Najnowsze wpisy


32. Za kolegę.
30 listopada 2019, 16:29

      Mikołaj wszedł do domku chwiejnym krokiem i odbijając się od ścian, ruszył w jego głąb, gdzie chłopcy z drużyny relaksowali się przed wieczornym treningiem, grając w pokera i tysiąca na zapałki.
      -Siema.-Wybełkotał brunet, wchodząc do części sypialnej, gdzie zgromadzeni byli jego koledzy.
      W pomieszczeniu zapadła cisza. Nikt nie miał wątpliwości, że Mikołaj jest pijany. Jego problemy z koordynacją i mową oraz zapach nie pozostawiały wątpliwości.
      -Piłeś.-Marcin bardziej stwierdził, niż zapytał.
      -Tak mamo, piłem.-Potwierdził brunet.
      -Zwariowałeś? Zaraz mamy trening, przecież trener dostanie wścieklizny, jak cię takiego zobaczy. Chcesz wylecieć z drużyny?-Naskoczył na przyjaciela.
      -Może i chce! Nic ci do tego! Mam to gdzieś, mogę nawet dziś do domu wracać! Nie zależy mi!-Odparł, padając na swoje łóżko.
      W pomieszczeniu po raz kolejny zapadła cisza. Nikt nie miał odwagi zapytać Mikołaja o powód jego zachowania, chociaż wszyscy domyślali się, że stało się coś poważnego.
      Arkadiusz nie mógł uwierzyć, w to, co widzi. Mikołaj był z ich trójki najbardziej odpowiedzialną osobą i nigdy nie złamałby zasad, szczególnie kiedy w grę wchodziła siatkówka.
      -Miałeś być z Anką. Ona pozwoliła ci się tak upić.-Marcin podjął temat. Blondyn nie mógł zrozumieć, dlaczego z randki ze swoją dziewczyną, której Mikołaj nie widział od trzech miesięcy, brunet wrócił pijany, szczególnie że chłopak bardzo za nią tęsknił i jak lew walczył o pozwolenie na wyjście.
      -Nie pozwoliła, ale też nie zabroniła, zresztą Anka nie ma już nic do powiedzenia. Zerwała ze mną.-Wyznał.
      -Co zrobiła? Nie wierzę!-Arek był pewny, ze się przesłyszał. Nawet do głowy mu nie przyszło, że związek Anny i Mikołaja, może przejść do przeszłości, szczególnie że uchodzili oni za udaną, szczęśliwą parę, nawet mimo dzielących ich kilometrów. -Na mózg ci się picie rzuciło?
      -Nic mi się nie rzuciło! Anka mnie zostawiła. Może mi nie uwierzycie, ale przyjechała do Polski tylko po to, żeby ze mną zerwać. Okłamywała mnie od samego początku. Już podczas swojego pierwszego wyjazdu do Londynu, poznała jakiegoś Angola, dlatego tak jej zależało na tym stażu. Wyjechała z jego powodu i miłość rozkwitła, ale to jeszcze nie wszystko. Moja Ania jest w ciąży i jak się pewnie domyślacie nie ze mną!-Przerwał na chwilę, a po jego policzkach popłynęły łzy.

          -Ona wyjeżdża, na stałe przenosi się do Londynu, żeby zacząć nowe życie z tym swoim gachem! A wiecie co, w tym wszystkim jest najgorsze? Miesiąc temu kupiłem pierścionek zaręczynowy, chciałem się jej oświadczyć, jak wróci. Nie mówiłem wam nic, żeby nie zapeszyć, ale to na niewiele się zdało. Nie ja założę jej obrączkę na palec. Nie za mnie Anna wyjdzie. To koniec, ona była całym moim życiem, bez niej nic nie ma sensu, nawet siatkówka. Nie potrzebne mi sukcesy, jeśli nie będę miał ich z kim dzielić.
         -Nie gadaj bzdur!- Fuknął Marcin. -Rozumiem, że kochałeś Anię i cierpisz z powodu waszego rozstania, ale nie możesz przekreślać całego swojego życia, tylko dlatego, że cię zostawiła.
         -Skąd ty możesz kurwa wiedzieć, co ja teraz czuje?! Siedzisz w mojej głowie, a może straciłeś kobietę, która była dla ciebie wszystkim?! Nie, więc wsadź sobie w dupę swoje dobre rady!
         -Ale Mierzejewski ma rację!-Wtrącił się Adrian, zaskakując tym wszystkich. Brunet nie był skory do przyznawania racji Marcinowi.
         -Pierwszy raz muszę przyznać, że Mierzwa gada z sensem. Cierpisz i wcale ci się nie dziwie, na twoim miejscu każdy z nas czułby to samo, ale ból kiedyś kinie, a jeśli stracisz miejsce w drużynie, już go nie odzyskasz, a wtedy dopiero zaboli. Wszyscy wiemy, jak ważna jest dla ciebie siatkówka.
         -Była. Bez Anki to nie ma znaczenia. Skoro nie mogę być z nią, równie dobrze może mnie nie być wcale. To moje życie i moja sprawa, nie wtrącajcie się.-Powiedział, wstając z łóżka.
      -Idźcie już, bo się na trening spóźnicie.
      -A ty?-Zapytał Arek
      -A ja się nie wybieram. Mam to w głębokim poważaniu.
      -I co mamy powiedzieć trenerowi?-Brunet nie odpuszczał.
      -Prawdę, już wam mówiłem, że mi nie zależy, więc nie musicie mnie kryć. Jest mi obojętne co się ze mną stanie. A tera dajcie mi już spokój, chce zostać sam.-Powiedział i zniknął za drzwiami łazienki.
      -Co robimy? Chyba go nie wkopiemy w takiej sytuacji! Macie jakiś pomysł?-Zapytał Dawid, chcąc poznać opinię kolegów.
      -Myślę że powinniśmy pogadać z Michaliną.-Zaproponował Adrian. -Ona na pewno coś wymyśli. W końcu trener to jej ojciec.
      -Nawet nie próbuj!-Zagroził Marcin. -Właśnie dlatego, że to córka starego, nic nie możemy jej powiedzieć. Nie zapominaj, że twoja panienka stoi po innej stronie barykady.
      -To nie jest moja panienka.-Burknął brunet.
      -Bo nawet poderwać jej nie umiesz, łamago!
