Najnowsze wpisy, strona 4


12. Nie będzie łatwo.
02 lipca 2019, 12:50

      Michalina weszła na hale pewnym krokiem, starając się nie zwracać uwagi na miny siatkarzy.
      Adam odczekał chwilę i gdy dziewczyna stanęła u jego boku, zaczął przemowę.
      -Panowie, to jest Michalina, moja córka, kilku z was miało już okazję poznać ją przy okazji jej współpracy z inną drużyną, w tym sezonie Miśka zasili nasze szeregi, przejmie pałeczkę po odchodzącym z klub Jurku. Od dzisiaj będzie waszym nowym technicznym. Przyjmijcie ją tak ciepło, jak zrobił to klub, mam nadzieje, że wasza współpraca będzie przebiegać pomyślnie. Zostawię was teraz na chwilę samych, Michalina opowiedziała chłopakom o sobie i sprawdź obecność, wracam za kwadrans.-Polecił i opuścił halę.
      -Witam wszystkich, jak powiedział trener, mam na imię Michalina i będę waszym technicznym. Na tej pozycji pracuje od trzech lat, nie licząc rocznej przerwy, związanej ze sprawami osobistymi. Zanim jednak zasypiecie mnie pytaniami, chciałabym poznać tych z was, których do tej pory nie miałam okazji poznać. Sprawdzę teraz obecność, proszę, żeby każdy z was powiedział coś o sobie. -Bielecki Dawid?
      -To ja.- Szatyn stojący najbliżej Szulca podniósł rękę
      -Miło mi, od ilu lat grasz w drużynie?
      -Od samego początku, jakieś pięć lat.
      -Jak mam się do ciebie zwracać? Po imieniu czy masz jakiś pseudonim.
      -Chłopaki mówią na mnie Biały, ale ty możesz mówić nawet kochanie.-Odparł, uśmiechając się łobuzersko.
      -Zapamiętam.-Odparła, również się uśmiechając. -Czarnecki Arkadiusz?-Przeszła do chłopaka Alicji.
      -To ja, nie mam ksywy, jestem po prostu Arek i tez gram w drużynie od początku.
      -Kto następny? Dawidziuk Filip, obecny?
      -Jestem. Też gram od początku.-Powiedział, wysoki rudzielec, o dużych zielonych oczach.
      -To teraz Fornal Mikołaj?
      -To ja, w drużynie od początku, wołają na mnie Miki, ale my się już chyba znamy. Miło cię widzieć.
      -Ciebie również. -Odparła krótko i przeszła do następnego nazwiska. -Ignaciuk Marek? Który to z was?
      -Ja.-Niewysoki blondyn uniósł dłoń. -Też nie mam ksywy, gram od roku. Miło mi poznać córkę trenera.
      -Mi również.
      -Kłosowski Natan?-Zapytała, czując, że lista nazwisk staje się coraz krótsza, a dwa nazwiska, których omówienia bała sie najbardzej, zbliżały się nieuchronnie.
      -To ja.-Siedzący na ławce rezerwowych chłopak, staną na baczność. -W drużynie od roku, nie mam ksywy.
      -Spocznij żołnierzu.-Poleciła z uśmiechem. Szatyn zajął miejsce.
      -Mierzejewski Marcin.-Powiedziała, siląc się na zachowanie spokoju. Miała nadzieje, że szybko przebrnie przez rozmowę z nim, ale chłopak nie odezwał się słowem.
      -Mierzejewski? Co się nie odzywasz, przecież widze, że jesteś.
      -To postaw ptaszka i dawaj dalej.-Prychną, wcale nie ukrywając swojej niechęci.
      -Powiesz coś o sobie, czy jesteś już taką gwiazdą, że nie musisz.
      -Po co, przecież wszyscy wiedzą, kim jestem. Nie muszę się przedstawiać.-Złośliwy uśmiech nie znikał z jego twarzy.
      -Niby tak, ale nie bardzo mogę wpisać w papiery dupek od zawsze.-Powiedziała spokojnie, patrzą c na niego ironicznie.
      -Wypraszam sobie. Twoje uwagi nie są profesjonalne.
      -Za to twoje są, weź chłopie nie gwiazdorz, bo nie mam dla ciebie czasu, a jak ci coś nie pasuje, tam są drzwi. Ochłoń i wróć.
      -Wiesz, że nie muszę cię słuchać. Jesteś tylko córka trenera.
      -A ty tylko podrzędnym siatkarzyną z wybujałym ego. Ja wiem, że ty nie lubisz, jak baba tobą rządzi, ale to nie jest koncert życzeń, a ty nie jesteś pępkiem świata, zachowuj się jak inni, albo wyjdź. Nie zamierzam cię traktować jak gwiazdy, którą nie jesteś, nie wierz we wszystko, co ci mówią fanki, one też kłamią. -Powiedziała i jak gdyby nigdy nic, przeszła do następnej osoby, zanim Marcin otworzył usta.
      -Adrian Szulc?-Zapytała, ale i tym razem odpowiedziała jej cisza. Brunet stał nieruchomo, wpatrując się w nią, jak w obraz z szeroko otwartymi ustami.
      -To chyba zaraźliwe.-Powiedziała, po czym podeszła do chłopaka i zamknęła mu usta.
      -Jeszcze muchę połkniesz.-Powiedziała na głos, po czym wspięła się na palce i wyszeptała wprost do jego ucha.
      -Niespodzianka Szulc. Przecież obiecałam.-Zapewniła, wyprostowała się i wróciła na swoje miejsce. -To jak Adrian, odezwiesz się czy nie.
      -Adek, mówią na mnie Adek, w drużynie jestem od dwóch lata. Wiesz, że cię zamorduje?
      -Wiem.-Odparła, uśmiechając się do niego. -Ale to później. Kto nam został? Woźniak Bartosz?
      -To ja, w drużynie od pół roku, chłopaki mówią na mnie Woźny.
      -Czyli mamy już wszystkich. Dobrze, czy ktoś ma jakieś pytania?- Zapytała. Dawid natychmiast podniósł rękę.
      -Słucham?
      -Masz chłopaka, bo jak nie to Adek, chętnie to zmieni.-Powiedział, ale zanim Michalina zdążyła odpowiedzieć, brunet zdzielił go po głowie butelka.
      -Bez takich Szulc, a ty.-Zwróciła się do Dawida. -Masz jakieś inne pytania.
      -Pytania to nie, ale jak Szulc nie odpowiada, to ja chętnie go zastąpię.
      -Ja pieprze?-Mierzejewski nie wytrzymał adorowania dziewczyny. -Może od razu się jej oświadczcie. Serio ślepi jesteście czy jak, nie widzicie, co ona robi. To przebiegła małpa. Tatuś załatwił jej robotę i ma się nie wiadomo za co.
      -Hamuj się Mierzejewski.-Upomniała. -Jeszcze jedna taka uwaga i nie ręczę za siebie.
      -I co zrobisz, poskarżysz się na mnie ojcu, czy zarządowi?
      -Nie będę musiała. Już raz próbowałeś ze mną walczyć, przypomnieć ci jak to się skończyło. Raczej byś tego nie chciał. Więc zachowaj, chociaż odrobinę kultury osobistej i honoru, zanim stracisz go całkowicie. A teraz skoro energia cię rozpiera, na ziemie i dwadzieścia pompek.
      -Nie muszę słuchać twoich poleceń.
      -Masz racje, nie musisz, już ci mówiłam, gdzie są drzwi, gabinet szefa, wiesz, gdzie jest.
      -Nie jestem donosicielem.-Wysyczał.
      -Nie? A ja pamiętam coś innego. Słuchaj Mierzejewski, możesz mnie nie lubić, ale jesteśmy teraz w pracy, mojej pracy, więc nie utrudniaj życia mi i sobie. Na ziemie i grzejesz te pompki, reszta dziesięć okrążeń, a ja idę po trenera i spokój ma być.-Poleciła i wyszła z hali, trzaskając drzwiami.
      -Co to było?-Zapytał Filip, spoglądając na Marcina. -Znasz ją?
      -Zna i to całkiem dobrze, chociaż miło tego nie wspomina.-Zachichotał Mikołaj. -Powiem ci jedno, masz przegwizdane.
      -On? A co ja mam powiedzieć? Przecież to jest dziewczyna z parku! Teraz już wiem, dlaczego nic mi nie powiedziała. Kurwa, wpadła mi w oko córka trenera. Przecież on mnie zabije, jak się dowie.-Adrian był wyraźnie zrezygnowany. - Niech mnie ktoś uszczypnie, bo to chyba sen.
      -Jeśli już to koszmar i śnimy go we dwóch.-Powiedział Mierzejewski, przyjmując pozycje do pompek.
