dobrze mi się rozmawiało. Szkoda, że wtedy nie wymieniliśmy się numerami.
      -Szkoda, że Piotrek nie wspominał, że się do nas przenosisz, ale to chyba dlatego, że mało ze sobą rozmawiamy. Czasem przy okazji rodzinnych spotkań wysokiej wagi. Wiesz, śluby, pogrzeby. Nie jesteśmy aż tak blisko spokrewnieni.-Wyjaśnił, kiedy dziewczyna wspomniała o jego kuzynie.
      Przegadali ze sobą dobre dwie godziny, upewniając Michalinę w przekonaniu, że wszystko to, co działo się w jej życiu, po zerwaniu z Maćkiem, było nieoczekiwane, nieuporządkowane i bardzo pokręcone, ale dzięki temu, szybciej niż myślała, poradziła sobie z bólem.
      Michalina siedziała przy stole, analizując słowa Mikołaja. Mimo że powiedziała chłopakowi, iż nie zamierza naprawiać swoich relacji z Marcinem, zdawała sobie sprawę, że brunet ma rację. Ich wzajemna niechęć, okazywana sobie na każdym kroku, prędzej czy później urośnie do skali dużego problemu i niestety przeniesie się poza boisko. Dziewczyna wiedziała, że wchodząc w towarzystwo blondyna, musi liczyć się z jego obecnością w swoim prywatnym życiu.
      -Wszystko dobrze?-Brunetka, nawet nie zauważyła, że Adam wrócił do domu i od kilku minut próbuje nawiązać z nią kontakt.
      -Tak. Przepraszam. Zamyśliłam się.
      -Miałaś gościa?-Zapytał, widząc dwa kubki z resztkami kawy. -Czyżby Szulc?
      -Nie tato. Mikołaj. Podwiózł mnie do domu.-Wyjaśniła.
      -Czyli Adrian już nieaktualny? Córka, ale ty wiesz, że Fornal jest w związku?
      -Tato, to nie była randka, zresztą z Szulcem też nie randkuje, ale jeśli chodzi o Mikołaja, to chyba jedyna osoba w drużynie, z która mamy dość wspólnych tematów, do niejednej rozmowy. Poznał nas kiedyś Piotrek, fajnie nam się gadała i chyba tak zostało. Nic poza tym. Widzisz, ostatni w moim życiu dużo się wydarzyło. Myślałam, że po przeprowadzce tutaj, coś się zmieni, ale chyba nie mam co na to liczyć. Wręcz przeciwnie. Jestem tu zaledwie tydzień, a już śmigam w tempie światła. Wszystko wokół mnie dzieje się tak szybko, za szybko.-Przyznała.
      -To o tym myślałaś.
      -Nie. Myślałam o Mierzejewskim.-Powiedziała, ku zdziwieniu ojca.
      -O nim? Myślałem, że ze sobą nie rozmawiacie. Na treningach raczej się unikacie, chociaż widać, że sympatii do siebie nie czujecie.
      -No właśnie. Mikołaj sądzi, że to prędzej czy później wpłynie na drużynę, podobno tak było z Marcinem i Adrianem.
      -Coś słyszałem na ten temat i niestety obawiam się, że Mikołaj może mieć rację, ale puki między wami nie dochodzi do spięć, nie ma to znaczenia, nawet jeśli temperatura waszych uczuć może zamrażać wodę w oceanie.
      -No właśnie, nie do końca tak jest.
      -To znaczy?-Zapytał, wyraźnie zaniepokojony.
      -Nie ważne. Daje sobie z nim radę, ale boje się, że z czasem może mi zabraknąć siły na walkę z nim, zresztą muszę to sobie przemyśleć.
      -Misiu, jeśli Mierzejewski w jakiś sposób ci dokuczał....
      -Tato, nie jestem już w podstawówce.-Powiedziała, wchodząc mu w słowo. Nie chciała, aby ojciec tak ją traktował. -Święta też nie jestem. Oboje mamy swoje za uszami.
      -Dobrze, to teraz zapomnij na chwilę o tym, że jestem twoim ojcem i to, co teraz powiem, potraktuj jak poradę przełożonego. Puki, konflikt między wami nie wpływa na drużynę, nikt nie będzie interweniował, ale atmosfera w drużynie to bardzo ważna rzecz. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, nie czekaj, nie unoś się dumą, bądź mądrzejsza. Wiem, że Marcin to trudny przypadek, ale jeżeli możesz coś zmienić, zrób to, nim ktoś zrobi to za ciebie.-Powiedział spokojnym tonem.
      -To bardzo mądre słowa i dobra rada. Dziękuje tato.
      -Trenerze. Mówiłem, że to rada służbowa.
      -Tak jest trenerze. -Odparła ze śmiechem, ciesząc się, że mimo wszystko, w każdej sprawie może liczyć właśnie na ojca. -Pójdę już do siebie. Jestem zmęczona.-Powiedziała, podnosząc się z miejsca.