      -Dajcie spokój! Pokłócicie się innym razem, teraz Miki jet najważniejszy. Trzeba mu jakoś pomóc, bo na razie nie myśli racjonalnie.
      -To może powiemy trenerowi, że Mikołaj czymś się zatruł na randce z Anką. Wiecie, zjadł coś i go pogoniło. Myślę, że stary to łyknie.-Zaproponował Dawid.
      -A jak nie? Adam jest spoko, ale nie zapominaj o moim ojcu, on na bank nie uwierzy, co jak zechce sprawdzić co z Mikołajem? Na kilometr czuć od niego alkohol.-Zauważył Marek.
      -Miki poszedł pod prysznic, pomieszczenie się wywietrzy, a trenerowi wmówi, że daliśmy mu krople na żołądek, one są chyba na alkoholu. Myślę, że to się może udać.-Odparł Arek
      -Tak, tylko, jak przekonać Mikołaja.
      -Bierzemy to z Arkiem na siebie. Idźcie już, my z nim pogadamy i widzimy się w hali. Aha i pamiętajcie mordy na kłódkę, szczególnie ty Szulc.-Nakazał Marcin.
      -Dobra, ale to się nie uda. -Odparł brunet, ruszając do drzwi.
      -To się jeszcze okaże!-Krzykną za nim Marcin, ale Adrian nie odpowiedział. Chwile później w domku zostali już tylko jego mieszkańcy.
         Michalina wpadła na salę, ponad kwadrans spóźniona, co nigdy wcześniej się jej nie zdarzyło, zła jak osa.
Od rana dziewczyny nie opuszczało złe przeczucie, a kiedy ojciec i Karol poprosili ją o przeprowadzenie treningu, bo sami musieli się wstawić w związku, na pilne, niezapowiedziane spotkanie, była już pewna, że czeka ją dług i ciężki dzień.
      -Gdzie Fornal?-Brunetka od razu zauważyła nieobecność jednego z zawodników.-Nie wrócił jeszcze? Przecież miał być na treningu?
Arek, Marcin wiecie coś?
         -Tak.-Odparł Marcin. -Mikołaj jest w pokoju. Zjadł coś na mieście i od powrotu prawie z łazienki nie wychodzi. Daliśmy mu krople żołądkowe, ale to chyba niewiele pomogło.-Skłamał. -Nie mieliśmy serca ciągnąć go na trening w takim stanie i tak do niczego się nie nadaje.-Dodał, zgodnie z wcześniej ustaloną z drużyną wersją, na którą Mikołaj niechętnie przystał.
         -Marcin co ty pieprzysz?! Masz mnie za idiotkę?! Doskonale wiem, kiedy ściemniacie i teraz to robisz. Skończ tę szopkę i powiedz prawdę!
         -Przecież mówię! Głucha jesteś?!
         -Ani głucha, ani głupia. Arek skoro Marcin woli palić głupa, może ty mi powiesz, gdzie jest Mikołaj, zanim osobiście to sprawdzę?!
         -Marcin mówi prawdę, Miki został w pokoju, bo źle się czuj.-Arek bez zastanowienia poparł przyjaciela.
         -Jasne. Reszta macie coś do powiedzenia?-Michalina zwróciła się do drużyny, ale odpowiedziała jej tylko cisza. Chłopcy stali w równym rzędzie, w milczeniu obserwując czubki butów. Nikt nie miał odwagi spojrzeć dziewczynie w oczy, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Marcin i Arek kłamią.
         -Skoro tak stawiacie sprawę, nie mam wyboru. Czarnecki poprowadzisz rozgrzewkę.
         -A ty?
         -A ja idę sprawdzić co z Mikołajem i dla was byłoby lepiej, żeby było tak, jak mówi Marcin, jeśli kłamiecie, tym razem polecą wasze głowy. No już do roboty.-Zapowiedziała i ruszyła w kierunku drzwi.
         -Michalina, zaczekaj. -Adrian, widząc, że cały ich plan właśnie bierze w łeb, postanowił zaryzykować i wyjawić dziewczynie prawdę. Współczuł Mikołajowi, ale nie chciał, aby cała drużyna ponosiła konsekwencje jego czynów.
         -Ani mi się waż! Zamknij mordę Szulc!-Mierzejewski, widząc, że brunet pęka, postanowił go powstrzymać.-Pieprzony konfident!-Dodał i wybiegł z sali.
         -Dobra!-Cierpliwość Michaliny sięgnęła granic. Dziewczyna była już pewna, że drużyna coś przed nią ukrywa.
         -Co ty się do cholery odpierdala?! Czy ktoś może mi to wyjaśnić?! Arek, Adrian wy coś wiecie? Słucham?-Zapytała, ale po wybuchu Marcina, już nikt nie miał ochoty przemówić.
         -Jak chcecie! Sama dowiem się prawdy, a wy do roboty i żeby mi któregoś nie podkusiło nie ćwiczyć. Jak wrócę, macie być w ruchu.-Poleciła i wyszła z sali, trzaskając drzwiami.
         -Trzeba jej było powiedzieć.-Zauważył Adrian, ale nikt nie miał ochoty na dyskusje.

31. Nie godni zaufania.
22 sierpnia 2019, 13:28

      Michalina wyszła przed swój domek kilkanaście minut po dwudziestej trzeciej, naciągnęła na głowę kaptur i truchtem ruszyła w kierunku kwater zawodników, przeklinając pod nosem nadgorliwość swojego ojca i Karola, która niestety skupiła się na niej, dodając jej kilka mało przyjemnych obowiązków, do których należały między innym obchody po ośrodku. Brunetka, szczególnie po ogłoszeniu ciszy nocnej, musiała sprawdzać, czy zawodnicy, aby na pewno są w swoich łóżkach. Dziewczyna uważała, że takie kontrole, to przesada, szczególnie że od czasu przyjazdu do ośrodka zawodnicy zachowywali się wręcz nienagannie, niestety Adam i jego zastępca mieli na ten temat zupełnie inne zdanie. Mężczyźni uważali, że potulność drużyny, ma drugie dno i tym bardziej powinno się mieć na nich oko.
      Michalina była pewna, że jej ojciec i drugi trener przesadzają, kontrole, które bowiem sumiennie przeprowadzała, nie wykazały żadnych nieprawidłowości i dziewczyna była pewna, że i tego wieczoru nic się nie wydarzy. Mina jej zrzedła, kiedy okazało się, że w domku zajmowanym przez Mikołaja, Arka i Marcina świeci się lekko przyćmione światło.