      Był wściekły. Nie miał ochoty współpracować z dziewczyną, która bardzo mocno nadepnęła mu na odcisk, ale doskonale wiedział, że nic nie może z tym zrobić. Nawet oficjalna skarga nic by nie zmieniła, Michalina miała bardzo dobre referencje, z doświadczenia wiedział, że przykłada się do swoich obowiązków, a funkcje technicznego traktuje bardzo poważnie, w dodatku jego niechęć do dziewczyny nie mogła być powodem do jej zwolnienia. Zarządca drużyny był osobą ostrą, ale też wyrozumiała i sprawiedliwą. Marcin zdawał sobie sprawę, że nawet to, że jest jednym z najlepszych zawodników, niczego nie zmieni. Michalina musiałaby popełnić poważny błąd, aby stracić posadę, a tego Mierzejewski się nie spodziewał.
      -Odpuść jej.-Mikołaj kucną obok kolegi. -Wiesz dobrze, że ona ma rację. Przynajmniej postaraj się zachowywać profesjonalnie, wiesz, że jeśli zrobisz coś przeciwko niej, zawieszą cię, albo wylecisz z drużyny. Postaraj się z nią dogadać. Chyba nie masz wyjścia.
      -Nie, ona mi nie odpuści.
      -Serio myślisz, że będzie się mścić.
      -A dziś co zrobiła?
      -Sorry stary, ale to ty zacząłeś i dobrze by było, gdybyś to zakończył.
      -Niedoczekanie, ta panna już dwa razy publicznie zrównała mnie z błotem.
      -Co zrobisz w takim razie?
      -Jeszcze nie wiem. Na początek będę się jej uważnie przyglądał, może noga sama się jej powinna, a wtedy się jej pozbędę. Raz na zawsze.
      -A jeśli to się nie uda?
      -To postaram się, żeby nie miała ze mną łatwo.
      -Źle robisz, daj sobie spokój.
      -Nie, nikt nie będzie mnie tak traktował, a już na pewno nie jakaś tam baba, nawet jeśli to córka trenera.-Powiedział, podnosząc się z ziemi, po czym dołączył do reszty drużyny. Mikołaj zaniepokojony słowami kolegi zrobił to samo.

11. Zbyt szybko.
01 lipca 2019, 13:56

      Michalinę obudził dźwięk budzika w telefonie. Dziewczyna otworzyła oczy, wyłączyła urządzenie i wstała z łóżka.Poniedziałkowy poranek nadszedł szybciej, niż się spodziewała. Mimo że w domu ojca czuła się zdecydowanie lepiej niż przed dwoma dniami, stres związany z rozpoczęciem pracy w drużynie nie pozwolił jej spać, w dodatku martwiła się o reakcje Adriana, kiedy okaże się, że go okłamała. Miała wyrzuty sumienia, w związku z tym, jak potraktowała chłopaka. Polubiła go, dlatego też nie chciała, żeby się na nią obraził.
      Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na dół. Adama już nie było, wcześnie rano pojechał do pracy, więc musiała samotnie zjeść śniadanie. W spożywaniu posiłku towarzyszyła jej poranna, radiowa audycja. Siedziała na kanapie, przerzucając kanały w telewizji, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek. Zdziwiona dziewczyna poszła otworzyć.       Na progu stała młoda, ładna dziewczyna o długich, czarnych jak heban włosach i ciemnobrązowych oczach, na widok brunetki uśmiechnęła się ciepło.
      -Cześć, jestem Ala, a ty to pewnie Michalina. Miło mi cię poznać.-Powiedziała, wyciągając do dziewczyny rękę. -Córka Jana i Pauliny.
      -A tak, tata coś wspominał.-Odparła, ściskając dłoń dziewczyny.
      -Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale twój tata był u nas w sobotę na kolacji i zostawił portfel. Chyba wypadł mu z kieszeni, bo mama znalazła go dziś w korytarzu, jak sprzątała.-Wyjaśniła, sięgając do torebki.
      -Dziwne, tata nic mi nie mówił, ale jak go znam pewnie myśli, że ma go w samochodzie. Wejdziesz?-Zaproponowała.
      -Nie chcę przeszkadzać. Na pewno masz jakieś zajęcie.
      -Tak, bardzo ważne. Oglądam telewizję i o niczym nie marze bardziej niż o tym, żeby ktoś mi poprzeszkadzał, no, chyba że się gdzieś śpieszysz.
      -Właściwie to nie, mama zerwała mnie bladym świtem, nadal jeszcze śpię, więc chętnie napiłabym się kawy.
      -Zapraszam. Sypana, rozpuszczalna, z ekspresu?
      -Sypana, z cukrem i mlekiem, jeżeli można.-Poprosiła.
      -Zapraszam do kuchni.-Michalina wskazała koleżance kierunek, dopiero po chwili zauważyła, że dziewczyna bardzo swobodnie porusza się po mieszkaniu.
Chciała nawet ją o to zapytać, ale szybko uświadomiła sobie, że Alicja miała wiele okazji do przebywania w mieszkaniu, w końcu jego wystrój w całości był dziełem jej matki.
      -Jak ci się mieszka w naszym małym miasteczku?
      -Jestem tu dopiero od dwóch dni, trudno to ocenić.-Powiedziała, nastawiając czajnik na gaz. -Zapytaj mnie o to samo za miesiąc albo dwa to wtedy ci powiem. Może w międzyczasie poznam miasto i ludzi, na razie czuje się tu strasznie samotna. Nie mam tu ani przyjaciół, ani nawet znajomych.
      -To akurat nie problem. Mnie już poznałaś, a twój tata wspominał, że zaczynasz dzisiaj pracę z drużyną. Zaraz, ale ty już chyba naszych chłopaków znasz, przynajmniej niektórych.-Alicja uśmiechnęła się tajemniczo.
      -Co masz na myśli?-Michalina domyślała się, co za chwilę usłyszy, ale wolała nie wyprzedzać faktów.
      -To nie ty przypadkiem boleśnie nadepnęłaś Mierzejewskiemu na odcisk? Pamięta to do dziś.
      -Zasłużył sobie, to dostał za swoje. Zresztą to było dawno, nie zamierzam tego ciągnąć, co nie znaczy, że nagle go polubiłam. A ty skąd o tym wiesz?
      -Mój chłopak gra w drużynie. Arek Czarnecki, pewnie go kojarzysz.
      -Niespecjalnie. Nie poznałam wszystkich graczy.-Powiedziała, zgodnie z prawdą. -Pracowałam wtedy dla innej drużyny i większość naszych przeciwników znam tyle o ile, ale dziś postaram się nadrobić zaległości.
      -Chciałabym zobaczyć minę Mierzejewskiego, jak cię zobaczy.-Zachchichotała. Mimo że jej partner od lat przyjaźnił się z Marcinem, brunetka nie czuła się z chłopakiem blisko związana.
      -Myślę, że to nie on będzie najbardziej zaskoczony.-Odpowiedziała, wracając myślami do osoby Szulca.
      -Co masz na myśli?-Zainteresowała się Alicja.
      -Ok, opowiem ci, ale nikomu ani słowa, nawet Arkowi.-Powiedziała, siadając naprzeciwko niej i zaczęła opowiadać.
      Alicja siedziała na kanapie, zaśmiewając się do łez z historii Michaliny. Dziewczyna nie sądziła, że tak szybko uda jej się poczuć sympatię do obcej dziewczyny. Tymczasem po niecałej godzinie rozmowy była przekonana, że może z nią konie kraść.
      Michalina była zaskoczona tym jak łatwo i przyjemnie rozmawia jej się z Alicją. Nigdy nie miała zbyt wielu koleżanek, a jej towarzystwo nie licząc Ewy i dziewczyny Piotra, Patrycji, składało się z samych chłopaków. Tym bardziej cieszyła się, że w nowym miejscu poznała dziewczynę, z którą dobrze się czuła.
      -Biedny Szulc.-Skwitowała brunetka, powstrzymując śmiech. -Ale jedno muszę ci przyznać. Będziesz miała niezłe wejście. Mam tylko nadzieje, że żaden z nich nie padnie na zawał.
      -A ja mam nadzieje, że Adrian się na mnie nie obrazi. Polubiłam go, fajne nam się gadało, a jakby nie patrzeć okłamałam go.
      -Wyluzuj, Szulc jest spoko, na pewno nie będzie miał do ciebie pretensji, to nie Mierzwa.
      -Chyba nie za bardzo za nim przepadasz?
      -Nie i wcale tego nie ukrywam, chociaż kiedyś go lubiłam. Wiesz, on nie zawsze był taki. W szkole uchodził za normalnego kolesia, wiem, bo Mierzwa przyjaźni się z Arkiem i chodzi z moją koleżanką.