      -A kolacja?-Zdziwił się.
      -Nie jestem głodna.
      -Śniadania też nie tchnęłaś. Co się dzieje, aż tak martwisz się Mierzejewskim.
      -Stresuje się jutrzejszą imprezą u Alicji.
      -Nie masz powodu. Na pewno wszystko się uda.
      -Obyś miał rację. Dobranoc tato.-Odpowiedziała i wyszła z kuchni.
      Marcin siedział na brzegu łóżka, z telefonem przy uchu, z rosnącym rozczarowaniem słuchając wyjaśnień swojej dziewczyny.
      -Przepraszam. Naprawdę nie mogłam odmówić. Wiesz jakie to dla mnie ważne.-Powiedziała spokojnym, delikatnym tonem, mając nadzieje, że tym razem obejdzie się bez kłótni i blondyn postara się ją zrozumieć.
      -Mogłaś, chociaż wcześniej zadzwonić, zarezerwowałem stolik w naszej restauracji, cieszyłem się, że spędzimy razem wieczór. Czyli kiedy wracasz?
      -Nie wiem dokładnie, kontrakt przedłużono o miesiąc, jeżeli nic się nie zmieni.
      -Świetnie. Nie mogłaś chociaż raz odmówić.
      -Nie. Wiesz, że to dla mnie ważne. Marcin, nie gniewaj się na mnie, proszę cię. Wiesz, że to nie jest moja wina, fotograf się rozchorował, trzeba było zmienić termin ostatniej sesji, ale to tylko kilka dni, za tydzień będziemy już razem. Obiecuje, że do końca miesiąca nie przyjmę żadnego zlecenia.
      -Za dwa tygodnie jadę na obóz, sorry kochanie, ale zabraknie ci czasu, na spędzenie go ze mną, zanim wrócę, miesiąc się skończy.
      -Zapomniałam, przepraszam.

      -Nie przepraszaj. Kocham cię, ale muszę już kończyć. Porozmawiamy innym razem. Dobranoc.-Powiedział i rozłączył się, a potem wybrał numer do Arka i godzinę później był już w mieszkaniu przyjaciela, z którym postanowił podzielić się swoimi smutkami.

13. Wariatka.
04 lipca 2019, 10:16

      -Na dziś to wszystko, możecie iść do szatni i widzimy się w środę, więc nie szalejcie, zawody już niedługo wiec musimy się spiąć, jeśli chcemy je wygrać.-Adam wydał ostatnie dyspozycje. -Michalina pozbieraj piłki, za kwadrans widzimy się pod halą.-Polecił. Dziewczyna w odpowiedzi skinęła głową. Kiedy skończyła, hala była pusta, osobiście więc zaniosła sprzęt do magazynu, zabrała swoje rzeczy z damskiej szatni. Wychodząc z niej, spotkała ojca i razem wyszli przed budynek.
      -To jak? Wracamy prosto do domu czy najpierw zjemy coś na mieście?-Zapytała.
      -Tato przepraszam, ale nie jadę z tobą. Mam coś pilnego do załatwienia. Spotkamy się w domu. Dobrze?-Powiedziała, widząc siedzącego na pobliskim murku Adriana. Była przekonana, że chłopak czeka właśnie na nią.
      -Chyba nie mam innego wyjścia.-Odparł, spoglądając w kierunku bruneta.- Daj chociaż torbę. Nie będziesz jej taszczyć przez pół miasta i nie wracaj zbyt późno.-Nakazał, pocałował dziewczynę w czoło i ruszył w kierunku parkingu.
      Podeszła do niego na miękkich nogach. Wiedziała, że mimo swojego zachowania na treningu, chłopak ma do niej żal i czuje się oszukany.
      -Cześć, mogę się przysiąść, czy na kogoś czekasz?-Zapytała, podchodząc do niego na miękkich z niepokoju nogach.
      -Właściwie to czekam na taką jedną podstępną oszustkę.
      -I się doczekałeś. O to i ja. Przejdziemy się?-Zapytała, a on w odpowiedzi wstał z miejsca.
      -Tata na ciebie nie czeka?-Zapytał, kiedy opuścili teren miejskiej hali sportowej.
      -Nie. Kazałam mu wracać do domu, kiedy zobaczyłam, że na mnie czekasz.
      -Skąd wiedziałaś, że czekam na ciebie?
      -Narozrabiałam trochę.
      -No, chyba nawet bardziej niż trochę. Nie mogłaś mi po prostu powiedzieć, kim jesteś? Po co był ten teatrzyk?
      -Nie wiem.-Wzruszyła ramionami. -Jak cię zobaczyłam, byłam pewna, że mnie pamiętasz, a potem ty się przedstawiłeś i jakoś tak wyszło. Nie okłamałam cię celowo. Naprawdę dobrze mi się z tobą rozmawiało, od dawna z nikim nie spędziłam tak miłego wieczoru.