      W pierwszej chwili Michalina była przekonana, że blask, który widzi to nic innego jak odbijający się w szybie księżyc, który właśnie był w pełni, ale szybko przekonała się, że przez pochmurne niebo nie przebija jego blask. Przez chwilę stała przed domkiem, mając nadzieje, że któryś z panów zapalił światło, idąc do łazienki, ale kiedy po prawie kwadransie w domu nie zapadła ciemność, zrozumiała, że coś jest nie tak.
      Brunetka podeszła do drzwi, włożyła do zamka otrzymany od ojca, tak na wszelki wypadek klucz, przekręciła go i najciszej jak umiała, weszła do środka. Już w progu do jej uszu dobiegły strzępki, wesołej rozmowy, jednak głosów, które rozpoznała, było więcej niż trzy.
      Nie mogła uwierzyć własnym oczom, w sypialni Mikołaja, Arka i Marcina trwała regularna impreza. Oprócz nich w pomieszczeniu była prawie cała drużyna. Chłopcy śmiali się, pili piwo niewiadomego pochodzenia, a dodatkowo grali w karty. Po chwili obserwacji Michalina była już pewna, że panowie rozgrywają partię pokera, w dodatku na pieniądze.
      -Kto wygrywa?-Zapytała, zwracając na siebie ich uwagę.
      W pomieszczeniu zapadła cisza, wszystkie pary oczu skierowały się na dziewczynę, a twarze ich właścicieli pobledli.
      -Zadałam wam pytanie. Kto wygrywa?-Powtórzyła, zachowując zimny, profesjonalny ton.-Nie ma chętnych do rozmowy, a przed chwilą przekrzykiwaliście się jeden przez drugiego. Może chociaż powiecie skąd macie to piwo? Za rzadko wam kontrole robimy?-Zapytała o kolejną sprawę, ale i tym razem odpowiedziała jaj cisza. Nikt nie kwapił się do dyskusji.
      -Michalina my, tylko tak na odstresowanie.-W końcu na odwagę zebrał się Adrian i jako pierwszy staną w obronie drużyny. -Nie chcieliśmy zrobić nic złego, nikt miał się nie dowiedzieć.
      -Ale się dowiedział. Co trzeba mieć w głowach, żeby odważyć się na taki pomysł, wiedząc o kontrolach. Naprawdę sądziliście, że to się wam uda, a może to już nie pierwszy raz, tylko wcześniej jakoś sobie radziliście?-Zapytała, chociaż była pewna, że jest dokładnie tak, jak myślała.
      -Coś wam tym razem nie wypaliło, z alejki widać światło w pokoju.-Powiedziała, spoglądając w kierunku okna przesłoniętego kocem.
      -Trener będzie z was dumny, jak się dowie, ile zasad złamaliście jednego dnia, a i obóz w tym roku skończy się wcześniej i na zawody chyba też nie pojedziecie.
      -Jak to? Dlaczego?-Zapytał Dawid.
      -Bo pijecie alkohol głąbie, a wiesz chyba, co to oznacza.
      -Ja nie pije.-Zauważył Mierzejewski.

       -Ale grasz w pokera, na pieniądze i widzisz jak, twoi koledzy spożywają alkohol, którego nawet nie powinno tu być. Jesteś tak samo winni i tak samo poniesiesz konsekwencje. Zastanawiam się tylko czy obudzić trenera teraz, czy poczekać do rana? Co proponujecie?-Zapytała.
      -A nie mogłabyś nic mu nie mówić?-Zaproponował Marcin.
      -I mam was kryć? Mierzwa, przecież wy złamaliście wszystkie możliwe zakazy! Zasłużyliście na karę.
      -Chcesz, żeby cała drużyna wróciła do domu, bo nie umiesz trzymać języka za zębami.
      -Marcin nie bądź bezczelny. Pijecie alkohol, gracie w pokera na pieniądze i dodatkowo nie jesteście w łóżkach, chociaż dawno powinniście i ja mam się czuć winna, bo na was doniosę, przecież to moja praca.
      -Donoszenie?
      -Pilnowanie porządku.
      -To chyba coś ci nie wyszło.-Zauważył.
      -Pogarszasz waszą sytuację. Zresztą nie sądzę, aby ta dyskusja miała sens.-Powiedziała, wyciągając z kieszeni telefon, po czym zrobiła kilka zdjęć.
      -A to po co?-Zapytał Adrian.
      -Idę po trenera, a to na wypadek, gdybyście postanowili posprzątać.-Powiedziała.
      -Miśka, zaczekaj, przecież możemy to załatwić bez trenera.-Kapitan drużyny wziął na siebie odpowiedzialność za wyskok kolegów i swój własny.
      -Co proponujesz?
      -My obiecamy, że nigdy więcej nie złamiemy zasad, a ty dasz nam jeszcze jedną szansę.
      -Serio uważasz, że wam uwierzę, skoro nawet wasze podpisy na regulaminie nic nie znaczą? Sorry, ale nie zamierzam brać za was odpowiedzialności i świadczyć swoją głową za was. Mnie w przeciwieństwie do was zależy na drużynie.
      -Jeśli na nas doniesiesz, nie będzie drużyny.-Burkną Marcin.
      -Trzeba było o tym pomyśleć, zanim zrobiliście imprezę.
      -Mierzwa nie wtrącaj się, ja to załatwię.
      -Co załatwisz? Będziesz się przed nią płaszczył, a ona i tak poleci do trenera, bo to jego córka. Zapomnij, że cokolwiek na tym ugrasz.-Powiedział poirytowany.
      Michalina poczuła się tak, jakby ktoś wymierzył jej siarczysty policzek. Nie raz już była przez Marcina obrażana, ale teraz kiedy się pogodzili, jego słowa bolały dwa razy bardziej.
      -Marcin wyluzuj.-Mikołaj, któremu słowa przyjaciela, nie przypadły do gustu, stanął w obronie brunetki.
      -Wyluzowałem, tylko nie chce stracić życiowej szansy, tylko dlatego, że ona musi postawić na swoim.
      -Swoja szanse stracisz przez swoją głupotę nie przeze mnie.-Prychnęła
      -Marcin zamknij się w końcu.-Kapitan drużyny zwrócił koledze uwagę.
      -Michalina, jakie są twoje warunki? Co mamy zrobić, abyś nam odpuściła?