      -Serio? Mierzejewski kogoś ma?
      -Tak i to od siedmiu lat, nawet mieszkają z Kaśką. Musisz ją poznać.
      -Chyba raczej podziękuje. Nie wiem, co ona w nim widzi, ale chyba nie jest do końca normalna. Sorry, wiem, że to twoja koleżanka.
      -Daj spokój, wiele osób tak myśli, ale Kaśka jest naprawdę spoko, zresztą będziesz miała okazję się o tym przekonać. W sobotę organizuję małą imprezę, moi rodzice jadą nad morze, więc będę miała wolną chatę, możesz czuć się zaproszona.
      -Dzięki, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł. Ja tu nikogo nie znam, głupio się będę czuła.
      -No to poznasz, po to się chodzi na imprezy, żeby poznawać ludzi. To jak przyjdziesz?
      -Zgoda.-Powiedziała brunetka, bez przekonania. Nie była pewna, czy jest gotowa na przebywanie wśród grupy, prawie obcych ludzi. Po tym, co przeszła wolała trzymać się na uboczu. Rozmowa najpierw z Szulcem, a teraz z Alicją, na początek zupełnie jej wystarczyła. Zgodziła się, tylko żeby nie zrazić do siebie brunetki. Postanowiła, że wpadnie do niej na chwilę, a potem wymówi się złym samopoczuciem i wróci do domu, zanim ktoś zacznie zadawać niewygodne pytania.
      -No i super.-Podsumowała Alicja. - Zobaczysz, że nie pożałujesz, może nie jesteśmy szlachtą, ale też potrafimy się bawić.
      -Powiem ci w tajemnicy, że ja też nie jestem ze szlachty, daleko mi do błękitnej krwi.
      -Teraz już to wiem.
      -Teraz?-Zdziwiła się dziewczyna.-Co to ma znaczyć?
-      Powiem ci, tylko się na mnie nie gniewaj. Jak do ciebie szłam, bałam się, że zabierzesz ojca portfel i zatrzaśniesz mi drzwi przed oczami. Twój ojciec dużo o tobie mówił, a w dodatku gdzieś z tyłu głowy cały czas miałam tę sprawę z Mierzejewskim. Myślałam, że nie będziesz chciała ze mną gadać.
      -Serio miałaś mnie za nadętą, rozkapryszoną panienkę.
      -Na początku tak, ale teraz już wiem, że równa z ciebie babka i naprawdę ciesze się, że tu przyszłam. Sorry, jeśli cię uraziłam.
      -Spoko, jakoś to przeżyje, zresztą ja też się ciesze, że ojciec zostawił u was ten portfel i jeszcze raz dzięki za zaproszenie.
      -Nie ma za co. Słucha Miska, ja już muszę lecieć, umówiłam się z koleżanką na zakupy, chcę kupić sobie kieckę na imprezę. A może się do nas przyłączysz?
      -Innym razem, muszę się naszykować na trening, to mój pierwszy dzień, a biorąc pod uwagę, że mam się spotkać z Szulcem i Mierzejewski, wole być przygotowaną na wszystko.
      -Ok, w takim razie wymieńmy się numerami, musisz mi koniecznie zdać relację, jak poszło. Szkoda, że nie możesz im zrobić zdjęć, ich miny mogą być bezcenne.
      -Spoko, postaram się zapamiętać wszystkie szczegóły.
      -Trzymam cię za słowo. Dzięki za kawę i rozmowę. Lecę.-Brunetka wstała z kanapy.
      -Ala poczekaj.-Michalina zatrzymała dziewczynę w pół kroku.
      -Chciałabym cię o coś prosić.
      -Tak?
      -Nie mów, proszę nikomu, dlaczego przeniosłam się do ojca. Powiedziałam Szulcowi, że moja mam nie żyje.
      -Wiesz, że to głupie? Wszyscy wiedzą, że twój ojciec to rozwodnik.
      -Tak, wiem i nie mam pojęcia, czemu tak powiedziałam, może dlatego, że tak właśnie czuje. Moja matka zrobiła coś, czego nie umiem jej wybaczyć.
      -Coś słyszałam, ale nie musimy o tym gadać. Było minęło, Tutaj nikt nie będzie cię rozliczał z przeszłości. Nie ty jedna masz w szafie jakiegoś trupa, lepiej, jeśli w niej zostanie.
      -Dzięki.
      -Nie ma za co. Trzymaj się i do zobaczenia, aha i pamiętaj, żeby do mnie zadzwonić zaraz po treningu, bo umrę z ciekawości.
      -Oj, coś myślę, że Arek pierwszy zda ci relacje. Na razie.
      -Pa.-Odparła dziewczyna i wyszła z mieszkania.
      Michalina posprzątała po jej wizycie i poszła na górę, szykować się do wyjścia na swój pierwszy od roku trening.

10. Dwa spojrzenia
30 czerwca 2019, 09:46

      Michalina włożyła klucz do zamka, ale zanim go przekręciła, drzwi się otworzyły i na progu staną wyraźnie zdenerwowany Adam.
      -Michalina, do jasnej cholery, gdzieś ty była?! Dzwoniłem do ciebie chyba ze sto razy! Myślałem, że coś się stało. Wracam do domu, a ciebie nie ma, chciałem nawet na policje dzwonić! Wiesz, która jest godzina?!
      -Przepraszam tato. Poszłam na spacer i jakoś mi tak zeszło.
      -Nie mogłaś zadzwonić?
      -Myślałam, że wrócę przed tobą, a potem rozładował mi się telefon. Jak tylko się zorientowałam, wróciłam do domu. Naprawdę przepraszam, nie chciałam, żebyś się martwił.
      -Ale się martwiłem. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. Ja wiem, że to małe miasto, ale jest już późno, a ty byłaś sama, to bardzo nieodpowiedzialne.
      -Nie byłam sama.-Odparła, zgodnie z prawdą.
      -Jak to nie byłaś sama?-Adam spojrzał na córkę z zaskoczeniem w oczach.
      -W parku przy hali, spotkałam chłopaka. Bardzo miło nam się rozmawiało, dlatego nie zwróciłam uwagi na godzinę.-Wyjaśniłam
      -Dziecko, czy ty się dobrze czujesz? Poszłaś sama do tego parku? Ty wiesz jacy ludzie tam przebywają?
      -Wiem, ale spokojnie. Nie siedzieliśmy tam do tej pory. Poszliśmy na kawę i ciastko do Eklerka.
      -Poszłaś z obcym chłopakiem, którego poznałaś w wylęgarni największych meneli w mieście na kawę? Czy ty myślisz? Przecież on mógłby ci zrobić jakąś krzywdę.-Adam nie mógł uwierzyć, że jego córka mogła postąpić tak nieodpowiedzialnie.
      -Po pierwsze w parku byłam w biały dzień, po drugie ten chłopak to żaden, jak to ująłeś menel, tylko normalny chłopak, po trzecie wcale nie jest obcy, chociaż on myśli zupełnie inaczej.
      -Miśka, ty coś piłaś, czy naćpana jesteś. Ja nie rozumiem, co ty do mnie mówisz?
      -Oj tatku. Ten chłopak, z którym spędziłam dzisiejszy wieczór to Adrian Szulc. Spotkaliśmy się w tym parku i od słowa do słowa poszliśmy na kawę.
      -Ty i Szulc? Odprowadził cię, chociaż do domu?
      -Pod same drzwi do klatki. Tato, ty wiesz, że on mnie nie poznał? Zapoznawał się ze mną, tak jakby mnie pierwszy raz na oczy widział.
      -Zdarza się. Jak zareagował, jak mu przypomniałaś, kim jesteś.
      -Nijak, bo mu nie powiedziałam.
      -A to niby dlaczego?
      -Sama nie wiem.-Michalina wzruszyła ramionami. -Po prostu uznałam, że tak będzie nam się lepiej rozmawiało i w sumie miałam rację, Szulc to miły, sympatyczny chłopak, naprawdę dobrze się czułam w jego towarzystwie.
      -Cieszę się, że miło spędziłaś wieczór, ale proszę cię córeczko, uważaj na siebie. Nie chciałbym, znowu patrzeć jak cierpisz. Wiem, że Adrian to miły chłopak, mam okazję z nim pracować i trochę zdążyłem go poznać, ale Maciej też wydawał się miły.
      -Tato proszę cię, nie wracajmy już do tego i nie martw się. Nie szybko przyprowadzę ci nowego zięcia. Jak na razie mam dość facetów i nie zamierzam się z nikim wiązać. To wszystko jest zbyt świeże i pewnie jeszcze długo będzie.
      -Ty go nadal kochasz prawda?