      -Skoro tak, dlaczego później mnie spławiłaś?
      -Nie spławiłam, przecież powiedziałam ci, że jeszcze się spotkamy i to prędzej niż myślisz. Słowa dotrzymałam. Adrian przepraszam, zachowałam się jak gówniara, wiem o tym. Cała niedziele o tym myślałam. Masz racje, powinnam była ci powiedzieć prawdę, już wtedy, ale nie zrobiłam tego i bardzo żałuje. Wybaczysz mi?
      -Chciałbym powiedzieć nie, ale ja cię naprawdę polubiłem.
      -Ja ciebie też. Nie znam tutaj zbyt wielu osób. Jesteś pierwszą, która normalnie ze mną rozmawiała. Wtedy w tym parku była dla ciebie po prostu Michaliną, a nie córeczka trenera.-Powiedziała. Adrian spojrzał na nią zaskoczony.
      -No co? Tylko mi nie mów, że tak o mnie nie pomyślałeś, jak się dowiedziałeś, kim jestem.-Dodała, widząc jego pełen niepokoju wzrok. -A gdybyś widział wtedy, tamtego wieczoru? Rozmawiałbyś ze mną w taki sam sposób.
      -Pewnie nie.-Przyznał.
      -No właśnie. Adrian, mam propozycje. Zacznijmy od nowa, od zera, bez kłamstw.
      -Zgoda, ale musisz mi wyjaśnić coś jeszcze? Dlaczego powiedziałaś mi, że twoja mama nie żyje? Przecież wszyscy wiedzą, że trener rok temu się rozwiódł, a ty zostałaś z matką. Powiedziałby nam, gdyby jego żona, nawet była zmarła. Po co skłamałaś?
      -Nie skłamałam. Przynajmniej nie do końca. Adrian powiem to tylko raz, ale pod warunkiem, że nigdy więcej nie zapytasz mnie o moją matkę i nie będziesz drążył tematu. Anna, kobieta, która mnie urodziła, dla mnie nie żyje. Nie mogę i nie chcę o tym rozmawiać i proszę, żebyś to uszanował. Moja przeszłość nie ma teraz znaczenia.       Przyjechałam do ojca, żeby zacząć od nowa. W tym życiu jestem pół sierotą i chce, żeby tak zostało.
      -Powiesz mi dlaczego?
      -Nie. Może kiedyś, kiedy będę umiała o tym normalnie rozmawiać, ale nie teraz. Nie chce nigdy więcej wracać do tego tematu.-Powiedziała, odwracając twarz. W jej oczach zalśniły łzy. Otarła je wierzchem dłoni, zanim Adrian je zauważył.
      -Jak mnie wtedy zostawiłaś pod swoim blokiem, wracając do domu, wpadłem na latarnie.-Powiedział, nie mogąc znaleźć żadnych innych słów pasujących do wyznania dziewczyny. Uszanował jej prośbę. Nie zamierzał zadawać żadnych pytań, które mógłby sprawić jej ból.
      -I co w związku z tym?-Zapytała, siląc się na uśmiech.
      -Jak to, co wisisz mi spotkanie!
      -Niby dlaczego? Nasza umowa dotyczyła tylko odprowadzenia mnie do domu, a to było już po.
      -Ale nadal moje gapiostwo było związane z tobą.
      -Wiesz co Szulc? Zamiast ciągle zganiać winę na mnie, może powinieneś pomyśleć o okularach. -Zachichotałam.
      -Małpa.
      -Miło mi, Michalina jestem.-Odparła. Słysząc jej słowa, Adrian uśmiechną się mimowolnie.
      -A teraz tak serio. Dziewczyna Arka organizuje w sobotę imprezę. Pójdziesz tam ze mną.
      -Chętnie, ale nie mogę.
      -Jasne rozumiem.-W spojrzeniu bruneta, Michalina dostrzegła rozczarowanie.
      -No właśnie nie rozumiesz. Nie mogę iść z tobą na tę imprezę, bo już mnie na nią zaproszono.
      -Co? Kto? Kiedy? Nie mów, że Dawid?
      -Nie. Ala mnie zaprosiła. Na to wychodzi, że się polubiłyśmy.
      -Ale jakim cudem.
      -Nasi ojcowie się przyjaźnią. To długa historia. Sam widzisz, w tę sobotę wspólne wyjście odpada, ale możemy się wymienić numerami, umówimy się na inny termin. Pod warunkiem, że przestaniesz mnie szantażować i ciągle na coś włazić. Wiesz, że takie walenie głową o słupy może mieć poważne skutki uboczne.To jak, chcesz ten numer?
      -A nie zwiejesz, jak sięgnę po telefon?-Zapytał.