      -Otwarty alkohol do zlewu. Wszystko ma być wylane, reszta wyrzucona, tak żeby nikt nie widział, a karty i pieniądze z wygranych konfiskuje.
      -Chyba śnisz! To nasze pieniądze!-Krzyknął Marcin.-A właściwie moje, bo je wygrałem i nie zamierzam ci ich oddać.
      -To je odłóż, bo jak trener się dowie, co tu się dziś stało, o zawodach nie macie co marzyć, zarząd i sponsorzy pewnie też się ucieszą, jak się dowiedzą, że wróciliście wcześniej z obozu, bo sobie urządziliście libację, jak myślisz, kontrakty chyba się skończą, a co za tym idzie i pieniążki i fanki.-Powiedziała, uśmiechając się złośliwie.
      -Mierzejewski ona ma rację, chcesz przez parę groszy zaprzepaścić szansę dla całej drużyny?-Zapytał Adrian.
     -Ja się ciebie o opinie nie pytałem, Szulc, więc się zamknij! Ciebie to nie dotyczy!
      -Dotycz. Mnie i wszystkich chłopaków, chociaż raz pomyśl o kimś więcej niż o sobie.-Powiedział brunet, oddając dziewczynie to, co sam wygrał. Reszta poszła w jego ślady, kapitan natomiast osobiście zajął się porządkowaniem alkoholu. Po parunastu minutach w pomieszczeniu nie było śladu po imprezie.
      -Zadowolona?-Zapytał Arek.
      -Nie, to jeszcze nie wszystko.-Powiedziała, wymownie patrząc na Marcina. -Nie oddaliście kart i pieniędzy z wygranej. Daje wam pięć minut. Przekonajcie kolegę albo idę po trenera.-Dodała, wychodząc przed domek.
      -Dawaj kasę.-Powiedział Mikołaj, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
      -Nie ma mowy, to mój hajs, wygrałem go, poza tym nie zamierzam płacić łapówek.
      -Wolisz wrócić do domu i stracić możliwość wyjazdu na zawody?
      -Pogięło cię, przecież trener nie wywali całego składu!
      -Czytałeś matole regulamin. Zarząd zgodził się na taką możliwość, chcą nas przykładnie karać, adekwatnie do tego, jak nas nagradzają.-Powiedział.
      Marcin poczuł niepokój, do tej pory był pewien, że groźby Michaliny są niczym nieuzasadnione, teraz zaczął sobie wyobrażać, jak to będzie bez siatkówki.
      -Dogadaliście się?-Zapytała brunetka, wracając do domku.
      -Tak.-Powiedział blondyn, zanim któryś z jego kolegów zdążył się odezwać.-Proszę.-Dodał, podając dziewczynie pieniądze i karty.
      -Widzę, że jednak jeszcze trochę rozsądku ci pozostało. Proszę się rozejść, za pół godziny, macie być w łóżkach. Jeśli zobaczę jakieś światło w którymś z domków, pożałujecie tego, tak mocno, jak ja żałuje, że wam zaufałam, widać pan Karol miał rację, wam nie wolno ufać.-Powiedziała wyraźnie zawiedziona. -I pamiętajcie.-Będę was uważnie obserwować. Dobranoc.-Dodała i opuściła domek.
      Michalina wróciła do swojej kwatery. Miała zaledwie kilkanaście minut do kolejnego obchodu i miała nadzieje, że uda się jej zrealizować swój plan.
      Brunetka włączyła laptopa. Opróżniła kieszenie z pieniędzy zebranych od chłopaków, przeliczyła je, a potem zalogował się na konto swojego banku i dokładnie taką kwotę przelała na konto fundacji, która pomagała bezdomnym zwierzętom. Potwierdzenie natomiast wydrukowała. Miała zamiar następnego dnia przed treningiem pokazać je chłopakom, aby żaden z nich nie pomyślał, że ich pieniądze wykorzystała do własnych celów.
      Dziewczyna ruszyła na kolejny obchód. Zawodnicy dotrzymali danego słowa, w domkach panowała ciemność i cisza. Uspokojona brunetka wróciła do swojego domu i poszła spać.

30. Rysa na szkle.
16 sierpnia 2019, 20:41

      Adam, Michalina i Karol, drugi trener, który do tej pory nie brał udziału w treningach z powodu choroby, weszli do sali, gdzie czekali już wszyscy zawodnicy.
      Chłopcy wydawali się niezwykle zadowoleni z wyjazdu. Biorąc pod uwagę ich wspomnienia z ostatniego obozu, byli przekonani, że czeka ich dwa tygodnie błogiego relaksu i swobody. Nie wzięli pod uwagę, że zmiana trenera niesie za sobą również zmianę zasad.
      -W szeregu zbiórka!-Polecił Adam stanowczym, poważnym tonem, a kiedy chłopcy zajęli swoje miejsca, zaczął przemowę.
      -Moi drodzy z racji tego, że to nasz pierwszy wspólny obóz chciałbym wam przedstawić zasady, które podczas tego wyjazdu będą obowiązywały i już teraz informuje was, że nie będzie tak jak za mojego poprzednika. Na Mazury jedziemy, aby dobrze przygotować się do zawodów, a nie na wakacje, więc postarajmy się, abyśmy wszyscy dobrze wykorzystali te dwa tygodnie.
      -Co to dla nas oznacza?-Zapytał kapitan drużyny.
      -Po pierwsze, nie będziemy tolerować picia na obozie alkoholu i wnoszenia go na teren ośrodka. Dwa razy dziennie będziecie poddawani kontrolom alkomatem, nie będzie też można opuszczać ośrodka bez zgody mojej lub Karola, po powrocie z wyjść na miasto również będziecie sprawdzani, a co dwa dni będą się odbywały kontrole w pokojach.-Zakomunikował mężczyzna. Jego słowa nie spodobały się zawodnikom.
      -To ma być obóz sportowy czy więzienie?-Zapytał Adrian
      -Panie Szulc, cały czas powtarzam, że jedziecie na Mazury trenować, a nie imprezować, jeśli imprezki poza ośrodkiem i codzienne melanże są dla was ważniejsze niż siatkówka, to może nie powinno was być w drużynie.
      -Co ma trener na myśli?-Teraz to Arek miał wątpliwości.