      -Tak, nie, nie wiem sama. Kochałam go, bardzo go kochałam, ale teraz sama nie wiem, co czuje. Tato, a czy ty kochasz jeszcze mamę?
      -Zawsze będę ją kochał, spędziliśmy ze sobą wiele lat, dzięki niej mam ciebie. W pewnym stopniu Anna zawsze będzie w moim życiu, ale pogodziłem się już z tym, co się stało. Miałem więcej czasu niż ty. Sama zobaczysz, że i tobie się to uda.
      -Może kiedyś. Tato przepraszam, ale pójdę się już położyć. Jestem zmęczona. Porozmawiamy jutro.
      -Dobrze. Dobranoc kochanie.
      -Dobranoc.-Odparła, kierując się na piętro. Chwilę później Adam usłyszał dochodzący z łazienki szum wody. Michalina brała prysznic.
      Adrian wszedł do mieszkania, zaskoczony panującą w nim ciszą. Był przekonany, że zorganizowana przez Dawida i Marka impreza potrwa do rana, a tymczasem z salonu dochodziły go jedynie strzępki rozmów. Zaciekawiony wszedł do pomieszczenia.
      -No siema stary.-Dawid szczerze ucieszył się na widok przyjaciela.
      -Dobrze, że jesteś. Grasz z nami?-Zapytał, wskazując leżącą na stole talię kart.
      -Balet trochę nie wypalił, ludzie nie wytrzymali tempa, więc postanowiliśmy usiąść do pokera.-Wyjaśnił, widząc pytające i lekko zdziwione spojrzenie bruneta.
      -To jak?
      -Rozdaj.-Odparł Adrian, siadając na podłodze. -Macie jeszcze jakieś piwo?-Zapytał po chwili. Marek bez słowa podał koledze piwo.
      -Powiesz nam, gdzie byłeś?-Zapytał Dawid.
      -Spacerowałem.
      -Po autostradzie?-Siedzący w fotelu Marcin, z którym Adrian grał w jednej drużynie, od razu zauważył siniaka na jego czole, a ponieważ od zawsze nie byli w najlepszych stosunkach, wykorzystał sytuacje, aby dogryźć koledze. -Pod tira wpadłeś?
      -Nie. Na słup.-Odparł brunet, przeczuwając, że jego wyznanie da Mierzejewskiemu pole do popisu.
      -Na słup? Jak można wejść na słup? Może ty ślepy jesteś?
      -Nie jestem ślepy, zagapiłem się po prostu. Tobie się to nie zdarza?
      -Nie. Ja patrze przed siebie jak idę. Nie rozglądam się na boki.
      -Jasne.-Prychną brunet. -Ty to w ogóle wszystko robisz najlepiej.
      -Może dlatego to ja jestem kapitanem naszej drużyny nie ty.-Zauważył blondyn.
      -Nażryj się tym!-Odparował brunet.
      -Chłopaki wyluzujcie się trochę. -Mikołaj wtrącił się w rozmowę chłopaków, zanim ta przerodziła się w kłótnie. Mimo że od wielu lat przyjaźnił się z Marcinem, lubił również Adriana, a ich ciągłe kłótnie były dla niego męczące.
      -Marek, weź skocz po jakiś lód dla Szulca, a ty się Mierzwa zamknij.-Polecił. -Słyszałeś, Adi się zagapił. Stary powiesz nam na co?-Zwrócił się do bruneta.
      -Na dziewczynę.-Przyznał Adrian, jednocześnie posyłając Mikołajowi pełne wdzięczności spojrzenie. -Wyobraźcie sobie, że spotkałam zajebistą laskę i to w tym parku pod halą. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale to zwykła, normalna dziewczyna, nie jakaś tam ćpunka czy coś. Chciałem do niej podejść i zagadać, no i jakoś tak niefortunnie wlazłem na starą tablicę informacyjną.
      -Ja pierdziele chłopie, te dziewczyny cię wykończą.-Zażartował Dawid.
      -Jakie dziewczyn?-Wtrącił Mierzejewski. -Przecież, każda normalna laska, widząc tego fajtłapę, zwiałaby, gdzie pieprz rośnie, ta pewnie też uciekła.
      -A właśnie, że nie uciekła. Pomogła mi wstać, a potem poszliśmy na kawę i było świetnie. Dawno z nikim mi się tak dobrze nie gadało. Nawet do domu ją odprowadziłem.
      -Ulala Szulc, no muszę przyznać, że mi zaimponiłeś teraz.-Marek wcisną przyjacielowi do ręki woreczek z lodem. -To kiedy następna randka?
      -Sęk w tym, że chyba nigdy.
      -Spławiła cię? A nie mówiłem! Szkoda jej się ciebie zrobiło, to się z tobą umówiła, a ty pewnie już w myślach pierścionek wybierałeś.-Zaśmiał się Marcin. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Adrian nie ma szczęścia do kobiet i właśnie uwagi na ich temat najbardziej go zabolą, szczególnie że sposób, w jakim mówił o nowo poznanej dziewczynie, wskazywał, że ta naprawdę zrobiła na nim wrażenie.
      -Weź, się Mierzejewski odwal. Nie masz co robić, to się czep swojej baby, puki ją masz, bo jak tak dalej pójdzie, to rogami będziesz sufity rysował.-Szulc odbił piłeczkę, uderzając kolegę w równie czuły punkt. Blondyn poczerwieniał ze złości.
      -Ty się od mojej Kaśki odczep! Zazdrościsz mi, bo ja mam dziewczynę, która mnie kocha, a ciebie nikt nie chcę!
      -Nie mam ci, czego zazdrościć. Zastanawiam się tylko, co taka fajna dziewczyna, robi z takim palantem tyle lat, ale mam nadziej, że w końcu przejrzy na oczy.-Odburkną, coraz bardziej poirytowany.
      -Zamknijcie się w końcu obaj!-Siedzący w kącie pokoju Arek nie wytrzymał wymiany zdań między swoimi kolegami drużyny i chociaż zwykle starał się nie brać udziału w ich kłótniach, tym razem postanowił działać. -Zamiast drzeć japy, lepiej byś Szulc opowiedział co z tą laską. Dała ci w końcu kosza czy jak, bo nie bardzo rozumiem.
      -No właśnie sam nie wiem. Niby wszystko było ok. Odprowadziłem ją pod blok, powiedziałem, że było miło, zaproponowałem nawet powtórkę, ona się zgodziła, a kiedy chciałem jej numer, powiedziała, że to nie będzie konieczne, bo i tak spotkamy się, prędzej niż myślę i zwiała. Może i ja nie jestem najlepszy w te klocki, ale serio świetnie mi się z nią rozmawiało i wydawało mi się, że jej ze mną też, dlatego nie bardzo wiedziałem jak się zachować i co myśleć, dlatego jak wracałem do domu, wlazłem w latarnię i poprawiłem to czoło.
      -Sierota.-Parskną Mierzejewski, ale nieprzyjemne spojrzenia kolegów skutecznie zamknęły mu buzię.
      -Dziwne.-Podsumował Marek. -Powiedziałbym nawet, że bardzo dziwne, ale ja na twoim miejscu bym to olał.
      -Tylko że ona naprawdę mi się spodobała. Miała w sobie to coś. Dawno nie spotkałem takiej dziewczyny.
      -No to zrób coś z tym.-Zachęcił Arek.
      -Ale niby co mam zrobić?
      -No przecież wiesz, gdzie mieszkasz.
      -I co w związku z tym, wiem tylko która klatka. Przecież nie będę wystawał pod jej blokiem, bo mnie jeszcze ktoś za jakiegoś zboczeńca weźmie.
      -Ciebie, to bardziej za desperata, a to nie jest karalne tylko żałosne. -Marcin nie zamierzał odpuścić.
      -Stary zejdź z niego.-Polecił Mikołaj. -Widzisz, że chłopak się zakochał. Ja wiem, że ty po siedmiu latach w związku możesz nie pamiętać, jak to jest, ale szanujmy się. Szulca trzeba pocieszyć nie dobić.
      -Dobra, już się słowem nie odezwę, ale pocieszajcie go sobie sami, dla mnie sprawa jest jasna.
      -A dla mnie nie.-Powiedział Dawid. -Laska dała się odprowadzić pod dom. Powiedziała ci nawet, że się spotkacie, dlaczego miałaby to robić, gdyby chciała cię spławić? Zresztą nie mieszkamy w stolicy, tutaj każdy zna każdego i raczej mało jest prawdopodobne, że uda jej się przed tobą ukryć. Nie łam się. Zobaczysz, że się w końcu spotkacie.
      -A jak nie?
      -To znaczy, że dziewczyna albo nie jest stąd, albo ma coś z głową. Zaufaj staremu przyjacielowi. Mam trochę więcej doświadczenia w tych sprawach niż ty.