      -Sprawdź.-Odparła zaczepnie, sięgając po swoją komórkę. Brunet postanowił zaryzykować. Chwile potem, zapisał nowy kontakt w swojej książce telefonicznej.
      -To, co będziemy teraz robić?-Zapytał, chowając urządzenie.
      -Szczerz, jestem głodna jak wilk. Idziemy na kebsa, tylko pokaż mi, gdzie dają dobre. Ja stawiam.
      -Dzięki, ale nie jadam kebabów, muszę dbać o formę.
      -W takim razie tobie kupimy sałatkę, a jak nie będzie takiej fit, to zawsze możesz zjeść opakowanie. To chyba styropian.
      -Ty naprawdę jesteś wredna.
      -A ty marudny. To co idziemy?
      -Jedziemy, do centrum. Na rynku mamy prawdziwą Turecką knajpkę, nie jakąś tam budę na środku ulicy. Naprawdę przyjemny lokal, spodoba ci się.
      -Ok, zdaje się na ciebie. Gdzie masz auto?
      -No właśnie pod halą.-Odparł zakłopotany.
      -Matko Szulc, dobrze, że nie pod domem. Zawracamy i to już.-Zarządziła.
      -Adrian.?-Zagaiła, kiedy znaleźli się pod budynkiem.
      -Tak?
      -Rezerwuje sobie taniec z tobą na imprezie u Alicji.
      -Nie wiesz, w co się pakujesz. Moja mama mówi, że mam do tańca dwie lewe nogi, moja siostra uważa, że nie mam ich w ogóle.
      -A co mówią twoi koledzy?
      -Podobno po kilku głębszych wywijam jak Travolta.
      -No, to w takim razie najpierw cię spije.
      -Wariatka.-Prychną w odpowiedzi.
      -No, wiem. Tata chciał mi tak dać na drugie, ale się w urzędzie nie zgodzili.-Odparła, z uśmiechem. Słysząc ją, Adrian też zaczął się śmiać.

12. Nie będzie łatwo.
02 lipca 2019, 12:50

      Michalina weszła na hale pewnym krokiem, starając się nie zwracać uwagi na miny siatkarzy.
      Adam odczekał chwilę i gdy dziewczyna stanęła u jego boku, zaczął przemowę.
      -Panowie, to jest Michalina, moja córka, kilku z was miało już okazję poznać ją przy okazji jej współpracy z inną drużyną, w tym sezonie Miśka zasili nasze szeregi, przejmie pałeczkę po odchodzącym z klub Jurku. Od dzisiaj będzie waszym nowym technicznym. Przyjmijcie ją tak ciepło, jak zrobił to klub, mam nadzieje, że wasza współpraca będzie przebiegać pomyślnie. Zostawię was teraz na chwilę samych, Michalina opowiedziała chłopakom o sobie i sprawdź obecność, wracam za kwadrans.-Polecił i opuścił halę.
      -Witam wszystkich, jak powiedział trener, mam na imię Michalina i będę waszym technicznym. Na tej pozycji pracuje od trzech lat, nie licząc rocznej przerwy, związanej ze sprawami osobistymi. Zanim jednak zasypiecie mnie pytaniami, chciałabym poznać tych z was, których do tej pory nie miałam okazji poznać. Sprawdzę teraz obecność, proszę, żeby każdy z was powiedział coś o sobie. -Bielecki Dawid?
      -To ja.- Szatyn stojący najbliżej Szulca podniósł rękę
      -Miło mi, od ilu lat grasz w drużynie?
      -Od samego początku, jakieś pięć lat.
      -Jak mam się do ciebie zwracać? Po imieniu czy masz jakiś pseudonim.
      -Chłopaki mówią na mnie Biały, ale ty możesz mówić nawet kochanie.-Odparł, uśmiechając się łobuzersko.
      -Zapamiętam.-Odparła, również się uśmiechając. -Czarnecki Arkadiusz?-Przeszła do chłopaka Alicji.
      -To ja, nie mam ksywy, jestem po prostu Arek i tez gram w drużynie od początku.
      -Kto następny? Dawidziuk Filip, obecny?
      -Jestem. Też gram od początku.-Powiedział, wysoki rudzielec, o dużych zielonych oczach.
      -To teraz Fornal Mikołaj?
      -To ja, w drużynie od początku, wołają na mnie Miki, ale my się już chyba znamy. Miło cię widzieć.
      -Ciebie również. -Odparła krótko i przeszła do następnego nazwiska. -Ignaciuk Marek? Który to z was?
      -Ja.-Niewysoki blondyn uniósł dłoń. -Też nie mam ksywy, gram od roku. Miło mi poznać córkę trenera.
      -Mi również.
      -Kłosowski Natan?-Zapytała, czując, że lista nazwisk staje się coraz krótsza, a dwa nazwiska, których omówienia bała sie najbardzej, zbliżały się nieuchronnie.