      -Niesubordynacja będzie karana wydaleniem z obozu i wykluczeniem z udziału w zawodach. W skrajnych przypadkach zastanowimy się nad usunięciem delikwenta z drużyny całki wice i nieodwołalnie.-Wyjaśnił.
      -To tak można?
      -Można, jeżeli wyrazicie na to zgodę.
      -A jeśli nie wyrazimy?-Zapytał Mikołaj.
      -Nie jedziecie. Nie zabiorę na obóz nikogo, do kogo nie będę miał stu procentowego zaufania i zarząd w pełni mnie popiera.-Powiedział.
      -Jak nam trener udowodni, że wyraziliśmy zgodę na takie zasady?-Marcin był ciekawy, jak mężczyzna załatwi sprawę, z potwierdzeniem przyjęcia przez drużynę jego zasad.
      -Michalina za chwilę rozda wam regulamin wyjazdu. Przeczytajcie go i podpiszcie. Podpis automatycznie oznacza zaakceptowanie zasad, aha i jeszcze jedno, zanim wsiądziemy do autobusu, wraz z Karolem sprawdzimy wasze bagaże, jeżeli znajdziemy w nich jakiś alkohol, zostanie on skonfiskowany i zwrócony dopiero po powrocie z obozu.-Dodał. -Nasza techniczna sporządzi notatki, co do kogo należało. Panowie chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej ważnej kwestii, mianowicie o narkotykach. Wiem, że poprzedni trener miał dla was bardzo dużo wyrozumiałości i cierpliwości, u mnie tak nie będzie. Dyscyplina to jedna z najważniejszych cech sportowca i nie zamierzam wam pobłażać. Jeżeli któregoś z was złapie na byciu pod wpływem z miejsca wezwę policję i niech się dzieje co chce. Czy to jest dla was jasne?-Zapytał. Po sali przeszedł niewyraźny bełkot, więc mężczyzna powtórzył. -Czy to jest jasne?-Tym razem potwierdzenie wydobywające się z ust chłopaków było doskonale zrozumiałe. -Dobrze w takim razie zapoznajcie się i podpiszcie regulaminy, które zwrócicie do Michaliny. Będę wyczytywał nazwiska, a wy będziecie podchodzić do trenera Karola, z walizką. Zaczynamy za pięć minut.
      Michalina beznamiętnie obserwowała przeszukanie w rzeczach członków drużyny. Pracowała z ojcem na tyle długo i na tyle dobrze znała jego zasady, aby podobne wydarzenie stały się dla niej codziennością. Nie była nawet zaskoczona, kiedy w kolejnych walizkach i torbach Karol odnajdywał butelki różnego rodzaju alkoholi. Nawet Marek, który był prywatnie synem drugiego trenera, nie uniknął konfiskaty i ku niezadowoleniu swojego ojca okazał się rekordzistą w ilości posiadanych procentów. Karol nawet nie ukrywał, jak bardzo rozwścieczyło go zachowanie syna, ale ten z kolei wydawał się nic sobie z tego nie robić, wręcz przeciwnie Michalina miała wrażenie, że im większa jest złość mężczyzny, tym szerszy uśmiech pojawia się na twarzy Marka.
      Brunetka zaintrygowana zachowaniem chłopaka zapisała swoje obserwacje na marginesie prowadzonych przez siebie notatek.
      Adrian wiedział, co go czeka, gdy Karol otworzy jego walizkę. Mimo że brunet nie miał w swoim bagażu alkoholu, doskonale zdawał sobie sprawę, że niefortunne znalezisko narobi mu niezłego wstydu przed kolegami i trenerami, a co najgorsze przed Michaliną. Chłopak obawiał się, że niefortunny pakunek ochłodzi jego stosunki z dziewczyną, które od ich pierwszego pocałunku znacznie ewoluowały. Chłopak obawiał się, że jego plan przeniesienia ich relacji na oficjalny poziom właśnie w trakcie obozu na Mazurach może spalić na panewce, gdy dziewczyna opatrznie zinterpretuje produkt w jego walizce i poczuje się urażona.
      -Szulc śpisz? Drugi raz cię wyczytuje. Rusz się, bo nie mamy czasu.-Głos trenera wyrwał chłopaka z zamyślenia. Brunet niepewnie chwycił swój bagaż i ociągając się, ruszył do stanowiska zajmowanego przez Karola.
      Michalina posłała Adrianowi pytające spojrzenie, od razu zauważając, że chłopak jakoś dziwnie się zachowuje, ale ten wyraźnie zawstydzony spuścił wzrok.
     -Masz coś, co chcesz zwrócić, zanim zajrzę do środka.-Zapytał Karol, ale brunet przecząco pokiwał głową. Nie miał nic, co podlegało konfiskacie, ale wiedział, że to i tak nie uchroni go przed kłopotami.
      Mężczyzna otworzył bagaż, przejrzał jego zawartość i już miał zamknąć walizkę, kiedy zauważył niewielką boczną kieszeń. Mimo że jej rozmiar nie był okazały, zupełnie wystarczył, aby swobodnie zmieściła się w niej małpka. Karol wsuną rękę do kieszeni, ale zamiast buteleczki z alkoholem wyjął ze środka paczkę prezerwatyw.
      W sali zapadła cisza, wszystkie pary oczy powędrowały najpierw do Michaliny, potem do jej ojca i o ile mężczyzna zachował stoicki spokój, brunetka oblała się rumieńcem.
      -Czysto.-Powiedziała, łamiącym głosem, stawiając przy nazwisku bruneta plusa i chociaż cała się w środku gotowała ze złości, nie dała po sobie poznać jak bardzo znalezisko torbie bruneta dotknęło jej osobiście.
      Adam doskonale zdawał sobie sprawę, że jego córka spotyka się z Adrianem, ale nie zamierzał interweniować, bo po pierwsze starał się nie ingerować w prywatne sprawy swojej córki, po drugie uznał, że sala treningowa nie jest odpowiednim miejscem, na pouczanie przyszłego, a być może niedoszłego zięcia.
      -To wszystko. -Michalina postawiła ptaszka przy ostatnim nazwisku i zamknęła notes.
      -Dobrze, w takim razie zaprasza do autokaru, przypominam tylko, że gry hazardowe są zakazane. Nie skonfiskowałem wam kart, bo mam sumienie, ale proszę nie kombinować, nie chce być w waszej skórze, jeśli złapie was na grze w pokerku, albo innego tysiąca. Możecie iść. Michalina wyprowadź chłopaków i dopilnuj, żeby grzecznie wsiedli do autokaru, a my za chwilę dołączymy, zastanowimy się tylko co z tym zrobić. -Adam zwrócił się do córki, gestem wskazując skonfiskowany alkohol.