      -Tak, dużo więcej.-Wtrącił Marek. -Od niego dziewczyny zazwyczaj uciekają rano.
      -Nie uciekają, tylko nie wytrzymują blasku mojej zajebistości.-Odparł szatyn, który od dawna uchodził za największego podrywacza w drużynie. Dziewczyny lgnęły do niego jak pszczoły do miodu, ale żadna nie zagrzał długo miejsca u jego boku.
      -Stary to nie zajebistość, to się nazywa stan trzeźwości.-Wtrącił Mikołaj.
      -Zgadzam się.-Dodał Arek. -Ja też bym wiał, gdybym się rano obudził przy takiej facjacie.-Zażartował.
      -A goncie się pantoflarze. Ja przynajmniej nie muszę baby pytać, czy mogę iść z kolegami na piwo.-Prychną, mając nadzieje, że w ten sposób dopiecze kolegom w związkach, ale ci, zamiast się oburzyć, wybuchnęli śmiechem.
      -Wznoszę toast za kobiety.-Powiedział Mikołaj. - I za Szulca, żeby w końcu wstąpił w progi klub pantofla.-Dodał, podnosząc w górę butelkę z piwem.
      -Za kobiety i Szulca.-Zawtórowały mu głosy kolegów, nawet Mierzejewski przyłączył się do toastu.
      -Nie łam się Adek.-Arek klepną bruneta w plecy. -Baby takie już są, nie zrozumiesz ich, więc nawet nie próbuj.-Polecił i cała szóstak wróciła do gry.

9. Ktoś nowy
29 czerwca 2019, 00:27

      Drzwi wejściowe trzasnęły i Michalina została sama. Adam, który na jej prośbę nie odwołał spotkania z przyjaciółmi, do końca próbował namówić córkę na wspólne wyjście, ale ona była nieugięta. Chwilę po tym, jak auto mężczyzny zniknęło za zakrętem głównej drogi, dziewczyna zarzuciła na siebie ulubioną bluzę z kapturem, wzięła mp3 i wyszła z domu.
      Nogi same zaniosły ją pod budynek hali sportowej, który opuściła kilka godzin wcześniej, obracając w dłoniach, przepustkę z nazwą stanowiska i drużyny, dla której niedługo miała zacząć pracę. To właśnie wtedy, w pewnej odległości od budynku dostrzegła niewielki park, który teraz zamierzała odwiedzić.
      Park nie wyglądał na nowy, musiał istnieć w tym miejscu od wielu lat, na co wskazywały zaniedbane chodniki, nieprzycięte krzewy i zdemolowane ławki, jej jednak to nie przerażało. Wiedziała, że w takim miejscu będzie mogła spędzić nawet i kilka godzin z dala od rozkrzyczanych dzieciaków i zakochanych par.
      Michalina od dziecka lubiła takie zapomniane miejsca. W towarzystwie zdziczałej przyrody czuła się swobodna i spokojna, a dzięki panującej w takich miejscach ciszy mogła się skupić i poskładać myśli.
      Adrian opuścił swoje mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Był wściekły na swoich przyjaciół, a jednocześnie współlokatorów, którzy postanowili bez jego wiedzy zorganizować sobie imprezę.
      Brunet nie miał nic przeciwko domówce, on też lubił się bawić, ale Marek i Dawid, z którymi przyjaźnił się od dziecka i od ponad roku wynajmował mieszkanie, balowali za często jak na jego spokojny, ułożony charakter, w dodatku brunetowi nie do końca odpowiadało zaproszone na imprezę towarzystwo.
      Michalina nawet nie zauważyła, że nie jest już w parku sama. Pogrążona w swoich rozmyślaniach, nie dostrzegła wysokiego chłopaka, który zajął miejsce nieopodal i uważnie jej się przyglądał.
      Adrian siedział na jednej z ławek, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Bał się, że zbyt głośnym zachowaniem spłoszy swoją niespodziewaną towarzyszkę. Dziewczyna zaintrygowała go od pierwszej chwili kiedy na nią spojrzał i nie chodziło tu o jej urodę, chociaż tej nie można jej było odmówić.
      Brunet doskonale zdawał sobie sprawę, że w starym, zaniedbanym parku nigdy nie jest sam i o ile w dzień miejsce było całkiem bezpieczne, nocą można było się tu natchnąć na różnego rodzaju towarzystwo, zaczynając od lokalnej, zbuntowanej młodzieży, poprzez pijaczków i bezdomnych, aż do narkomanów, jednak dziewczyna, którą dostrzegł, nie pasowała do żadnej z tych grup. W jego oczach była zwykła dziewczyna, która podczas zwiedzania miasta, przypadkowo trafiła w to miejsce i postanowiła odpocząć od nieznośnego, nawet w godzinach wieczornych upału.
      Spodobała mu się właściwie od razu. Była ładna, dobrze ubrana, a bijąca od niej tajemniczość, tylko podsycała jego fascynacje, bał się jednak do niej podejść.
      Adrian nigdy nie był szczególnie śmiałym chłopakiem, a już kompletnie tracił głowę, kiedy na jego drodze stawała kobieta, w dodatku taka, która była w jego typie. Mimo że nie był głupi i nudny, przy ładnych dziewczynach zachowywał się jak cofnięty w rozwoju.
      Dźwięk nadchodzącego SMS-a wyrwał Michalinę z zamyślenia. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon, odblokowała go i z uśmiechem odebrała wiadomość od Kamila.
[Hej. Gratuluj przyjęcia do drużyny! :)
Widziałem na fb...
Cieszę się, że wracasz do sportu i internetu....
Czemu nic nie powiedziałaś?
Ps. Ewa przesyła buziaki: *: *]
      Wiadomość od Kamila dodała dziewczynie otuchy. Od razu poczuła się lepiej, wiedząc, że je przyjaciel nie ma nic przeciwko jej współpracy z nową drużyną, w dodatku z tą, z która od lat toczyli zaciekłą rywalizację.
      Dziewczyna cieszyła się, wiedząc, że mimo jej początkowych obaw, Kamil nadal będzie jej przyjacielem.Bez chwili zwłoki odpisała szatynowi, po czym schowała telefon do kieszeni.
[Siema. Dziękuje:* Ja też się ciesze i przepraszam, że nie dałam znać.

Bałam się trochę. Zadzwonię później na Skype, to pogadamy,

bo teraz robię rozpoznanie terenu XD. Też ją ucałuj:*]
      Ich spojrzenia spotkały się, kiedy dziewczyna sięgnęła po mp3, aby zmienić muzykę. Widok wysokiego, szczupłego chłopaka wpatrzonego w nią jak w obraz, sprawił, że poczuła niepokój.
      Nie miała pojęcia na kogo może trafić, starym zaniedbanym parku, z dala od ludzi. Miejsce wyglądała na takie, w którym można spodziewać się nawet seryjnego mordercy, a fakt, że zmrok jeszcze nie zapadł, wcale nie dodawał jej otuchy.
      Adrian podniósł się z miejsca i szybkim krokiem nie odrywając od niej wzroku, ruszył w kierunku dziewczyny. Widział, jak z każdym krokiem, jej ciało napina się gotowe do ucieczki. Uśmiechną się wiec, licząc, że w ten sposób rozluźni atmosferę i brunetka jednak zdecyduje się pozostać na swoim miejscu.
      Poznała go, dopiero kiedy się do niej zbliżył, a jego twarz rozjaśnił uśmiech i natychmiast przestała się bać. Znała chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że nie zrobi jej krzywdy. Kto jak kto, ale Adrian Szulc nie był w stanie nikogo skrzywdzić, dlatego też nie uciekła, a jedynie z uśmiechem oczekiwała, aż do niej podejdzie.
      Brunet, nie bardzo patrzył pod nogi, całą jego uwagę pochłaniała, dziewczyna, która odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech, w rezultacie czego, trasę zakończył nie obok ławki, na której siedziała, a na metalowej, pordzewiałej tablicy informacyjnej, na którą wpadł z takim impetem, że siła uderzenia, powaliła go na plecy.
      Michalina poderwała się z ławki i nawet się nie zastanawiając, ruszyła chłopakowi na pomoc.
      -Wszystko w porządku?-Zapytała przejęta, wyciągając do niego dłoń.
      -Żyję. Dzięki.-Odparł, chwytając jej rękę. Dziewczyna pomogła mu się podnieść.
      -Sorry, że cię nie ostrzegłam, ale myślałam, że widzisz ten słup.
      -Patrzyłem na coś innego. Sierota ze mnie.