      -To ja.-Siedzący na ławce rezerwowych chłopak, staną na baczność. -W drużynie od roku, nie mam ksywy.
      -Spocznij żołnierzu.-Poleciła z uśmiechem. Szatyn zajął miejsce.
      -Mierzejewski Marcin.-Powiedziała, siląc się na zachowanie spokoju. Miała nadzieje, że szybko przebrnie przez rozmowę z nim, ale chłopak nie odezwał się słowem.
      -Mierzejewski? Co się nie odzywasz, przecież widze, że jesteś.
      -To postaw ptaszka i dawaj dalej.-Prychną, wcale nie ukrywając swojej niechęci.
      -Powiesz coś o sobie, czy jesteś już taką gwiazdą, że nie musisz.
      -Po co, przecież wszyscy wiedzą, kim jestem. Nie muszę się przedstawiać.-Złośliwy uśmiech nie znikał z jego twarzy.
      -Niby tak, ale nie bardzo mogę wpisać w papiery dupek od zawsze.-Powiedziała spokojnie, patrzą c na niego ironicznie.
      -Wypraszam sobie. Twoje uwagi nie są profesjonalne.
      -Za to twoje są, weź chłopie nie gwiazdorz, bo nie mam dla ciebie czasu, a jak ci coś nie pasuje, tam są drzwi. Ochłoń i wróć.
      -Wiesz, że nie muszę cię słuchać. Jesteś tylko córka trenera.
      -A ty tylko podrzędnym siatkarzyną z wybujałym ego. Ja wiem, że ty nie lubisz, jak baba tobą rządzi, ale to nie jest koncert życzeń, a ty nie jesteś pępkiem świata, zachowuj się jak inni, albo wyjdź. Nie zamierzam cię traktować jak gwiazdy, którą nie jesteś, nie wierz we wszystko, co ci mówią fanki, one też kłamią. -Powiedziała i jak gdyby nigdy nic, przeszła do następnej osoby, zanim Marcin otworzył usta.
      -Adrian Szulc?-Zapytała, ale i tym razem odpowiedziała jej cisza. Brunet stał nieruchomo, wpatrując się w nią, jak w obraz z szeroko otwartymi ustami.
      -To chyba zaraźliwe.-Powiedziała, po czym podeszła do chłopaka i zamknęła mu usta.
      -Jeszcze muchę połkniesz.-Powiedziała na głos, po czym wspięła się na palce i wyszeptała wprost do jego ucha.
      -Niespodzianka Szulc. Przecież obiecałam.-Zapewniła, wyprostowała się i wróciła na swoje miejsce. -To jak Adrian, odezwiesz się czy nie.
      -Adek, mówią na mnie Adek, w drużynie jestem od dwóch lata. Wiesz, że cię zamorduje?
      -Wiem.-Odparła, uśmiechając się do niego. -Ale to później. Kto nam został? Woźniak Bartosz?
      -To ja, w drużynie od pół roku, chłopaki mówią na mnie Woźny.
      -Czyli mamy już wszystkich. Dobrze, czy ktoś ma jakieś pytania?- Zapytała. Dawid natychmiast podniósł rękę.
      -Słucham?
      -Masz chłopaka, bo jak nie to Adek, chętnie to zmieni.-Powiedział, ale zanim Michalina zdążyła odpowiedzieć, brunet zdzielił go po głowie butelka.
      -Bez takich Szulc, a ty.-Zwróciła się do Dawida. -Masz jakieś inne pytania.
      -Pytania to nie, ale jak Szulc nie odpowiada, to ja chętnie go zastąpię.
      -Ja pieprze?-Mierzejewski nie wytrzymał adorowania dziewczyny. -Może od razu się jej oświadczcie. Serio ślepi jesteście czy jak, nie widzicie, co ona robi. To przebiegła małpa. Tatuś załatwił jej robotę i ma się nie wiadomo za co.
      -Hamuj się Mierzejewski.-Upomniała. -Jeszcze jedna taka uwaga i nie ręczę za siebie.
      -I co zrobisz, poskarżysz się na mnie ojcu, czy zarządowi?
      -Nie będę musiała. Już raz próbowałeś ze mną walczyć, przypomnieć ci jak to się skończyło. Raczej byś tego nie chciał. Więc zachowaj, chociaż odrobinę kultury osobistej i honoru, zanim stracisz go całkowicie. A teraz skoro energia cię rozpiera, na ziemie i dwadzieścia pompek.
      -Nie muszę słuchać twoich poleceń.
      -Masz racje, nie musisz, już ci mówiłam, gdzie są drzwi, gabinet szefa, wiesz, gdzie jest.
      -Nie jestem donosicielem.-Wysyczał.
      -Nie? A ja pamiętam coś innego. Słuchaj Mierzejewski, możesz mnie nie lubić, ale jesteśmy teraz w pracy, mojej pracy, więc nie utrudniaj życia mi i sobie. Na ziemie i grzejesz te pompki, reszta dziesięć okrążeń, a ja idę po trenera i spokój ma być.-Poleciła i wyszła z hali, trzaskając drzwiami.