      -Proszę.-Dziewczyna w odpowiedzi podeszła do drzwi, otworzyła je i wskazała chłopakom wyjście. Cała drużyna chwile później, gęsiego opuściła budynek hali.
      Michalina usiadła sama, jasno dając do zrozumienia zawodnikom, że nie ma ochoty na ich towarzystwo. Rzucona na miejsce obok torebka, nie budziła żadnych wątpliwości, a mimo to Adrian postanowił zaryzykować.
      -Czego chcesz?-Burknęła, wyjmując z uszu słuchawki. Po tym, co zobaczyła, Adrian był ostatnią osobą, z którą chciała rozmawiać.
      -Powinniśmy pogadać, chciałbym ci coś wyjaśnić.
      -Po pierwsze, to nie jest najlepsze miejsce na załatwianie prywatnych spraw, po drugie widziałam już wystarczająco dużo.
      -Widziałaś paczkę prezerwatyw.
      -I to wystarczy.Adek ja nie urodziłam się wczoraj, wiem, do czego służą gumki i wiem, po co zabiera się je na takiej wyjazdy, tylko że po tobie to się tego nie spodziewałam.
      -Nie spodziewałaś się czego? Miśka ja mam tę samą walizkę od kilku lat, a ta paczka leży w niej od zeszłorocznych wakacji. Nawet jej nie otworzyłem, a jak się pakowałem na wyjazd, po prostu jej nie wyjąłem.
      -Ta, jasne, a ja jestem zakonnicą. Adrian proszę cię, nie kompromituj się!
      -Ale ja mówię serio. Michalina nie oceniaj mnie przez pryzmat swojego byłego, nie każdy facet to dupek.
      -Maciek nie ma z tym nic wspólnego, po prostu nie lubię być traktowana jak przedmiot.
      -Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, a by cię tak potraktować. Zależy mi na tobie i doskonale o tym wiesz i nie jestem facetem, któremu chodzi o jedno, ja nawet nie umiem zagadywać do dziewczyn, czy z nimi flirtować i nie uważam, żeby seks był w życiu najważniejszy. Jeśli chcesz, mogę, ci te gumki oddać, bo i tak nie miałem zamiaru ich używać!
      -I mam ci tak po prostu uwierzyć?-Prychnęła, chociaż postawa chłopak dała jej mocno do myślenia. Adrian nie wyglądał na kogoś, kto wykorzystuje kobiety, ale mimo wszystko niesmak i niepewność pozostały.
      -To jak będzie? Wierzysz mi?-Zapytał z nadzieją w głosie.
      -Zastanowię się.-Odpowiedziała wymijająco, bo sama nie wiedziała, jak ma się zachować i co myśleć.
      -Michalina, nad czym ty się chcesz zastanawiać, przecież ci tłumaczę, że to było nieporozumienie, czemu jesteś taka uparta?
      -Bo nie lubię takich nieporozumień, nie jestem kawałkiem mięsa.!-Odparła.
      -Nigdy tak nie pomyślałem. Miśka proszę cię.
      -Dobrze. Zapomnijmy o tym. Uznajmy, że mówisz prawdę i już do tego nie wracajmy, a teraz przepraszam, ale chciałabym w spokoju poczytać książkę.
      -Jasne, miłego czytania.-Odparł i odszedł, tak jakby nic się nie stało.
      Michalina miała mieszane uczucia co do wyjaśnień chłopaka, ale nie miała podstaw, aby mu nie wierzyć, postanowiła więc zapomnieć o całej sprawie.

29. Tak blisko.
15 sierpnia 2019, 23:17

      Michalina weszła do restauracji, z trudem łapiąc oddech. Nie lubiła się spóźniać, a przez niezaplanowane, ale ważne spotkanie z Alicją, Marcinem i Mikołajem, miała ponad trzydzieści minut w plecy.
      -Przepraszam.-Powiedziała, podchodząc do stolika, przy którym siedział zniecierpliwiony Adrian. -Miałam do załatwienia ważną sprawę i trochę mi zeszło.-Wyjaśniła.
      -Mogłaś, chociaż zadzwonić.-Odparł z wyrzutem.
      -Padł mi telefon.
      -Widzieliśmy się dwie godziny temu na treningu, mogłaś powiedzieć, że wypadło ci coś pilnego, albo chociaż że możesz się spóźnić.
      -Nie wiedziałam, że będę się musiała spotkać z Alicją, Mikim i Mierzwą, to wyskoczyło tak niepodziewanie. Proszę, nie gniewaj się. Gdybym wiedziała, że tak wyjdzie, dałabym ci znać.
      -A nie mogłaś zadzwonić od Ali albo Mikołaja?
      -Przepraszam, nie pomyślałam. Sprawa była naprawdę ważna i przez to wszystko zapomniałam, że mogę zadzwonić od któregoś z nich. Jeszcze raz przepraszam. Nie obrażaj się,
      -A powiesz mi przynajmniej, co tak ważnego cię zatrzymało?
      -Mierzejewski. Mieliśmy Ali i Mikiemu coś do powiedzenia i musieliśmy zrobić to razem jak najszybciej.
      -Wy? Razem? Czyżby coś mnie ominęło? Od kiedy macie z Mierzwą wspólne sprawy?-Zapytał, czując ukucie zazdrości. Nie podobało mu się, że dla Michaliny spotkanie z Marcinem było ważniejsze, niż to z nim.
      -To długa historia i nie bardzo chciałabym o tym porozmawiać, mogę ci tylko powiedzieć, że pogodziliśmy się i chcieliśmy o tym powiedzieć Ali i Mikołajowi, bo duża w tym ich zasługa.-Wyjaśniła.
      -Gratulacje, chyba.-Powiedział wyraźnie niezadowolony. Nawet nie próbował ukryć, że informacja, jaką przed chwilą dziewczyna mu przekazała, nie jest mu na rękę, Zdecydowanie wolał, jak Marcin trzymał się od brunetki z daleka.
      -Adrian, ja rozumiem, że ty i Mierzwa za sobą nie przepadacie, ja też jakoś specjalnie z nim nie sympatyzuje, ale zbyt wiele nas łączy, żebyśmy mogli dalej ciągnąć ten konflikt i nie chodzi tylko o siatkówkę, ale również o naszych wspólnych znajomych. Kasię, Arka, Ale i Mikołaja.