      -Daj spokój, każdemu mogło się zdarzyć, chociaż myślę, że powinien cię zobaczyć lekarz. Paskudnie to wygląda.-Powiedziała, dotykając siniaka na jego czole, chociaż ta czynność wymagała od niej stawania na palcach, ponieważ brunet był od niej o głowę wyższy.Mimo że dotyk Michaliny był całkiem przyjemny, brunet skrzywił się z ból.
      -Daj spokój, to nic takiego, jak mówi moja mama, do wesela się zagoi.-Powiedział mimo bólu, siląc się na uśmiech.
      -Jestem Adrian.-Dodał, wyciągając do niej dłoń.
      Brunetka zawahała się szczerze zdziwiona. Była pewna, że Adrian wie, kim jest i dlatego postanowił do niej podejść. Nigdy nie podejrzewałaby, że ten spokojny, nieśmiały chłopak, znajdzie w sobie odwagę, aby nawiązać rozmowę z obcą dziewczyną, w dodatku w tak dziwnym miejscu. Po chwili zastanowienia uścisnęła jego dłoń, postanawiając nie wyprowadzać go z błędu.
      -Miśka, to znaczy Michalina. Może usiądziemy?-Zaproponowała, obawiając się, że uderzenie mogło być silniejsze, niż chłopak to odczuwał.
      -Mam lepszy pomysł, to miejsce może i jest piękne, ale nocą robi się niebezpieczne, poza tym w pogodzie mówili coś o burzy, może lepiej przeniesiemy się w inne miejsce.
      -No nie wiem, nie znam cię. Nie jestem przekonana czy nie masz jakiś złych zamiarów.
      -Dziewczyno, uwierz, gdybym je miał, już bym je wprowadził w czyn, tutaj nikt by ci nie pomógł. To jak, idziemy?
      -Gdzie?
      -W krzakach już jesteśmy, więc ta opcja odpada, ale obok hali jest fajna cukiernia.
      -Zapraszasz mnie na randkę, chociaż mnie nie znasz.
      -Fakt, to ty powinnaś zaprosić mnie.-Odparł zaczepnie, tonem, którego sam nie rozpoznawał. Michalina uśmiechnęła się filuternie.
      -Ja? Ciebie? A to z jakiego powodu.
      -Jestem ranny i to przez ciebie?
      -Nie przeze mnie tylko, słupa. Trzeba było patrzeć pod nogi.
      -Patrzyłbym, gdybym mógł, ale tak się składa, że nie miałem takiej możliwości, bo gapiłem się na ciebie.
      -Jeden zero dla ciebie, choć już, napijemy się tej kawy.-Odparła rozbawiona jego słowami i zaskoczona śmiałością.
      Adrian sam był zaskoczony swoim zachowaniem. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się tak otwarcie rozmawiać, z dziewczyną, która mu się podobało, w dodatku zachowując przy tym pewność siebie. Mimo że właściwie nic o niej nie wiedział, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że znają się od lat.
      Kawiarnia, która wskazał Adrian od razu przypadła Michalinie do gustu. Mała, przytulna, urządzona w ciepłych kolorach, serwująca przepyszny sernik i całkiem niezłą kawę z listkami mięty. Michalina piła ją pierwszy raz, ale gdy tylko przyjemnie ciepły, a jednocześnie orzeźwiający płyn dotknął jej ust, wiedziała, że stanie się jednym z jej ulubionych, podobnie jak miejsce, w którym był serwowany.
      -Mogę cię o coś zapytać?-Adrian rozpoczął rozmowę. W jego czekoladowych oczach błyszczała ciekawość.
      -Słucham, ale ostrzegam, nie gadam o seksie i swojej bieliźnie.
      -Boże dziewczyno, na jakich facetów ty trafiasz?
      -Na dupków niestety.-Odparła, siląc się na żart, ale ukucie żalu w sercu zignorowała z ogromnym trudem.
      -Ja do takich nie należę, mówią o mnie równy gość, ale wróćmy do ciebie. Skąd się wzięłaś w tym parku?
      -Przyszłam. Spodobał mi się, zawsze lubiłam takie miejsca.
      -Nie bałaś się, miejscowi raczej się tam nie zapuszczają, to teren dość szemranego towarzystwa.
      -Czyli jesteś albo kryminalistą, albo żulem, albo narkomanem. Wybieraj. A, b czy c?
      -D, lubię to miejsce, dobrze mi się tam myśli, a dzisiaj wyjątkowo potrzebowałem spokoju, moi współlokatorzy zorganizowali imprezę. To już druga w tym tygodniu.
      -Nie lubisz domówek?-Zapytała zdziwiona.
      -Lubie, ale z umiarem.-Wyjaśnił, uśmiechając się. Michalina musiała przyznać, że miał bardzo ładny uśmiech.
      -Nie jesteś stąd prawda?-Adrian zmienił temat.
      -Nie, a właściwie to już jestem. Wczoraj przyjechałam.
      -Na długo?
      -Chyba na zawsze.
      -Serio? Co cię tu przywiodło, ludzie raczej stąd uciekają.
      -Widać nie wszyscy.
      -Czyli dlaczego tu jesteś? Szkoła, praca, a może miłość?
      -Wszystkiego po trochu, ale zdecydowanie początkiem była miłość, dla niej tu przyjechałam.
      -I twój chłopak nie będzie zazdrosny, że randkujesz z innym?-Puścił do niej oko, chociaż w głębi serca poczuł zawód.
      -To nie randka, nie umawiam się z obcymi, a nawet gdyby była, nie może być zazdrosny, bo go nie mam. Nie przyjechałam tu z powodu chłopaka, tylko ojca. Przyjechałam, bo mój tata tu mieszka.
      -Serio? Może go znam? Kto to taki?
      -Za dużo chcesz wiedzieć. Może kiedyś ci powiem.-Odparła tajemniczo. Doskonale wiedziała, że jeśli zdradzi, kim jest jej ojciec, cała mistyfikacja przepadnie.
      -Czyli przyjechałaś do ojca i co teraz? Co zamierzasz robić?
      -Od poniedziałku zaczynam pracę, ale też ci nie powiem jaką.
      -Strasznie tajemnicza jesteś.-Zauważył.
      -Nie wszystko na raz. Jakbyśmy byli na randce, to może bym ci powiedziała, ale nie jesteśmy.
      -Dobra, wiem już, że mieszkasz z tatą i zamierzasz niedługo zacząć pracę, a czy oprócz tego masz jakieś plany.
      -Chyba jak każdy w moim wieku, chce pójść na studia, a potem sama jeszcze nie wiem.
      -Wybrałaś już kierunek?
      -Ratownictwo medyczne. Złożyłam papiery na tutejszą uczelnię, czekam teraz na wynik.
      -Też studiuje ratownictwo, to oblegany kierunek.
      -Wiem, ale staram się spać spokojnie. Zawsze mogę próbować w innym mieście, chociaż wolałabym się nie przeprowadzać kolejny raz.-Przyznała.
      -Często się przeprowadzasz?
      -Nie, teraz był pierwszy raz, ale serio mi wystarczy, kartonowe puda będą mi się śnić po nocach, jak bliskim Hanki Mostowiak.-Zażartowała. Adrian ponownie, się uśmiechną. -Mojemu tacie chyba też. Jest co prawda stąd, ale nie zawsze tu mieszkał.
      -A twoja mama? W ogóle o niej nie wspominasz? Zadowolona z przeprowadzki?
      -Nie wiem.-Odparła sucho. Wiedziała, że takie pytanie w końcu padnie, ale kiedy już je usłyszała, ból w sercu, znowu stał się nieznośny.
      -Nie mogła przyjechać ze mną.
      -Nie chciała?
      -Nie żyje, zmarła ponad rok temu.
      -Przepraszam.-Wyjąkał zakłopotany. Nie miał zamiaru zranić dziewczyny i chociaż nie zrobił tego celowo, miał wyrzuty sumienia.
      -Nie musisz. Przecież nie wiedziałeś, nie mam tego wytatuowanego na czole.
      -Mimo wszystko głupio mi.
      -Daj spokój, ludzie umierają codziennie. Powiedz mi lepiej coś o sobie, bo wiem tylko, co studiujesz, a poza studiami robisz coś jeszcze?
      -Nic specjalnego. Gram w siatkówkę.
      -Serio? W gimnazjum grałam w szkolnej drużynie, uwielbiam ten sport, ale niestety kontuzja nie pozwoliła mi kontynuować gry. Do dziś bardzo tego żałuje, ale nic na to nie poradzę. Grasz amatorsko, czy zawodowo?
      -Należę do lokalnej drużyny. Bierzemy udział w turniejach, ale ciężko to nazwać grą zawodową. Liga światowa raczej kontraktu ze mną nie podpisze, ale też jest nieźle, amatorska liga mi zupełnie wystarcza.-Przyznał. -Nawet nie myślę o zawodowstwie. Nie kręci mnie wielka pompa i cały ten blichtr. Kibicuje naszym chłopakom, ale nie zamieniłbym się z nimi.-Dodał.