      -Co to było?-Zapytał Filip, spoglądając na Marcina. -Znasz ją?
      -Zna i to całkiem dobrze, chociaż miło tego nie wspomina.-Zachichotał Mikołaj. -Powiem ci jedno, masz przegwizdane.
      -On? A co ja mam powiedzieć? Przecież to jest dziewczyna z parku! Teraz już wiem, dlaczego nic mi nie powiedziała. Kurwa, wpadła mi w oko córka trenera. Przecież on mnie zabije, jak się dowie.-Adrian był wyraźnie zrezygnowany. - Niech mnie ktoś uszczypnie, bo to chyba sen.
      -Jeśli już to koszmar i śnimy go we dwóch.-Powiedział Mierzejewski, przyjmując pozycje do pompek.
      Był wściekły. Nie miał ochoty współpracować z dziewczyną, która bardzo mocno nadepnęła mu na odcisk, ale doskonale wiedział, że nic nie może z tym zrobić. Nawet oficjalna skarga nic by nie zmieniła, Michalina miała bardzo dobre referencje, z doświadczenia wiedział, że przykłada się do swoich obowiązków, a funkcje technicznego traktuje bardzo poważnie, w dodatku jego niechęć do dziewczyny nie mogła być powodem do jej zwolnienia. Zarządca drużyny był osobą ostrą, ale też wyrozumiała i sprawiedliwą. Marcin zdawał sobie sprawę, że nawet to, że jest jednym z najlepszych zawodników, niczego nie zmieni. Michalina musiałaby popełnić poważny błąd, aby stracić posadę, a tego Mierzejewski się nie spodziewał.
      -Odpuść jej.-Mikołaj kucną obok kolegi. -Wiesz dobrze, że ona ma rację. Przynajmniej postaraj się zachowywać profesjonalnie, wiesz, że jeśli zrobisz coś przeciwko niej, zawieszą cię, albo wylecisz z drużyny. Postaraj się z nią dogadać. Chyba nie masz wyjścia.
      -Nie, ona mi nie odpuści.
      -Serio myślisz, że będzie się mścić.
      -A dziś co zrobiła?
      -Sorry stary, ale to ty zacząłeś i dobrze by było, gdybyś to zakończył.
      -Niedoczekanie, ta panna już dwa razy publicznie zrównała mnie z błotem.
      -Co zrobisz w takim razie?
      -Jeszcze nie wiem. Na początek będę się jej uważnie przyglądał, może noga sama się jej powinna, a wtedy się jej pozbędę. Raz na zawsze.
      -A jeśli to się nie uda?
      -To postaram się, żeby nie miała ze mną łatwo.
      -Źle robisz, daj sobie spokój.
      -Nie, nikt nie będzie mnie tak traktował, a już na pewno nie jakaś tam baba, nawet jeśli to córka trenera.-Powiedział, podnosząc się z ziemi, po czym dołączył do reszty drużyny. Mikołaj zaniepokojony słowami kolegi zrobił to samo.

11. Zbyt szybko.
01 lipca 2019, 13:56

      Michalinę obudził dźwięk budzika w telefonie. Dziewczyna otworzyła oczy, wyłączyła urządzenie i wstała z łóżka.Poniedziałkowy poranek nadszedł szybciej, niż się spodziewała. Mimo że w domu ojca czuła się zdecydowanie lepiej niż przed dwoma dniami, stres związany z rozpoczęciem pracy w drużynie nie pozwolił jej spać, w dodatku martwiła się o reakcje Adriana, kiedy okaże się, że go okłamała. Miała wyrzuty sumienia, w związku z tym, jak potraktowała chłopaka. Polubiła go, dlatego też nie chciała, żeby się na nią obraził.
      Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na dół. Adama już nie było, wcześnie rano pojechał do pracy, więc musiała samotnie zjeść śniadanie. W spożywaniu posiłku towarzyszyła jej poranna, radiowa audycja. Siedziała na kanapie, przerzucając kanały w telewizji, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Zdziwiona dziewczyna poszła otworzyć.       Na progu stała młoda, ładna dziewczyna o długich, czarnych jak heban włosach i ciemnobrązowych oczach, na widok brunetki uśmiechnęła się ciepło.
      -Cześć, jestem Ala, a ty to pewnie Michalina. Miło mi cię poznać.-Powiedziała, wyciągając do dziewczyny rękę. -Córka Jana i Pauliny.
      -A tak, tata coś wspominał.-Odparła, ściskając dłoń dziewczyny.
      -Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale twój tata był u nas w sobotę na kolacji i zostawił portfel. Chyba wypadł mu z kieszeni, bo mama znalazła go dziś w korytarzu, jak sprzątała.-Wyjaśniła, sięgając do torebki.