      -Nie musisz mi się tłumaczyć.-Odparł. -Może lepiej coś zamówmy?-Zaproponował, podając jej kartę. Michalina wzięła ją i zaczęła przeglądać.
      Brunetka nie chciała kontynuować rozmowy, która wyraźnie nie była dla Adriana przyjemna, z drugiej jednak strony poczuła się tak, jakby Adrian zignorował jej uczucia,   tylko dlatego, że dotyczyły Marcina.
      -Jak tam przygotowania do wyjazdu? Twój tata dostał urlop?-Zapytał, kiedy zamówione dania stanęły na stole.
      -Nie wiem, ale pewnie tak. Ostatnio nie wiele ze sobą rozmawiamy. Właściwie to się mijamy. On pracuje, ja załatwiam swoje sprawy, próbuje się zaaklimatyzować, nie mamy za wiele czasu dla siebie.-Odpowiedziała.
      -Pewnie ci go brakuje.
      -Niespecjalnie. -Powiedziała. -Mój tata zawsze dużo pracował, a mi to nie przeszkadzało, poza tym nie chciałam, aby zmieniał swoje życie tylko z mojego powodu.-Dodała, uśmiechając się.
      Reszta posiłku upłynęła im na wzajemnym poznawaniu siebie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, chcąc zapamiętać jak najwięcej z tego, co mówiło to drugie. Po kolacji Michalina zaproponowała chłopakowi spacer.
      Szli powoli, przez park miejski, delektując się ciepłym wieczorem i kontynuując rozmowę z restauracji. Michalina śmiałą się z żartów Adriana, a kiedy podczas wygłupów chłopak, zupełnie przypadkowo chwycił ją za rękę, nie cofnęła dłoni. Zadowolony z takiego obrotu spraw chłopak odprowadził ją pod sam dom, mając nadzieje, że ten wieczór skończy się jeszcze lepiej.
      -Twój tata chyba już śpi.-Powiedział, kiedy stanęli pod jej blokiem.
      -Albo go nie ma. Dzisiaj niby skończył wcześniej, ale w jego pracy to nigdy nic nie wiadomo.
      -Michalina mogę cię o coś zapytać?-Zaczął
      -Dawaj.-Zachęciła.
      -Widzisz, ostatnio sporo myślałem, o naszej ostatniej rozmowie. Rozumiem, że nie jesteś gotowa na nowe związki, ale ja nie potrafię się z tobą przyjaźnić, dlatego też chciałem zapytać, czy jak już wrócimy z obozu, to się ze mną umówisz, ale nie tak jak przyjaciele, tylko na randkę?-Zapytał.
      Michalina przez chwilę milczała, analizując słowa Adriana, w końcu jednak doszła do wniosku, że skoro w jej życiu już i tak wszystko stanęło na głowie i działo się w tempie światła, nic się nie stanie, jeśli trochę szybciej przeniesie swoją znajomość z Adrianem na wyższy poziom. Uznała, że pójście z chłopakiem na randkę, nie oznacza jeszcze związku.
      -Zgoda. Po powrocie pójdę z tobą na randkę i mam nadzieje, że będzie tak miło, jak dziś. Dobranoc Szulc.-Powiedziała i chciała odejść, ale chłopak chwycił ją za rękę, przyciągną do siebie i pocałował w usta, delikatnie i przelotnie, ale to wystarczyło, aby jej serce zaczęło szybciej bić.
      Adrian nie był pewnie czy jego zachowanie nie spłoszy dziewczyny, ale nie mógł się oprzeć. Marzył o tej chwili, od dnia, w którym spotkał ją w starym parku przy hali.
      Michalina uśmiechnęła się do niego, zalotnie przygryzając wargę i dała się ponieść chwili. Oddała pocałunek, wkładając w niego więcej namiętności i pasji niż brunet. Pozwoliła sobie na kolejną chwilę słabości, ale tym razem była pewna, że nie poczuje wyrzutów sumienia, gdy tylko oderwie się od ust chłopaka.
      Pocałunek z Adrianem był zupełnie inny niż ten z Marcinem. Brunet całował bardzo podobnie do Maćka, w dodatku w jego ramionach czuła się tak jak kiedyś w ramionach swojego byłego chłopaka. Szczęśliwa, potrzebna kochana, z trudem oderwała się od bruneta.
      -Muszę już iść. Jest późno.-Powiedziała. -Dobranoc.-Dodała i tym razem odeszła bez problemu.
Adrian poczekał, aż dziewczyna zniknie za drzwiami swojej klatki i zadowolony z obrotu spraw ruszył w kierunku swojego osiedla.
      Michalina nie mogła spać. Przez większość nocy przewracała się z boku na bok w swoim łóżku, rozmyślając o swoim pocałunku z Adrianem. Po tym, co się między nim stało, zaczęła coraz poważniej myśleć o chłopaku, nawet jeśli ledwo go znała. Czuła, że sympatia, jaką go darzyła, powoli przeradzała się w coś na kształt zauroczenia, i chociaż nadal była przekonana, że nie jest gotowa na nową relację, szczególnie tak ważną, jak związek, ale wiedziała, że jeśli w końcu przestanie czuć coś do Maćka, a jej serce znowu będzie, w stanie pokochać, Adrian będzie idealnym kandydatem na chłopaka i być może będzie w stanie zaufać mu bardziej niż swojemu byłemu.

28. Jeden krok w przód!
10 sierpnia 2019, 23:34

      Marcin siedział na balkonie, spoglądając w gwiazdy nad swoją głową. Widok spokojnego, nocnego nieba pozwolił mu zebrać chaotyczne, porozrzucane pod czaszką, niezrozumiałe myśli, w jedną możliwą do przetworzenia całość.
      Nie był złym człowiekiem i do tej pory uważał się też za osobę uczciwą wobec siebie i innych, a przede wszystkim był przekonany, że może sobie ufać. Teraz nie był już tego taki pewien.
      Nie umiał zrozumieć sam siebie, odkąd Michalina pojawiła się w jego monotonnym, poukładanym życiu, nie poznawał samego siebie. Czuł się tak jakby żyło w nim dwie zupełnie różne osoby, jedna poukładana, pewna siebie, od lat zakochana w tej samej kobiecie, stała w uczuciach i druga szalona, tęskniąca za nieznanym, zafascynowana tym, co nowe, świeże, inne.