      Słowa Adriana zaimponowały dziewczynie. Michalina była jednocześnie zdziwiona, nie sądziła, że trafi na chłopaka, który nawet skrycie nie marzy o zawodowej grze.      Nawet Kamil, chociaż się do tego nie przyznawał, w głębi serca marzył o powołaniu do reprezentacji.Brunetka nie widziała nic złego w marzeniach, a nawet próbie ich realizacji, przez lata obracała się w towarzystwie siatkarzy amatorów i wiedziała jak wielu z nich, wiąże całe swoje życie z tym sportem. Niektórym udawał się nawet wbić do ligi zawodowej, ale zazwyczaj kończyli w mało ważnych drużynach, tylko kilku miało szczęście zaistnieć w tym środowisku, a nawet wystąpić w meczach reprezentacyjnych, jednak Michalina żadnego z nich nie miała okazji poznać, bo kiedy oni zmieniali swoje życie, ona dopiero je zaczynała.
      -O czym myślisz?-Zapytał
      -O niczym ważnym. Z daleka jesteś?
      -Nie, mam do rodzinnego domu dwadzieścia kilka kilometrów, moi rodzice i młodszy brat mieszkają na wsi, a starsza siostra, kilka lat temu wyjechała do Holandii do pracy i tam już została. Ma męża, córkę, swój dom, ja wylądowałem tutaj, przynajmniej na czas nauki, a potem się zobaczy. A ty? Masz rodzeństwo?
      -Nie. Jestem jedynaczką.
      -Podobno jedynaczki są wredne i rozpuszczone.
      -A wysocy mężczyźni mają małe przyrodzenia.-Odpowiedziała, widząc jak, na twarzy chłopaka pojawia się rumieniec wstydu.
      -Bym ci pokazał, ale słabo się znamy.-Powiedział, złośliwie się uśmiechając.
      -Mój tata mówi, że wszystko można nadrobić.-Odbiła piłeczkę, zdziwiona tym, z jaka łatwością dała się wciągnąć we flirt z chłopakiem. Po tym, co przeszła z Mackiem, nie miała zamiaru wchodzić w kolejny związek i nawet o tym nie myślała, Adrian jednak wydał jej się całkiem sympatycznym, ciepłym facetem, w którego towarzystwie czuła się całkiem nieźle, wiedziała jednak, że oprócz jednoznacznej rozmowy i zaczepnych gestów, nie szybko będzie w stanie pomyśleć o chłopaku inaczej niż jak o dobrym koledze.
      -O cholera, już po dwudziestej drugiej.-Zauważyła, spoglądają na wiszący na ścianie zegara, w formie filiżanki, po czym sięgnęła po telefon. Ten jednak był rozładowany.
      -Powinnam już wracać do domu, tata na pewno się martwi, jeszcze gotów zawiadomić policje, nie chce, aby szukało mnie całe miasto, poza tym obiecałam przyjacielowi, że do niego zadzwonię. Muszę lecieć.-Skinęła palcem na kelnera, sięgając do kieszeni po pieniądze.
      -Daj spokój, ja zapłacę.-Powstrzymał ją, -Rachunek poprosimy.-Zwrócił się do kelnera. -Poczeka na mnie chwilę, zapłacę i odprowadzę cię do domu, nie mogę pozwolić, żebyś sama wracał do domu o tej porze. Na zewnątrz jest ciemno.
      -Nie boje się ciemności i nie mieszkam daleko. Poradzę sobie.
      -Chcesz się mnie pozbyć? Ranisz moje serce.
      -Jejku, jaki ty marudny jesteś, no dobra dam się odprowadzić do domu, ale pod jednym warunkiem.
      -Jakim?-
      -Na nic nie wejdziesz. Moje serce nie wytrzyma kolejnej kawy.
      -Zawsze możemy wypić herbatę, ale zgoda. Jeśli w coś wejdę, stawiam kolację.
      -Skąd wiesz, że chciałabym z tobą zjeść kolacja?
      -A nie chcesz?-Zapytał, robiąc przy tym zbolałą minę, ale po chwili się uśmiechną. -W takim razie zabiorę cię na drinka albo do kina. Może być też spacer.-Dodał.
      Michalina spojrzała na niego, ironicznie przewracając oczami.-Czemu musiałam trafić na wariata?-Zapytała sama siebie.
      -Bo może swój swego zawsze pozna.
      -Chodźmy już.
      Szli powoli, rozmawiając o wszystkim i o niczym, ale żadnemu droga się nie dłużyła. Oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie i oboje z każdym kolejnym krokiem nabierali pewności, że chcą kontynuować swoją znajomość, chociaż każde z nich inaczej widziało ciąg dalszy.
      Adrian nie ukrywał, że dziewczyna wpadła mu w oko, a ponieważ czuł się przy niej bardzo swobodnie, pozwalał sobie na coraz śmielszy podryw.
      Michalina nie była obojętna na zachowanie bruneta, chociaż jej odpowiedzi nie były tak śmiałe. Dziewczyna podjęła flirt, jednak starała się zachować dystans. Nie chciała chłopaka do siebie zrazić, ale jednocześnie nie chciała, aby wyobrażał sobie zbyt wiele. Jej złamane serce, które nie miało czasu się zabliźnić, nadal krwawiło, a sprawa z Maćkiem i Anną, rzuciła się cieniem na jej życie. Wszystko było zbyt świeże i zbyt bolesne, aby mogła o tym zapomnieć i poddać się chwili.
      -Mieszkam w tym bloku. Dziękuje za miły wieczór.-Powiedziała, podchodząc pod drzwi swojej klatki.
      -Ja również, świetnie się bawiłem w twoim towarzystwie, chciałbym to kiedyś powtórzyć, ale na nic nie wpadłem, więc chyba z kolacji nici.
      -Możemy się jakoś dogadać.
      -To znaczy, że chcesz się jeszcze ze mną spotkać?
      -Dlaczego nie. Fajny z ciebie facet, ale teraz muszę już iść.
      -Poczekaj, podaj, chociaż jakiś numer, zadzwonię, umówimy się na jakiś termin.
      -Wiesz, myślę, że to nie będzie konieczne. Spotkamy się, prędzej niż myślisz.-Powiedziała z tajemniczą miną.
      -Kiedy i gdzie?
      -Powiedzmy, że to będzie niespodzianka, gruba niespodzianka. Dobranoc Adrian.-Dodała i zanim zdążył otworzyć usta, zniknęła za drzwiami do klatki schodowej.
         Brunet był w szoku. Zachowanie Michaliny zrobiło na nim piorunujące wrażenie. Przez kilka minut stał pod klatka, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, a ni wykonać ruchu. W końcu jednak czując rozczarowanie, odwrócił się napięcie i ze spuszczoną głową ruszył w kierunku swojego mieszkania. Był pewien, że brunetka zabawiła się jego kosztem, a obietnica spotkania niespodzianki była tylko wymówka.
      -Głupi jesteś!-Prychną pod nosem, przyspieszając kroku. Chciał jak najszybciej oddalić się z miejsca swojego upokorzenia.
      -Przepraszam!-Krzykną, czując opór. Siniak pozostały po spotkaniu ze słupem znowu zabolała. Chłopak podniósł wzrok. Jego ofiarą okazała się przydrożna latarnia.
      -Niech to szlag.-Przeklął, rozcierając bolące czoło i jeszcze bardziej rozżalony ruszył w dalszą drogę, gorzko śmiejąc się w duchu, ze swojej głupoty.

8. W naszej małej rodzinię.
28 czerwca 2019, 17:32

      Michalinę obudziły pierwsze promienie słońca, wpadające do pokoju, przez szparę między źle zasłoniętymi zasłonami. Dziewczyna otworzyła oczy, podniosła się do pozycji siedzącej i niepewnie rozejrzała, po małym,ale przytulnie urządzonym pokoju.
      Nie czuła się najlepiej. Pierwsza noc w nowym miejscu nie przebiegła pomyślnie. Brunetka bardzo długo nie mogła zasnąć, a kiedy już się jej to udało, zerwała się bladym świtem, przekonana, że nie zmruży już oka.
      Dziewczyna sięgnęła po leżący na szafce nocnej telefon. Zegar na wyświetlaczu wskazywał piątą piętnaście. Ten widok uświadomił jej, że spała zaledwie trzy godziny.
Wstała z łóżka i podeszła do okna. Miała ochotę na filiżankę czarnej gorącej kawy, ale bała się, że jej kroki na schodach, zbudzą Adama, a nie chciała martwić ojca swoją bezsennością, szczególnie że w ostatnim czasie i tak była jego głównym zmartwieniem.