      -Dziwne, tata nic mi nie mówił, ale jak go znam pewnie myśli, że ma go w samochodzie. Wejdziesz?-Zaproponowała.
      -Nie chcę przeszkadzać. Na pewno masz jakieś zajęcie.
      -Tak, bardzo ważne. Oglądam telewizję i o niczym nie marze bardziej niż o tym, żeby ktoś mi poprzeszkadzał, no, chyba że się gdzieś śpieszysz.
      -Właściwie to nie, mama zerwała mnie bladym świtem, nadal jeszcze śpię, więc chętnie napiłabym się kawy.
      -Zapraszam. Sypana, rozpuszczalna, z ekspresu?
      -Sypana, z cukrem i mlekiem, jeżeli można.-Poprosiła.
      -Zapraszam do kuchni.-Michalina wskazała koleżance kierunek, dopiero po chwili zauważyła, że dziewczyna bardzo swobodnie porusza się po mieszkaniu.
Chciała nawet ją o to zapytać, ale szybko uświadomiła sobie, że Alicja miała wiele okazji do przebywania w mieszkaniu, w końcu jego wystrój w całości był dziełem jej matki.
      -Jak ci się mieszka w naszym małym miasteczku?
      -Jestem tu dopiero od dwóch dni, trudno to ocenić.-Powiedziała, nastawiając czajnik na gaz. -Zapytaj mnie o to samo za miesiąc albo dwa to wtedy ci powiem. Może w międzyczasie poznam miasto i ludzi, na razie czuje się tu strasznie samotna. Nie mam tu ani przyjaciół, ani nawet znajomych.
      -To akurat nie problem. Mnie już poznałaś, a twój tata wspominał, że zaczynasz dzisiaj pracę z drużyną. Zaraz, ale ty już chyba naszych chłopaków znasz, przynajmniej niektórych.-Alicja uśmiechnęła się tajemniczo.
      -Co masz na myśli?-Michalina domyślała się, co za chwilę usłyszy, ale wolała nie wyprzedzać faktów.
      -To nie ty przypadkiem boleśnie nadepnęłaś Mierzejewskiemu na odcisk? Pamięta to do dziś.
      -Zasłużył sobie, to dostał za swoje. Zresztą to było dawno, nie zamierzam tego ciągnąć, co nie znaczy, że nagle go polubiłam. A ty skąd o tym wiesz?
      -Mój chłopak gra w drużynie. Arek Czarnecki, pewnie go kojarzysz.
      -Niespecjalnie. Nie poznałam wszystkich graczy.-Powiedziała, zgodnie z prawdą. -Pracowałam wtedy dla innej drużyny i większość naszych przeciwników znam tyle o ile, ale dziś postaram się nadrobić zaległości.
      -Chciałabym zobaczyć minę Mierzejewskiego, jak cię zobaczy.-Zachchichotała. Mimo że jej partner od lat przyjaźnił się z Marcinem, brunetka nie czuła się z chłopakiem blisko związana.
      -Myślę, że to nie on będzie najbardziej zaskoczony.-Odpowiedziała, wracając myślami do osoby Szulca.
      -Co masz na myśli?-Zainteresowała się Alicja.
      -Ok, opowiem ci, ale nikomu ani słowa, nawet Arkowi.-Powiedziała, siadając naprzeciwko niej i zaczęła opowiadać.
      Alicja siedziała na kanapie, zaśmiewając się do łez z historii Michaliny. Dziewczyna nie sądziła, że tak szybko uda jej się poczuć sympatię do obcej dziewczyny. Tymczasem po niecałej godzinie rozmowy była przekonana, że może z nią konie kraść.
      Michalina była zaskoczona tym jak łatwo i przyjemnie rozmawia jej się z Alicją. Nigdy nie miała zbyt wielu koleżanek, a jej towarzystwo nie licząc Ewy i dziewczyny Piotra, Patrycji, składało się z samych chłopaków. Tym bardziej cieszyła się, że w nowym miejscu poznała dziewczynę, z którą dobrze się czuła.
      -Biedny Szulc.-Skwitowała brunetka, powstrzymując śmiech. -Ale jedno muszę ci przyznać. Będziesz miała niezłe wejście. Mam tylko nadzieje, że żaden z nich nie padnie na zawał.
      -A ja mam nadzieje, że Adrian się na mnie nie obrazi. Polubiłam go, fajne nam się gadało, a jakby nie patrzeć okłamałam go.
      -Wyluzuj, Szulc jest spoko, na pewno nie będzie miał do ciebie pretensji, to nie Mierzwa.
      -Chyba nie za bardzo za nim przepadasz?
      -Nie i wcale tego nie ukrywam, chociaż kiedyś go lubiłam. Wiesz, on nie zawsze był taki. W szkole uchodził za normalnego kolesia, wiem, bo Mierzwa przyjaźni się z Arkiem i chodzi z moją koleżanką.