      Marcin miał wrażenie, że w jego głowie toczy się wewnętrzna wojna między tym, co znane i bezpieczne a tym, co nowe i ryzykowne. Dwa przeciwieństwa walczyły ze sobą zaciekle, dopuszczając uśpione uczucia, o których istnieniu zupełnie zapomniał i które wpływały na jego życie i decyzje, które podejmował.
      -Przecież nie mogłem się w niej zakochać.-Blondyn na głos wypowiedział, to co od jakiegoś czasu sugerował mu Mikołaj i co od dawna kiełkowało w jego sercu, ale nie poczuł ulgi, wręcz przeciwnie. Chłopak szybko odgonił od siebie myśli, które sprawiały, że czuł się jak ostatnia świnia, a potem postanowił działać.
      Niemodny, stary zegar z kukułką, który Adam z sentymentu zawiesił na ścianie w salonie, wybił drugą w nocy. Jego dźwięk odbijał się echem, w głuchej, nocnej ciszy.
      Michalina leżała w łóżku, starając się dostrzec w mroku, chociaż zarys otaczających ją przedmiotów, jednak w zasięgu jej wzroku nie było nic, na czym mogła skupić wzrok i myśli, by chociaż na chwilę mogła przestać analizować, każdą minutę, mijających dni.
      -Szlag by to trafił!-Przeklęła pod nosem, podnosząc się do pozycji siedzącej i zapaliła lampkę. Słabe, delikatne światło sprawiło, że pokój przestał wydawać się jej tak zimny i obcy.
      -To bzdura jakaś! Przecież nie jestem masochistką!-Krzyczała sama na siebie, ciesząc się, że nikt jej nie słyszy.
      Dziewczyna wstała z łóżka, podeszła do okna, otworzyła je, usiadła na parapecie, sięgnęła po leżącą obok paczkę papierosów, wzięła jednego i go odpaliła. Po jej głowie wędrowały myśli, które uparcie odrzucała.
      Dźwięk przychodzącej wiadomości mocno ją zaskoczył. Zaintrygowana podeszła do nocnej szafki, chwyciła urządzenie w dłonie i spojrzała na wyświetlacz, zamarła widząc, że SMS pochodzi od Marcina
                                   « Od pół godziny krążę pod twoim blokiem. Nie wiem, po co tu przyszedłem i czego oczekuje,                                                                                                              ale chyba wolałbym,abyś spała i nie odpisała na tego SMS-a, nigdy»
      Nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Nie rozumiała, co chłopak chciał osiągać, zarówno przychodząc pod jej dom, jak i pisząc wiadomość, ale zamierzała, mimo późnej pory załatwić sprawy między nimi raz na zawsze. Ekspresowo ubrała się i wyszła przed blok.
      Nie musiała szczególnie wytężać wzroku, aby zauważyć Marcina. Chłopak siedział na jednej z ławek na pobliskim skwerze.
      -Jak widzisz, nie śpię!-Powiedziała, głośno podchodząc do niego. -Po co tu przylazłeś? Nie masz tu czego szukać. Idź do domu, jeżeli nie możesz zachować rozsądku, zachowaj, chociaż resztki godności, nim całkiem ją stracisz!
      -Już dawno ją straciliśmy, oboje.-Odpowiedział, podnosząc na nią wzrok. Nawet w słabym świetle ulicznej latarni Michalina dostrzegła malujący się na jego twarzy ból, co zupełnie zbiło ją z tropu. Zamiast odbić piłeczkę albo odwrócić się i odejść, usiadła obok niego, podwijając kolana pod brodę.
      -Nigdy więcej tu nie przychodź.-Powiedziała cicho, ale zdecydowanie.
      -Dla mojego i twojego dobra, lepiej będzie, jeżeli zapomnisz ten adres i to, co się między nami wydarzyło. Marcin ja nie wiem, co ty sobie w tej swojej głowie myślisz i jakie bzdury ci do niej przychodzą i nie chcę tego wiedzieć...
      -Więc po co do mnie wyszłaś?-Zapytał, wchodząc jej w słowo?
      -Bo masz rację. Moja godność sięgnęła dna, w noc, w której pozwoliłam ci się pocałować po raz pierwszy, potem były już tylko wodorosty i dziesięć metrów mułu, ale jeszcze udało mi się zachować jej resztki i puki jeszcze je mam, będę ze wszystkich sił próbowała je zachować. Marcin ja nie chcę tego ciągnąć ani pasma tych wszystkich pocałunków, ani całej tej naszej nienawiści. Ja nawet nie pamiętam, o co tak naprawdę nam poszło. Zresztą, gdyby chociaż jedno z nas wykazało się, chociaż odrobiną rozumu i odpuściło, to wszystko by się nie wydarzyło i nie bylibyśmy w punkcie, w którym jesteśmy teraz.
      -Miśka, ja chce wiedzieć tylko jedno. Czy dziś, kiedy, no wiesz, poczułaś coś?
      -Nie wiem i nie chce wiedzieć. Wole nawet o tym nie myśleć.
      -W takim razie co dalej?-Zapytał.
      -Tego niestety też nie wiem, ale jednego jestem pewna. Nie możemy się unikać, zbyt wiele nas łączy rzeczy i ludzi, z których nie chcemy i nie umiemy zrezygnować.
      -Czyli co, kolejne zawieszenie broni. Już wiemy, że to do niczego nie prowadzi.
      -To może powinniśmy się pogodzić, chociaż spróbujmy się dogadać. Może łączy nas coś więcej niż horrory i pizza z salami.
      -Myślisz, że to się uda?
      -Gorzej już chyba nie będzie. To jak?-Powiedziała, wyciągając do niego rękę.
      -Ok.-Uścisną ją niepewnie. -Zacznijmy jeszcze raz. Marcin jestem, miło mi cię poznać.-Powiedział
      -Michalina, mi ciebie również.-Odpowiedziała. -Wiesz, mam wrażenie, że ogromny kamień, spadł mi właśnie z serca.
      -A ja czuje się dziwnie lekki, zaraz zasnę na tej ławce.
      -Ja też, chyba czas wracać do domu.-Powiedziała, podnosząc się z miejsca.
      -Dobranoc Mierzejewski.
      -Dobranoc.-Odparł chłopak, idąc w jej ślady.