      Brunetka wstała z łóżka i lawirując między nierozpakowanymi pudłami, podeszła do okna, odsłoniła je, otworzyła i chłonąc wprost do płuc poranne powietrze, wyjrzała na zewnątrz. Mimo że była sobota, miasto wydawało się pogrążone w śnie. Do uszu dziewczyny nie docierał żaden dźwięk, a osiedlowa ulica była kompletnie pusta. W okolicy nie działo się zupełnie nic, co trochę ją zaskoczyła. Michalina zdawała sobie sprawę, że nie wychowała się w metropoli, ale w porównaniu, z rodzinnym miasteczkiem jej ojca, żyła w zupełnie innym świecie. To miasto wydawało jej się martwe, pozbawione mieszkańców i nieprzyjemne, nie sądziła, że kiedykolwiek odnajdzie w nim swoje miejsce.
      Odwróciła się w kierunku pokoju, usiadła na parapecie i dokładnie rozejrzała po wnętrzu. Musiała przyznać, że pokój, który otrzymała, wyglądał całkiem przytulnie,a dodatku był urządzony ze smakiem i wyczuciem stylu, cały efekt burzyły jedynie niewypakowane kartony, z jej rzeczami.
      Michalina jeszcze raz spojrzała na zegarek w telefonie, w widząc, że godzina nadal jest wczesna, zabrała się za opróżnianie pudeł.
      Pukanie do drzwi, oderwała ją od układania ubrań, na pułkach w szafie.
      -Proszę.-Powiedział.
      -Część kochanie, dlaczego nie śpisz?-Adam wszedł do pokoju córki.
      -Obudziłam się i jakoś nie mogłam już zasnąć, to chyba efekt nowej sytuacji. Pomyślałam, że jak się rozpakuje, może łatwiej będzie mi się zaaklimatyzować.
      -Podoba ci się pokój?
      -Tak.-Przyznała. -Powiesz mi, kto go urządził?
      -Aż tak widać, że to nie ja.
      -Tato, znam cię, nie masz smykałki do takich rzeczy.
      -To Paulina, żona mojego przyjaciela z młodości. Jest architektem wnętrz, urządziła cały dom, ale twój pokój był dla niej wyzwaniem.
      -Dlaczego?
      -Miała mało czasu, a i miejsca nie ma tu za wiele.
      -Tato, a tak w ogóle skąd tej pokój? Nie pamiętam, żeby dziadkowie mieli tyle miejsca.
      -Mieszkanie jest dwupoziomowe, ale po tym, jak ożeniłem się z twoją matką i wyjechałem, dziadkowie przestali używać piętra. Mój ojciec zrobił tu składzik, dlatego nie pamiętasz, tego miejsca. Jak się wprowadziłem, zrobiłem tu remont, ale pokój stał pusty. Teraz jest twój. Właściwie masz do dyspozycji, całą górę, chociaż oprócz tego pokoju jest tu jeszcze tylko niewielka łazienka, ja mam sypialnie w dawnej kuchni.
      -A gdzie kuchnia?
      -Paulina zaprojektowała aneks kuchenny, w salonie, zejdziesz na śniadanie, to będziesz miała okazję wszystko obejrzeć, a wracając do śniadania. Na co masz ochotę? Może zjemy naleśniki?
      -Ostatni raz jadłam twoje naleśniki, kiedy jeszcze chodziłam do podstawówki. Zawsze bardzo je lubiłam.
      -Jak chcesz, mogę teraz w każdą sobotę smażyć naleśniki. To będzie taki nasz rytuał. Zgoda?
      -Tak. Dokończę i ci pomogę.
      -Ok, tylko Misiu, bardzo się ciesze, że tu ze mną jesteś, wiem, że nie jest Ci łatwo i że jeszcze długo pewnie tak nie będzie, ale z czasem wszystko się ułoży.
      -Wiem.-Odparła, ale bez przekonania. Jednego była bowiem pewna, tak jak było, nie będzie już nigdy.
        Poranny posiłek miną im w przyjaznej rodzinnej atmosferze.
      -Zapomniałem ci powiedzieć, że Paulina i Jan zaprosili nas na kolację dziś wieczorem. Bardzo chcieliby cię poznać.
      -To miłe z ich strony, ale może innym razem. Chyba nie jestem jeszcze gotowa, na takie wyjścia.
      -Masz racje, w takim razie zostajemy w domu. Może obejrzymy jakiś film, zamówimy pizzę. Zadzwonię do Jana, umówimy się na inny termin. Na pewno zrozumie.
      -Tato, to, że ja nie chce wychodzić, nie znaczy, że ty nie możesz. To twoi przyjaciele, idź i baw się dobrze.
      -Nie chce, żebyś była sama.
      -Nie mam pięciu lat. Mogę zostać w domu sama i obiecuje, że niczego nie spale i nie zniszczę.
      -Wiesz, że nie o to mi chodzi.
      -Wiem i tym bardziej uważam, że powinieneś iść. Nie chce, żebyś z mojego powodu zmieniał swoje plany, masz prawo do własnego życia, a ja jestem duża, nie trzeba mnie przewijać, umiem skorzystać z łazienki i to od dawna, zresztą i tak planowałam wieczorem pójść na jakiś spacer. Może nie chce się jeszcze spotykać z ludźmi, ale chce poznać trochę miasto, poza tym miałam dziś odebrać przepustkę.
      -Mówiłem ci, że mogę to zrobić.
      -Umowę też za mnie podpiszesz?
      -Mogę ci ją przywieźć do domu.
      -Przecież i tak będę musiała być w poniedziałek na treningu.
      -Dobrze.-Adam uciął dyskusję. Wiedział, że Michalina ma rację, nie była dzieckiem, ale po ostatnich wydarzeniach wolał mieć córkę na oku, dlatego też cieszył się, że Michalina przyjęła propozycje pracy technicznego, w drużynie, której był trenerem. Już wcześniej miał okazję współpracować z córką i wiedział, jak dobrze sobie radzi w pracy i jak bardzo kocha siatkówkę.
      -Ja w takim razie spędzę wieczór z Pauliną i Janem, a ty załatwisz wszystkie sprawy. Zostawię ci auto.
      -Dzięki, ale wolę się przejść, to nie jest daleko.- Odparła.
      -Po kim ty jesteś taka uparta?
      -Jak to po kim? Co zasiałeś, teraz zbierasz, tatusiu.-Zażartowała.
      -Cieszę się, że znowu będziemy razem pracować.
      -Zawsze był z nas zgrany duet. Chociaż teraz będzie o wiele trudniej.
      -Co masz na myśli?-Zainteresował się.
      -Nie co, tylko kogo.-Odparła, wyraźnie przejęta.
      -Daj spokój, on tego pewnie nawet nie pamięta. Poza tym, skoro już postanowiłaś zacząć życie od nowa, może ułaskawisz i jego.
      -Nawet moja dobroć, ma swoje, granicę, a ty za chwilę spóźnisz się do pracy.
      -O cholera. Na szafce, w korytarzu zostawiam ci drugi komplet kluczy. Są twoje, tylko pamiętaj, że jeśli nie zdążył wrócić przed twoim wyjściem, zamknij drzwi. Potrzebujesz jakichś pieniędzy?
      -Nie. Mam jeszcze trochę zaskórniaków. Nie martw się o mnie.-Poleciła
      -A o kogo mam się martwić? Jesteś moją jedyną córką, a mówiąc o rodzinnie. Twoja matka do mnie dzwoniła, chciała ustalić wysokość alimentów.
      -To nie jest moja matka i nigdy więcej nie chce jej widzieć, a jeśli chodzi o pieniądze, niech robi, co chcę, dogadajcie się sami, ja nie potrzebuje jej pieniędzy, poza tym za chwilę będę miała własny dochód, wiec nie będzie miła wobec mnie żadnych obowiązków.
      -To jej dobrowolna decyzja, będzie płacić, nawet jeśli nie będzie musiała.
      -To załóż lokatę i wpłacaj tam te pieniądze, może kiedyś z nich skorzystam, a teraz po prostu nie chce z Anną mieć nic wspólnego.
      -Misia, to twoja matka.
      -Nie broń jej. Ona tego nie robiła. Zresztą, ja zdania nie zmieniłam, moja matka umarła, rok temu, Anna to zupełnie obca kobieta, a teraz idź już, bo naprawdę zaraz spóźnisz się do pracy.-Zakończyła, zbierając ze stołu talerze. Adam nie śmiał protestować, pogłębiając jednocześnie cierpienia córki, które nie stało się mniejsze, tylko dlatego, że wyjechała i przestała o tym mówić.