      -Serio? Mierzejewski kogoś ma?
      -Tak i to od siedmiu lat, nawet mieszkają z Kaśką. Musisz ją poznać.
      -Chyba raczej podziękuje. Nie wiem, co ona w nim widzi, ale chyba nie jest do końca normalna. Sorry, wiem, że to twoja koleżanka.
      -Daj spokój, wiele osób tak myśli, ale Kaśka jest naprawdę spoko, zresztą będziesz miała okazję się o tym przekonać. W sobotę organizuję małą imprezę, moi rodzice jadą nad morze, więc będę miała wolną chatę, możesz czuć się zaproszona.
      -Dzięki, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł. Ja tu nikogo nie znam, głupio się będę czuła.
      -No to poznasz, po to się chodzi na imprezy, żeby poznawać ludzi. To jak przyjdziesz?
      -Zgoda.-Powiedziała brunetka, bez przekonania. Nie była pewna, czy jest gotowa na przebywanie wśród grupy, prawie obcych ludzi. Po tym, co przeszła wolała trzymać się na uboczu. Rozmowa najpierw z Szulcem, a teraz z Alicją, na początek zupełnie jej wystarczyła. Zgodziła się, tylko żeby nie zrazić do siebie brunetki. Postanowiła, że wpadnie do niej na chwilę, a potem wymówi się złym samopoczuciem i wróci do domu, zanim ktoś zacznie zadawać niewygodne pytania.
      -No i super.-Podsumowała Alicja. - Zobaczysz, że nie pożałujesz, może nie jesteśmy szlachtą, ale też potrafimy się bawić.
      -Powiem ci w tajemnicy, że ja też nie jestem ze szlachty, daleko mi do błękitnej krwi.
      -Teraz już to wiem.
      -Teraz?-Zdziwiła się dziewczyna.-Co to ma znaczyć?
-      Powiem ci, tylko się na mnie nie gniewaj. Jak do ciebie szłam, bałam się, że zabierzesz ojca portfel i zatrzaśniesz mi drzwi przed oczami. Twój ojciec dużo o tobie mówił, a w dodatku gdzieś z tyłu głowy cały czas miałam tę sprawę z Mierzejewskim. Myślałam, że nie będziesz chciała ze mną gadać.
      -Serio miałaś mnie za nadętą, rozkapryszoną panienkę.
      -Na początku tak, ale teraz już wiem, że równa z ciebie babka i naprawdę ciesze się, że tu przyszłam. Sorry, jeśli cię uraziłam.
      -Spoko, jakoś to przeżyje, zresztą ja też się ciesze, że ojciec zostawił u was ten portfel i jeszcze raz dzięki za zaproszenie.
      -Nie ma za co. Słucha Miska, ja już muszę lecieć, umówiłam się z koleżanką na zakupy, chcę kupić sobie kieckę na imprezę. A może się do nas przyłączysz?
      -Innym razem, muszę się naszykować na trening, to mój pierwszy dzień, a biorąc pod uwagę, że mam się spotkać z Szulcem i Mierzejewski, wole być przygotowaną na wszystko.
      -Ok, w takim razie wymieńmy się numerami, musisz mi koniecznie zdać relację, jak poszło. Szkoda, że nie możesz im zrobić zdjęć, ich miny mogą być bezcenne.
      -Spoko, postaram się zapamiętać wszystkie szczegóły.
      -Trzymam cię za słowo. Dzięki za kawę i rozmowę. Lecę.-Brunetka wstała z kanapy.
      -Ala poczekaj.-Michalina zatrzymała dziewczynę w pół kroku.
      -Chciałabym cię o coś prosić.
      -Tak?
      -Nie mów, proszę nikomu, dlaczego przeniosłam się do ojca. Powiedziałam Szulcowi, że moja mam nie żyje.
      -Wiesz, że to głupie? Wszyscy wiedzą, że twój ojciec to rozwodnik.
      -Tak, wiem i nie mam pojęcia, czemu tak powiedziałam, może dlatego, że tak właśnie czuje. Moja matka zrobiła coś, czego nie umiem jej wybaczyć.
      -Coś słyszałam, ale nie musimy o tym gadać. Było minęło, Tutaj nikt nie będzie cię rozliczał z przeszłości. Nie ty jedna masz w szafie jakiegoś trupa, lepiej, jeśli w niej zostanie.
      -Dzięki.
      -Nie ma za co. Trzymaj się i do zobaczenia, aha i pamiętaj, żeby do mnie zadzwonić zaraz po treningu, bo umrę z ciekawości.
      -Oj, coś myślę, że Arek pierwszy zda ci relacje. Na razie.
      -Pa.-Odparła dziewczyna i wyszła z mieszkania.
      Michalina posprzątała po jej wizycie i poszła na górę, szykować się do wyjścia na swój pierwszy od roku trening.